༄ Rozdział 5

159 30 70
                                    

Przymknął delikatnie książkę, spoglądając na brązową, skórzaną okładkę w jaką była oprawiona. Na gładkiej fakturze skóry wygrawerowany był złoty napis, pięknie wykaligrafowany z najdrobniejszymi szczegółami.

"Dziennik Arthura Kirklanda"

Uśmiechnął się, słysząc znajome nazwisko, a jego obecność na okładce, jak i sama zawartość domniemana po tytule, zaintrygowała go niesamowicie. Jednak zanim otworzył dziennik na losowej stronie, w oczy rzucił mu się mały dopisek na samym dole.

"Własność prywatna. Nie zaglądać."

Oczywiście samo zdanie w sobie zachęciło go jeszcze bardziej. Może nie postępuje on zbyt etycznie, ale w końcu robi to dla dobra Arthura, prawda? Jeśli dowie się o nim trochę więcej to to bardzo ułatwi mu okrycie sposobu na odesłanie ducha we właściwe miejsce. Przecież wiedza o tym człowieku w tej chwili to podstawa, a wątpił żeby Anglik sam mu to wyznał. Nie wydawał się bardzo otwarty... Ale w końcu spędził kilkanaście lat w odosobnieniu, więc czego możnaby się spodziewać. Zapewne zupełnie ozdzwyczaił się od czyjeś obecności, a co dopiero szczerych rozmów.

Już miał otwierać książkę na pierwszej stronie, ale do jego głowy wpadła jedna, niedająca spokoju myśl. Dlaczego Arthur tak starał się ukryć informacje o swojej przeszłości?

Jego gwałtowne reakcje, złość i teraz jeszcze ten dopisek na dzienniku... To wszystko musiało się ze sobą jakoś wiązać, a Arthurowi widocznie zależało na ukryciu swoich przeżyć. Wydawało mu się to raczej dziwne i trochę niepokojące.

Zastanawiał się także nad położeniem tego dziennika. Skoro nie chciał żeby jego treść kiedykolwiek została odczytana przez wścibskie oczy ludzi to dlaczego zostawił go na widoku? Ba! Nawet był otwarty, a treść można było odczytać bezproblemowo. Bez żadnych zabezpieczeń. Po prostu leżał na biurku, tak, jakby był zwykłą książką niezawierającą żadnych tajemnic, a był pewien, że to w zupełności nie jest prawda.

Wziął głęboki wdech i otwarł książkę na stronie tytułowej. Tak jak zauważył wcześniej, znajdowała tam się pieczątka, ale jego wzrok padł na napisane powyżej, czego nie zauważył, imię i nazwisko autora napisane odręcznie. Pismo Arthura było lekko pochyłe, a każda litera miała jednakowy rozmiar, tak samo jak każda łączyła się idealnie z tą poprzednią za pomocą wygiętej linii. Pierwsze, duże litery posiadały wywinięte w lewą stronę ogonki, a wierzchołki ostro zakończone. Śmiało można stwierdzić, że jego pismo było piękne i dopracowane w każdym detalu, ale Alfred mógł się tego po nim spodziewać.

Przerzucił stronę napotykając wzrokiem pierwszy wpis. W prawym górnym rogu znajdowała się data oraz miejscowość...

"Nowy Jork (obrzeża), Maj 1990 rok"

To było trzydzieści lat temu...- pomyślał - Wow... Wtedy nawet nie było mnie na świecie...

"Jestem Arthur Kirkland i mam dwanaście lat. Niedawno przeprowadziłem się do Nowego Jorku wraz z rodzicami i braćmi. Pochodzę z Anglii i do tej pory mieszkałem w Londynie, aż do śmierci moich dziadków. Umarli dwa miesiące temu, a rodzice zdecydowali o naszej przeprowadzce... Rzekomo ze względów finansowych, lepszego zarobku i dogodniejszych warunków do życia.

Nasz nowy dom jest bardzo ładny i podobny do starego, ale to nadal nie to samo... Tęsknię za Londynem i moimi przyjaciółmi, teraz praktycznie nie mam z nimi kontaktu, a część z nich pewnie nawet nie chce go ze mną utrzymywać. Nigdy nie byłem szczególnie lubiany, bo inni uważali mnie za dziwaka. Nie wiem co złego jest w byciu innym.
W nowej szkole z resztą nie jest lepiej. Nie mam żadnych znajomych, bo wszyscy połączeni są już w swoje ścisłe grupki, a ja jestem omijany. Myślę, że muszę do tego jakoś przywyknąć...

☕︎ Nawiedzony dom ☕︎ [USUK] PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz