Dzień trzeci.

292 36 4
                                    

Nowojorczycy coraz to większymi grupami zaczęli się schodzić do zasypanego lekkim puchem parku, by zobaczyć dziewczynę, o której rozmawiali ich znajomi, lub koledzy z pracy.

Siedziała tam już trzeci dzień i nie wyglądało na to, by sytuacja nagle się zmieniła.

Kilka dziewczynek, podobnie jak pierwszego dnia, zajęło miejsca obok niej i zaplatało warkocze na jej długich włosach. Amelia postanowiła pozostawić to tak, jak było, ponieważ nie chciała wdawać się w niepotrzebne dyskusje, poza tym nie do końca wiedziała, jak zwracać się do ludzi.

Przez zaśnieżone chodniki brnął chłopak, który usłyszawszy o brązowowłosej nastolatce siedzącej w parku, nie mógł tego od tak zostawić. Nie wierzył swoim znajomym, iż dziewczyna miała na sobie tylko cieniutką sukienkę, która ledwo sięgała jej nagich kolan.

Zbliżając się do Central Parku zauważył tłum ludzi stojących nieopodal kilku ławek. Przyspieszył kroku wkładając przy tym ręce do kieszeni kurki, ponieważ zapomniał z domu rękawiczek, które wcześniej specjalnie przygotował i zostawił na szafce przy wyjściu.

Przecisnął się przez grupkę licealistów i zobaczył Amelię, która była atrakcją tłumów. Jego wzrok przykuły dziewczynki bawiące się włosami nieznajomej, na których pojawiało się coraz to więcej maleńkich, białych płatków, które po jakimś czasie wtapiały się w brąz włosów anielicy.

Nie mógł uwierzyć, że ludzie po prostu stali i patrzyli, lub rozmawiali na jej temat, nie dając jej nawet głupiej rękawiczki, którą mogłaby założyć na swoją drobną dłoń, która była prawie tak biała jak śnieg.

Michael, bo tak na imię miał chłopak, którego najbardziej poruszył widok samotnej dziewczyny, przeszedł koło dwóch staruszek, uprzednio je przepraszając i stanął naprzeciw Amelii.

Nie podniosła wzroku, nie poruszyła nawet palcem, więc odchrząknął, a potem się odezwał lekko zmieszany jej zimnym, zielonym spojrzeniem, które w nim utkwiła. Przez chwilę stał jak sparaliżowany i nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, choć jeszcze pięć minut temu przećwiczył całą swoją wypowiedź.

- Zastanawiam się, dlaczego siedzisz tutaj całkiem sama. – Przejechał dłonią po krwiście czerwonych włosach, które przykuły uwagę Amelii.

Nie mogła pojąć, dlaczego ludzie kolorowali swoje włosy na tak przeróżne, nienaturalne kolory.

- Nie potrzebuję nikogo. – Opowiedziała stanowczo i wyniośle, a dźwięk jej głosu o mało nie zbił Michaela z nóg. To, co usłyszał, połaskotało jego uszy głosem, jakiego nie słyszał u żadnego innego człowieka, choć był on chłodny i pełen niechęci.

- Tylko nie mów, że nie jest ci zimno, bo nie uwierzę. – Westchnął i pokazał dziewczynkom, by zeszły z ławki i znalazły swoje mamy.

- W takim razie nie powiem. – Głos dziewczyny nawet nie zadrżał. Według Michaela powinna była ona trząść się od stóp do głów, ponieważ śnieg prószył i powoli opadał na nagie ramiona szatynki.

Odgarnęła kilka warkoczyków do tyłu, dzięki czemu jeszcze więcej śniegu topiło się na jej bladej skórze.

- Weź chociaż moją  kurtkę. – Czerwonowłosy chłopak zdjął czarne nakrycie, po czym położył je na kolanach Amelii. Dziewczyna przez chwilę przyglądała się kawałkom materiału połączonych w jedną całość, które spoczywały na jej nogach. Lekko się skrzywiła i podniosła wzrok, by spojrzeć na Michaela.

Stał nad nią lekko trzęsąc się z zimna, ponieważ miał już na sobie tylko dżinsową kurtkę, która dawała niewiele ciepła przy zerowej temperaturze.

- Ubierz ją, wrócę tu jutro i mam nadzieję, że cię nie zastanę. Idź do domu. – Odchodząc uśmiechnął się do niej i pognał do pracy, do której był już sporo spóźniony, ale wydawał się tym nie martwić.

 Jego myśli krążyły wyłącznie wokół tajemniczej dziewczyny siedzącej na ławce w parku; w grudniowy poranek mającej na sobie tylko sukienkę. Dziewczynie, która wydawała się być odporna na mróz, a jej głos bezustannie rozbrzmiewał w jego głowie. 

Jeju, jest i dzień trzeci. Jeśli się podoba itd., dajcie znać pod spodem lub w postaci gwiazdki.

Miłe słowa, tym bardziej prawdziwe strasznie motywują do działania, ale każdy z Was to wie.

Dziękuję wszystkim, którzy to czytają i w jakiejś mierze podoba im się ta historia. Love xx

31 || Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz