spojlery.
Hejhopki, hejhopki, dzisiaj porecenzjuje kontynuację książki "Alan Cole nie jest tchórzem", czyli "Alan Cole nie tańczy". Także zróbcie sobie herbatkę, jakąś szamkę i zapraszam.
cytat:
"To zdanie można interpretować na wiele różnych sposobów. Prawdopodobnie Sun Tzu miał co innego na myśli. Sztuka wojny mówi bowiem o znaczeniu przygotowań. Jeśli przygotujesz się odpowiednio do bitwy, to już ją wygrałeś. Czasami bez jednego strzału." ~Kathleen Richter.
O czym jest książka?
Akcja książki dzieje się krótko po wydarzeniach z poprzedniej części. Sprzeciwił się bratu i ojcu, zdobył dobrych przyjaciół no i ujawnił swoją orientację w szkole. Wciąż posiada największego wroga- Rona McCaughlina. I do tego nie wyznał prawdy rodzicom.
Mimo tego wszystkiego staje naprzeciw wszelkim niepowodzeniom i walczy o swoje marzenia artystyczne. Problemem jest to, że warunkiem ich spełnienia jest pójście na szkolną dyskotekę, potańcówkę, imprezę z June Harrison, córką szefa ojca Alana.
Rodzi się tu kilka problemów. A mianowicie: Alan nie potrafi tańczyć, nie interesują go dziewczyny, to do tego wolałby poświęcić ten czas na rozwijanie znajomości z nowym chłopakiem w jego szkole.
Moja opinia.
Wracamy do Alana Cole'a, by przekonać się, że nie tańczy - ale czy aby na pewno?
Akcja rozpoczynająca się niedługo po zakończeniu pierwszej części, dzięki czemu osoba, która czytała niewiele wcześniej pierwszą część cyklu nie wybija się z rytmu. Książkę można traktować jako kontynuację, a na upartego dałoby się obydwie powieści szczepić w jedną, podzieloną na dwie części, a czytelnik nie poczułby znaczącej różnicy.
(ale cóż no, hajsy się muszą zgadzać)
Podobnie jak w poprzedniczce, mamy jedno główne wydarzenie. Tym razem nie jest to żadna gra, tylko szkolny bal, dlatego chyba nie jest to zadziwiające, że główne wątki będą krążyły wokół tejże imprezy. Autor przedstawia również konsekwencje ujawnienia przez Alana swojej orientacji, więc poświęca trochę czasu wątkowi dręczonych i dręczących. Pokazuje obydwie perspektywy, próbuje poświecić trochę czasu na wytłumaczenie, że nie ma konkretnego rozwiązania, by wszyscy byli jednocześnie zadowoleni, ale przypomina oczywiście, że jakikolwiek przejaw przemocy jest nie w porządku.
Powracają starzy bohaterowie, ale pojawia się również kilku nowych, przykładowo tajemniczy Odin, który wywołuje niemałą rozpierduchę w głowie głównego bohatera. Ich relacja mi się podobała, z początku niemrawa, z nutką rywalizacji, która w końcu zmienia się w całkiem cieple uczucie. Odin to postać dobrze napisana, nie wyskakuje nagle zza rogu, ma swoją historię.
Eric Bell nie porzuca też wątku sztuki. Alan wciąż maluje, nawet chce dostać się na kurs sztuki do wręcz elitarnej akademii sztuki Gladstone. Przygotowuje z przyjaciółmi wystawę. Milusio czytało się o jego hobby, które wciąż miało pewien wpływ na jego życie i fabułę.
Oprócz tego w pewnym stopniu wyczekiwałem więcej wątków rodzinnych. Nie można było oczywiście liczyć na jakieś ogromne zmiany, bo w końcu akcja książki dzieje się niedługo po zakończeniu poprzedniej, to wiadome. Jednak, widoczne są zmiany w zachowaniu matki, ojca i brata głównego bohatera. Tak w sumie to nie wiem co myśleć zbytnio o tym wątku, bo z jednej strony wybory autora są dla mnie w pełni logiczne i zrozumiałe, z drugiej jednak czuję pewien niedosyt, bo obyło się bez jakiś większych potknięć. Tak wyszło całkiem gładko, jak na rodzinę z wieloma problemami.
"Alan Cole nie tańczy" może pomóc w odnalezieniu się w świecie, w którym nie zawsze dookoła latają jednorożce, wszystko jest tęczowe i jest pełno brokatu. Alan mierzy się z oprawcami i prześladowaniem, ale mimo tego idzie dalej przed siebie, by sięgać po swoje marzenia. Stawia się problemom na swój artystyczny sposób wraz ze swoimi przyjaciółmi.
Kończąc, sądzę, że to była dobra kontynuacja poprzedniej części. Co prawda, nie zaskoczyła mnie zbytnio w niczym, ale czytało się naprawdę przyjemnie.
Jeśli czytałeś bądź łaś "Alan Cole nie jest tchórzem", to "Alan Cole nie tańczy" to obowiązkowa pozycja dla ciebie.
CZYTASZ
Recenzje książek
Dla nastolatkówwięc, tak jak tytuł głosi, będę pisać recenzje książek. z tym wyjątkiem, że to będą recenzje książek papierowych, a nie tych wattpadowych. zapraszam do środka. okładkę zrobiłem ja sam.