~~ Rozdział 8 ~~

226 25 4
                                    

Mężczyzna po cichu wszedł do namiotu. Nie uśmiechało mu się tu przebywać. Ale jednak musiał zdać raport, a nowe informacje były zbyt ważne, by je zataić. Zwłaszcza, że to, nawet przy jego stanowisku, słono by kosztowało. A więzy rodzinne, cóż... W takich sytuacjach zawsze schodziły na drugi plan.

Jego młodszy brat stał nad mapą i zdawał się być bardzo skupiony. Ale chociaż był odwrócony plecami, usłyszał go.

- Jakieś nowe wieści? Czyżby dochody wciąż spadały? – spytał.

Oj tak, ostatnio dochody spadały. Inwazje Smoczych Jeźdźców powodowały w ich szeregach ogromne straty. A ostatnia, na główny węzeł handlowy, była chyba najgorsza. Utrata całej wyspy i wielu połączeń była dotkliwym ciosem. I właśnie dlatego mężczyzna tak bardzo chciał to wreszcie zakończyć.

- Inna sprawa. – burknął tamten, zakładając ręce.

- A więc słucham.

Starszy westchnął.

- Jeden z naszych szpiegów zdał raport. I przekazał kilka informacji... Które mogą nam się przydać.

- Których szpiegów? – dopytał młodszy, służbowym tonem. Niemal nie zwracając uwagi na drugą część wypowiedzi starszego.

- Ten od Łupieżców.

- Proszę, proszę... - mruknął pod nosem. Coś zaczęło mu świtać. – No, to czego się dowiedział?

- Dagur uciekł. Ponoć znowu.

Czarnowłosy zamyślił się i uśmiechnął pod nosem. Miał już pewną teorię, wystarczyło ją jedynie potwierdzić. A od tego, do osiągnięcia celu, droga wcale nie była taka długa.

- Sam? – spytał. Wciąż stojąc nad mapą. Chociaż już na nią nie patrzył.

- Nie, podobno ktoś mu pomógł. Ale nikt nie wie kto, był zamaskowany. Łupieżcom nie udało się ich złapać. Ponoć zniknęli bez śladu.

Młodszy odwrócił się w stronę innego planu, wiszącego na tablicy. A potem powiedział tylko jedno imię:

- Czkawka.

Starszy złapał się za brzuch i roześmiał. Gdy już trochę się uspokoił, zaczął mówić.

- Serio myślisz, że to on? Raczej nie byłby tak głupi, żeby ryzykować utratą życia tylko po to, by pomóc zwiać wrogowi. Dobre sobie. W takie bujdy to może dzieciak uwierzy. - popatrzył na przywódcę z politowaniem.

To samo zrobił drugi.

- Chyba już zapomniałeś, że jakiś czas temu, ten jego „wróg" uratował mu życie, posyłając wielu naszych na dno i zostawiając ich na pastwę losu na jednej z wysp Archipelagu. – wyjaśnił spokojnie.

A tamten przestał się śmiać i zaczął myśleć.

- Myślisz, że to... Że w zamian...

- Myślę, że tak. – przerwał mu czarnowłosy. – Czkawka nie jest bezwzględny, nie potrafiłby nawet zabić wroga, a pomoc jest w jego stylu. – uśmiechnął się pod nosem. – Ta jego dobroduszność tym razem doprowadzi go do zguby. Już go doprowadziła...

Oj tak, miał już plan. A nawet wiedział, jak go wykonać.

- Jesteś tego taki pewien? – dopytał starszy.

Czarnowłosy jedynie westchnął.

- Rusz czasem tą głową bracie, od czegoś ją chyba masz. – nie zwrócił uwagi na warknięcie tamtego. – Czkawka był wtedy sam na sam z Dagurem. Żadnych Jeźdźców. Nikogo z jego drużyny. A chłopak wtedy potrzebował pomocy.

Lekkomyślność nie popłaca || HTTYDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz