Oparła głowę na dłoniach, a łokcie na blacie. I nadal myślała. I nadal nie mogła uwierzyć.
Odwróciła się lekko w stronę dużych, otwartych drzwi, zza których było widać gwieździstą noc. Tak bardzo chciała, żeby to był tylko głupi sen. Koszmar, który w każdej chwili może się skończyć. Że zaraz przyleci tu chłopak na Nocnej Furii, zeskoczy, dosiądzie do nich i zje z nimi kolację. Tak, jak wczoraj. Tak, jak zawsze.
Ale nie mogło tak być. Bo jego tu nie było i nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek będzie. Bo ten koszmar to rzeczywistość. A to ich piękne „zawsze" właśnie się skończyło.
Bo on ich zdradził.
Powoli zaczęło to do niej docierać. A ona znów wróciła do poprzedniej pozycji.
- Ale dlaczego? – spytała blondynka. I ujawniła tym myśli wszystkich.
Dlaczego?
- Czemu to przed nami ukrywał? Czemu nic nie powiedział? Czemu... czemu to zrobił? – westchnęła. – Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
Spuściła wzrok i utkwiła go w jakimś martwym punkcie. Chciała chociaż spróbować to jakoś przetrawić. Ale... nawet nie zdążyła zacząć, bo dość szybko ktoś jej przerwał.
- To pogódź się z tym, że jednak nie jesteście. – warknęła czarnowłosa, ostrząc swój topór. Ona chyba najbardziej denerwowała się na szatyna. – I już pewnie nigdy nie będziecie.
A reszta spojrzała na dziewczynę, zaniepokojona. W sumie to... dawno nie widzieli jej w takim stanie. I trochę się tego bali.
- No co? – Heathera podniosła wzrok znad broni. – Jak raz zdradził, to zdradzi i drugi. Jak raz skłamał, to znowu zacznie. Takim nie można ufać. Uwierzcie, wiem to.
- Ej, ale weź. – mruknął Śledzik, który najwyraźniej nie do końca zgadzał się z jej słowami. – To, że twój brat był po stronie Łowców, wcale nie znaczy, że Czkawka też... - zawahał się, gdy popatrzył jej w oczy. A wszelka odwaga, której swoją drogą nie miał jakoś specjalnie dużo, właśnie go opuściła. – A może... ja sobie zamilknę, wiesz? – posłał jej przepraszające spojrzenie.
Blondyn westchnął. I znów oparł się o ścianę, pod którą siedział. I zaczął myśleć.
- Że też mu zaufałam... - warknęła Heathera. I z całej siły rzuciła ostrzałką w przeciwległą ścianę. – Zdrajca.
- Wiesz, no. Wydawał się być szczery... - mruknęła blondynka. – Nie zauważyłam, żeby cokolwiek ukrywał. – teraz już całkiem położyła się na blacie. I zaczęła patrzeć w ogień. Który nawet ją uspokajał, chociaż smutku nie zmniejszał.
- I to jest najgorsze. – odparła czarnowłosa. – Tak dobrze udawał, że wszyscy daliśmy się nabrać.
- Ta... - mruknął Mieczyk. Który wyjątkowo nie był w humorze. – Ale wiesz, tak teoretycznie rzecz biorąc, można to powiedzieć o każdym. Astrid też nieźle udawała, a w rzeczywistości się spiknęła z Heatherą. Albo...
- Wyliczaj tak dalej, a dostaniesz paranoi. – przerwała mu jego siostra.
- Racja. – mruknął. – Jakoś dzisiaj nie mam na nią ochoty. Chyba podziękuję...
Blondyn już się więcej nie odezwał. I nawet nie chciał się kłócić ze swoją siostrą. Nie miał do tego nastroju. Nie dzisiaj. Bo w końcu... Czkawka był też jego przyjacielem. Przeżyli razem swoje. I co teraz? Teraz tak po prostu to ma się skończyć? I już nigdy nie wrócić? Trochę... ciężko mu było w to uwierzyć. I ciężko przyjąć.

CZYTASZ
Lekkomyślność nie popłaca || HTTYD
FanfictionCzkawka nigdy nie był człowiekiem, który chciał odpłacić drugiemu. Dopóki nie pojawił się Viggo. Wówczas pojawiło się coś, czego chłopak nigdy wcześniej nie znał. Chęć zemsty. Pod jej wpływem trudno podejmować rozsądne decyzje. ~~~~ Książka stara...