Amok. David Moody.

47 11 10
                                    

spojlery czy cuś

a więc, dzisiaj recenzja pewnego ❞thrillera❞. zabierzcie herbatki i szamki w dłoń, no i zapraszam jak zawsze.

cytat:

❞Chryste, czuję się silny. Wiem już, że wreszcie zrzuciłem kajdanki i pęta życia, które kiedyś prowadziłem, i jestem wolny, mogę podążać za instynktem i robić to, do czego się urodziłem. Tego ranka, po raz pierwszy odkąd ją opuściłem, mogę myśleć o Ellis i nie czuć bólu. Wiem, że moja mała córeczka jest gdzieś tam i zabija dla nas. Mam nadzieję, że pewnego dnia ją znajdę. Powiem jej, że jestem z niej dumny.❞ ~Danny McCoyne


O czym jest książka?

Pewnego dnia, na świecie ludzie stopniowo ni stąd ni zowąd zaczynają zabijać osobę, która znajduję się najbliżej nich. Nikt nie rozumie co się dzieję. Owi zabójcy zostali ochrzczeni Wściekłymi. Potrafią zabić każdego, kto stanie im na drodze.

Liczba przypadkowych napaści zmienia się z setek w tysiące, a potem w setki tysięcy. Każdy, niezależnie od płci, wieku czy rasy może być albo Ofiarą, albo Wściekłym.

W ludziach zaczyna narastać lęk, że w każdej chwili rodzina bądź najbliżsi przyjaciele zwrócą się przeciwko nim ze zbrodniczym zamiarem, albo, że sami zaczną mordować.


Moja opinia.

Muszę zaznaczyć, że był to jeden z moich pierwszych przeczytanych dreszczowców w życiu.

Chyba w thrillerze chodzi o to, że ma wywołać w czytelniku pewien niepokój, no nie?

We mnie to niepokoju na pewno nie wywołało.

Były takie momenty, w których zaczynałem się śmiać. Wtedy, kiedy nie powinienem.

Chociaż początek nawet mnie wciągnął- taka pewna atmosfera podenerwowania, bo w końcu, nikt nie wie co jest przyczyną wszechogarniającej nienawiści. Każdy na ulicy może nagle zaatakować przechodzącego obok człowieka.

Fajnie, że było to napisane z perspektywy pracującego w słabym korpo, żonatego ojca trójki dzieci, który ledwo wiąże koniec z końcem. Nagle zaczyna doświadczać przerażających (PRZERAŻAJĄCYCH) wydarzeń, które wywracają jego monotonne życie do góry nogami.

W końcu, nie codziennie ludzie zaczynają mordować się na ulicy, no nie?

Rząd nie radzi sobie z niezwykle wielką agresją, bo po prostu nikt nie wie o co chodzi.

Podzielenie akcji na dni i ogólny sposób narracji bardzo mi odpowiadał, nawet się w jakiś sposób wciągnąłem. Niestety ❞ostatnie dni❞ rozczarowują.

Nasz główny bohater po przemianie w ❞Wściekłego❞ zachowuje się jak jakiś religijny fanatyk. Całym sobą mówi, że ❞Moja prawda jest najważniejsza i nie powinna mieć miejsca żadna inna! KTO JEST PRZECIW MNIE, ZOSTANIE UNICESTWIONY!❞. Skoro Wściekli pod koniec powieści zdali sobie sprawę, że to oni wywołali tę wojnę, że to oni się zmienili i zabijają niewinnych ludzi bez powodu, że normalni ludzie walczą z nimi tylko dlatego, że chcą przeżyć - dlaczego do jasnej cholerci zabijają dalej? Niezbyt przekonuje mnie ideologia (mogę to tak nazwać? nie wiem czy tak może być, ale dobra) typu ❞żaden nie może żyć, jeśli drugi przeżyje❞. Człowiek, który jest świadomy swoich morderczych zapędów powinien szukać pomocy, albo w ostateczności uciec od ludzi, którzy wywołują w nim tą agresję, a nie szukać okazji do wymordowania własnej rodziny. Serio, irytująca końcówka.

ciao!

Recenzje książekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz