- To ja już pójdę wiesz? - odepchnęłam go od siebie - Muszę jeszcze załatwić parę rzeczy ze szkoły...
- Jasne, dziękuję Biedronko.
I wciąż mówi do mnie Biedronko... Czemu to tak boli? A no tak... "miłość".
- Biedronko... - Mówię bardziej do siebie niż do niego, ale on i tak to słyszy.
- Powiedziałem coś nie tak?
Zapadła cisza.
- Nie... skąd.. to do zobaczenia Kocie!
Kiedy znów, myślałam, że nasza relacja będzie jak kiedyś... znów zwątpiłam... To się chyba nigdy nie wydarzy...
Następny dzień, szkoła
Pędziłam jak błyskawica, znowu się spóźnię!
I to jeszcze w dzień wycieczki do Londynu, martwię się jednak o Adriena... Gdzie on się zatrzymał? Wrócił do domu? A Czarny Kot? Dlaczego wtedy płakał, czuje się już lepiej? Ah...
Nienawidzę tego uczucia kiedy się o kogoś tak martwisz, że dosłownie nie potrafisz normalnie funkcjonować!
Weszłam.
Wszyscy na mnie spojrzeli.
Wśród tych wszystkich par oczu, znalazłam piękne zielone oczy. Adrien.
Od razu usiadłam obok niego, muszę się spytać, jak się ma, czy jego relacja z ojcem się poprawiła?
- Adrien! Hej! - usiadłam obok niego.
- Hej Marinette! Znowu spóźniona? - zaśmiał się.
- Ta... Mój budzik nie zadzwonił... Ale Adrien, tak się martwiłam, jak twoja relacja z ojcem?
Nie wróciłeś do mnie i nie zabardzo wiem, czy sobie poradziłeś?
Adrien
Nie spodziewałem się tego...
Wiem, że Marinette jest we mnie zakochana, ale to w jaki sposób się o mnie martwi, sprawia, że czuje się dla kogoś ważny, że jednak jest ktoś, kto mnie, po prostu kocha, i nie zmusza do niczego, tylko chcę mojego szczęścia.
- Pokłóciłem się z nim i...
- i...?
- Uciekłem z domu, i.. nie wróciłem do domu na noc.
- CO?! - Marinette krzyknęła na cały autobus, ale szybko zdała sobie z tego sprawę, więc powiedziała szeptem - to gdzie byłeś?
- Siedziałem na dachu i obserwowałem zachód słońca aż do wschodu.
- CO? - Marinette ponownie krzyknęła i znowu ściszyła głos do szeptu - Nie było ci zimno? Nie jesteś chory? Jak dostałeś się na dach? Mogłeś przenocować u mnie.
- Jestem zupełnie zdrowy, nie martw się. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem być sam.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Pamiętaj, powiedz mi jak się źle poczujesz, okej?
- Jasne Marinette.
Po chwili przytuliłem ją. Była taka zestresowana obawom o moje zdrowie, że aż nie mogłem tego tak zostawić.
- Dziękuję Marinette, za wszystko.
Marinette jedynie zarumieniła się, a resztę jazdy autobusem spędziliśmy śpiąc, opierając się o siebie.
CZYTASZ
Miraculous: Ujawnienie Tożsamości
Fanfiction- Dlaczego tak bardzo ją kochasz? - spytała - Dlaczego? - uśmiechnęłem się - Bo moje życie bez niej... Byłoby niczym. Byłoby wielką jedną czarną dziurą. Każdego dnia to ona sprawia, że staje się lepszy...