Niespodzianka! Mam nadzieję, że zorientujecie się w jakim momencie jest to rozpoczęte...
✧*.✧*.✧
- TO NIE JEST TWOJA SPRAWA!
Chciał zniknąć. Natychmiast znaleźć się w innym miejscu niż to, w którym przebywa ten wścibski Amerykanin. Dlaczego tak po prostu zgodził się na jego obecność tutaj? Przez niego teraz wróciło całe dawne cierpienie, o którym miał już okazję zapomnieć, choć trochę się od niego odciąć...
Oczy zaczęły boleć go od wstrzymywania w nich łez i kilka z przezroczystych kropel pociekło w dół jego policzków. Przymknął powieki i przeniósł się do losowego miejsca w domu.
Poczuł na swoim niematerialnym ciele lekki powiew, a następnie chłód towarzyszący przy każdym przeniesieniu do nowego miejsca. Powoli otwierał przymknięte powieki, z pod których nadal płynęły łzy, ale teraz nie zamierzał ich powstrzymywać, bo po raz kolejny został zostawiony sam sobie. Bez towarzystwa, bez poczucia bliskości i w całkowitej ciszy tego opuszczonego domostwa, które przecież dawniej tak bardzo tętniło życiem i energią.
*
Rodzina Kirklandów była bardzo szczęśliwa... Rodzice byli wspaniałymi, uczynnymi ludźmi z ogromną miłością do zwierząt, świata natury, ale też stali pasjonatami legend, baśni i wszelkiego rodzaju fantastycznych zjawisk, o których bardzo lubili czytać i zdobywać wiedzę z wszelakich źródeł informacji.
Z braćmi Arthur nigdy nie miał wspaniałego kontaktu, ale nie można powiedzieć, że ich nie lubił. Wiedział, że pomimo ich częstych dogadywań i sprzeczek, które wywoływali, dbali i martwili się o niego... Ich małego braciszka, który często nie radził sobie z innymi ludźmi.
Byli zamożną i bogatą rodziną, w której od pokoleń wpajano zasady etykiety i odpowiedniego zachowania. Może nie zawsze te rady trafiały młodocianym do serca, ale nie można też powiedzieć, że nie potrafili dostosować się do środowiska. Co prawda Allistor w szkole czasami dawał się wciągać w różne bójki, a i z resztą braci od czasu do czasu zdarzały się delikatne problemy, to przy kontaktach ze starszymi, nieznajomymi czy też przedstawicielkami płci przeciwnej, obchodzili się bardzo dorośle i nikt nie mógłby podejrzewać ich o tak zwane "szczeniackie wybryki". Czy to sztuka aktorstwa, czy właściwej adaptacji, sprawdzała się tutaj wspaniale, podtrzymując honor i uznanie rodziny.
*
Dopiero teraz rozpoznał pokój, do którego losowo się przeniósł. Nie myślał zbytnio nad jego wyborem, bo każde wykonane przed chwilą działanie było pod wpływem emocji i chęci jak najszybszego ulotnienia się. Jedna z niewielu korzyści bycia duchem... Mógł zniknąć w każdej chwil i uniknąć jakichś niepotrzebnych sytuacji.
Otworzył szeroko oczy i zaczął rozpaczliwie szlochać, upadając twardo na swoje kolana.
Był w pokoju rodziców... W pokoju należącym do osób, które stracił już tyle lat temu, a nadal strata tak bardzo bolała.
Nie wchodził tu już od dawna, bo to pomieszczenie ciągnęło za sobą całą masę niepotrzebnych, raniących wspomnień, które jedynie ciągnęły go w dół, nie dając zapomnieć. Stare albumy leżące na półkach, te wszystkie zdjęcia, które porozwieszane były po ścianach, miękkie łóżko, na którym często leżał, kiedy był jeszcze małym chłopcem i przychodził do rodziców, bojąc się być samemu w ciemnym pokoju; widział nawet stary i obeszerny zielnik, który robił wraz z braćmi. Pamiętał jak pokłuli się kolcami róż, próbując dostać się do liści jednego z drzew, rosnącego w otoczce właśnie tych kwiatów. Zorganizowali oczywiście konkurs komu pierwszemu się to uda... Wygrał Allistor i rzecz jasna nie omieszkał potem naśmiewać się ze swoich braci, którzy mierzyli go wściekłym spojrzeniem... Musieli bowiem wygranemu oddać schowane wcześniej zapasy czekolady.
CZYTASZ
☕︎ Nawiedzony dom ☕︎ [USUK] PORZUCONE
Hayran KurguAlfred wprowadza się do starego, opuszczonego domu na obrzeżach Nowego Jorku. Według plotek rozsiewanych przez mieszkańców jest to miejsce nawiedzone, co, jak się później okazuje, nie było jedynie historyjką wyssaną z palca. Dzięki staremu dzienniko...