|13|

207 23 22
                                    

— Nadal nie rozumiem, o co ta cała awantura.

Brian zdawał się całkowicie obojętny na rozgrywający się na jego oczach dramat. Dramat, którego, chcąc nie chcąc, był głównym sprawcą. Raz po raz upijając łyk aromatycznej kawy, beznamiętnie przypatrywał się Gerardowi, który to nieustannie walczył z nadchodzącym atakiem paniki. Kręcił się w kółko po maleńkim salonie, rwąc włosy z głowy. Przez tę krwistoczerwoną grzywę kojarzył się Frankowi z rozwścieczonym lwem.

— Nie rozumiesz? Nie rozumiesz? — syknął Gerard, ostatkiem sił powstrzymując się od krzyku. Żaden z nich nie chciał zbudzić Christiane — Pierdolony ignorancie! — wycedził przez zaciśnięte zęby.

— Oj, Gerard...

— Milcz, Mikey. — nakazał starszy z Wayów, oskarżycielsko celując w niego palcem — Z tobą będę miał później do pogadania.

— Daj mu spokój! To nie jego wina, że ty...

— Że ja co? Co ja? — warknął Gerard — Że jestem tutaj, by on nie musiał męczyć się przez wieczne kłótnie? Myślisz, że czemu nawiałem?

— Nawiałeś, bo jesteś egoistą. — wtrącił się Brian.

Frank w ostatniej chwili zdążył zerwać się z kanapy i powstrzymać Gerarda od rzucenia się z pięściami na Briana. Choć chętnie zobaczyłby, jak ten masakruje byłego partnera, szybko doszedł do wniosku, że nie był to odpowiedni moment.

Syn pastora stanowczo zacisnął palce na ramionach przyjaciela, nie odzywając się ani słowem. Właściwie, milczał od momentu swojej konfrontacji z Brianem. Nie było potrzeby, by wtrącał się w ich utarczki — wystarczyło, że Gerard spojrzał w jego spokojne, miodowe tęczówki, a od razu spokorniał. Opuszczając wzrok, odsunął się na drugi koniec pokoju.

— Myślę, że nie tobie oceniać jego egoizm. — mruknął obojętnie Iero, powracając na swoje siedzisko. Przemawiał tonem spokojnym i wyważonym, ostrożnie dobierając słowa. Całkowicie zignorował wrogie spojrzenie, jakie posłał mu Molko. Był teraz oazą spokoju. — Wszyscy moglibyście się uspokoić i dojść do porozumienia. Jakiegokolwiek.

W salonie zapadła głucha cisza. Mikey wiercił się w fotelu. Brian ogarniał pomieszczenie swym lodowatym spojrzeniem, bębniąc palcami o kolano, byle tylko rozładować powoli rozsadzające go od wewnątrz napięcie. Gerard wbijał martwy wzrok w ścianę. Frank odchrząknął niespokojnie. Nie prosił się o rolę mediatora, jednak ta zdawała się być mu jednogłośnie przyznana.

— Więc... Jeszcze raz. Jak dostał się tu Mikey?...

— Przyprowadziłem go. — prychnął Brian, wzruszając ramionami — Uznałem, że to nic złego, że dzieciak chce zobaczyć brata. Przecież doskonale wiedziałem, że Gerard urwał z nim kontakt, gdy się tu sprowadził. To nie jest w porządku.

— Nie tobie oceniać, co jest w porządku, a co nie. — odparł Gerard — Zrobiłem to dla jego dobra. Gdyby poprosił o spotkanie...

— Gerard!

— Nie wrzeszcz! — ryknął Gerard, posyłając mordercze spojrzenie młodszemu bratu — Nie jesteś, do cholery, u siebie.

— Nie mów mi, jak powinienem się zachowywać. — Mikey z impetem podniósł się z krzesła, które zatrzeszczało złowieszczo — Ty, który zostawiłeś mnie z nimi pod jednym dachem, samemu biorąc nogi za pas! Nie miałem w nikim wsparcia, rozumiesz?! Ostatnio, na targu, ledwo na mnie spojrzałeś! Chciałeś uciec, gdy tylko mnie zobaczyłeś!

— Wcale nie ch...

— On to widział! — Mikey wskazał skinieniem na skulonego w kącie Franka — Byłeś przy tym. Widziałeś, jak mnie potraktował.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 05, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Boy AfraidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz