Prolog

271 35 100
                                    

Alfred otworzył zaspane oczy, z niechęcią podnosząc się do pozycji siedzącej. Panujący na zewnątrz hałas i zgiełk towarzyszył mu tu codziennie, więc już był do niego przyzwyczajony... Tak samo jak do wschodzącego słońca, które każdego poranka świeciło mu wprost przez szybę okazałego okna, jego ciasnej kawalerki bardzo blisko centrum miasta.

Mieszkał tu od ponad roku, ale ciasne mieszkanie zdążyło mu już zbrzydnąć. Nigdy nie lubił ciasnoty, a kawalerka, którą dostał od rodziców, była niczym więcej jak maleńką sypialnią, wąską kuchnią i praktycznie nieistniejącym salonem mikroskopijnych wręcz rozmiarów. O łazience już nie wspominając... Tam ledwo mógł się obrócić, co chwila napotykając plecami zimną ścianę, wyłożoną mlecznobiałymi kafelkami.

Mimo krótkiego czasu mieszkania tutaj, zdążył mieć już kilka awarii prądu, a i bojler często psuł się, i w mieszkaniu brakowało ciepłej wody nawet przez kilka dni. Co jak co, ale wszelkie awarie zawsze najbardziej denerwowały Alfreda. Dlatego już od kilku tygodni rozglądał się za kupnem jakiegoś dogodniejszego i bardziej niezawodnego lokum.

Przeczesał potargane i skołtunione blond włosy dłonią, przeciągając się, i opierając bose stopy na chłodnych, ciemnych panelach. Ziewnął, szeroko rozwierając usta, a wzrokiem przeskanował jasne ściany mieszkania, wpatrując się w oprawione w ramkę zdjęcie rodziny...

Dwóch małych blondynków uśmiechało się szeroko do kamery, trzymając swoich rodziców za ręce. Wysoki mężczyzna o włosach w kolorze ciemnego blondu i jasnych, błękitnych oczach spoglądał na swoją żonę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ta z lekkim rumieńcem odwzajemniała spojrzenie, jednocześnie zerkając w stronę rozbawionych dzieci. Miała ona długie włosy sięgające niemal do pasa i oczy w intrygującym odcieniu fioletu.

Poczuł ukłucie w klatce piersiowej spowodowane nagłym wspomnieniem o utracie rodziców... Od ich śmierci minęło zaledwie kilka miesięcy, a Alfred czuł jakby nie miał ich przy sobie już od tak bardzo dawna...

Wziął telefon do ręki, ze zrezygnowaniem przeglądając całą masę powiadomień z portali społecznościowych. Chyba będzie musiał usunąć się z kilku grup, bo tego już zbyt wiele...

Nagle jego oczom ukazało się świeżo wrzucone ogłoszenie o sprzedaży domu na obrzeżach Nowego Jorku. Serce zabiło mu mocniej kiedy spostrzegł, że wystawiony został dom, który już od dłuższego czasu bardzo intrygował Amerykanina.

Stary, opuszczony budynek o pięknej i raczej rzadkiej w tych stronach architekturze właśnie był na wyciągnięcie ręki...

Błyskawiczne zalogował się na konto bankowe, pospiesznie sprawdzając stan konta oszczędnościowego. Niemal krzyknął z radości kiedy zobaczył, że pieniędzy wystarczy mu na pokrycie praktycznie całej ceny domu. Do tego trzeba tylko dobrać niewielki kredyt i kwota będzie wystarczająca!

Z entuzjazmem napisał SMSa do Matthew, niezwykle ciekawy reakcji swojego brata...

Pamiętał, że za każdym razem kiedy próbował dostać się do tego domu, Matthew zatrzymywał go i dosyć jasno wyrażał niechęć do zabytkowego budynku. Alfred podejrzewał, że choć Kanadyjczyk tego nie przyzna, to Matthew boi się duchów i to dlatego nie chce zbliżać się do tego miejsca. Bawiło go to niezwykle.

Amerykanin w przeciwieństwie do swojego brata nie bał się duchów (o ile takowe istniały), a samo wspomnienie o nawiedzonym domu przyciągało go do siebie jak magnes. Od dziecka chciał sprawdzać prawdziwość wszelkich plotek i doniesień, bo jego wrodzona ciekawość zaczynała wtedy działać jak oszalała...

Na przykład... Na swojej własnej skórze musiał doświadczyć, że ogniem można się poparzyć, bo za nic w świecie nie potrafił uwierzyć rodzicom, że coś tak ładnego może wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę... Potem ręka bolała go przez ponad tydzień...

Dokładnie spisał numer do dewelopera, starając opanować trzęsące się z podekscytowania ręce.

Jeśli uda mu się kupić ten dom to będzie istne spełnienie marzeń!

Nie dość, że sprawdzi prawdziwość niedorzecznych plotek to jeszcze będzie mógł zamieszkać w ogromnej, wygodnej przestrzeni, której tak bardzo mu brakuje.

Teraz już nawet Matthew nie będzie mógł go powstrzymać.




























Cześć kochani!

Nie wierzę, że się za to zabrałam... Zapewne będę tego żałować, ale trudno! Ważne, że jest coś na special...

Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^

Do zobaczenia!

☕︎ Nawiedzony dom ☕︎ [USUK] PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz