Stukał węgielkiem w blat, licząc, że coś to pomoże. Ale cóż. Kartka i tak nie chciała sama się zapełnić, a w głowie miał już totalną pustkę. A coś... coś wypadało napisać. No bo w końcu trzy zdania, to jednak trochę mało jak na list. I jak na przekonanie kogokolwiek do swoich racji.
Oderwał się od zwitka papieru, dopiero gdy usłyszał czyjeś kroki. Okazało się, że to czarnowłosa. A szatyn odetchnął z ulgą. Ważne, że nie Astrid...
- Hej. I jak tam pierwsza noc na Skraju? – spytał i posłał w jej stronę serdeczny uśmiech. No i przy okazji, dyskretnie przewrócił kartkę na drugą stronę.
- A, bardzo dobrze. – odparła i usiadła przy palenisku, naprzeciwko niego. – Wiesz, dziękuję wam. Tak się o mnie troszczycie... - chciała dokończyć, ale szatyn jej przerwał.
- Oj, weź już nie przesadzaj. W końcu od czego są przyjaciele, nie? – wzruszył ramionami.
- Nie no, jasne. Po prostu dla mnie to trochę nowe. Wiesz, do tej pory sama musiałam sobie radzić.
- Tak, wiem, to... Jasne, rozumiem. – mruknął chłopak. – Ale hej, przyzwyczaisz się. W końcu jesteś teraz jedną z nas. – czarnowłosa uśmiechnęła się. – A właśnie, jak tam Szpicruta?
- Dużo lepiej, dzięki. Byłam u niej rano, już się uspokoiła. Tylko... nie za bardzo chciała jeść.
- Pewnie Śledzik już ją nakarmił. Zawsze rano zagląda do smoków. I... nieważne czyj, wszystkim da jeść. No... Może parę razy z Hakokłem mu nie wyszło. – roześmiali się.
- Faktycznie, czasem pisał, że to trudny smok. – spojrzała na niego. I przy okazji dostrzegła kartkę pod jego nosem. – A co tam masz? – spytała wskazując na zwitek papieru.
A chłopaka to trochę zakłopotało.
- Ee... Nie, nic takiego. – zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie. – Wiesz... Piszę list do... Ojca. Zażyczył sobie raportów. – westchnął. – Strasznie przewrażliwiony ostatnio, mówię ci. Aż nie chcę wiedzieć, co mu tam Astrid nagadała na mój temat.
- Jasne... - mruknęła dziewczyna, chociaż nie do końca wierzyła szatynowi. – Ale dobra, nie wnikam. To są wasze sprawy.
A chłopak poczuł niemałą ulgę.
Cóż, nie chciał, żeby ten list trafił w czyjekolwiek ręce. A już szczególnie w ręce Heathery. Oj, nie ucieszyła by się... A on miałby przechlapane.
I gdy już zamierzał znowu się odezwać, do Klubu z całym impetem wparował Śledzik. Na Sztukamięs. A Czkawkę i Heatherę trochę to zaskoczyło. W końcu... Ingerman rzadko kiedy aż tak się śpieszy, żeby latać wewnątrz budynków. Coś musiało się stać.
- No tu jesteście! – krzyknął, zeskakując ze smoczycy. – A ja was po całej osadzie szukam.
- Dobra, Śledzik. – Haddock podbiegł do blondyna. – Mów, co się dzieje.
- Co się dzieje? – spytał zaskoczony Ingerman. – To wy nie wiecie?
- Em... No jakoś niespecjalnie... - mruknął. Nie miał pojęcia, o co tu chodzi.
- Johann kupczy przypłynął! – krzyknął blondyn, potrząsając przyjacielem. A szatyn aż się zdziwił, skąd w Śledziku tyle entuzjazmu.
- Dobra, czyli... Czyli świetnie... - zironizował chłopak.
Niezbyt przepadał za tym kupcem, który zazwyczaj coś kręcił. A od jego historii bolała go głowa. Ale jednak... Przywoził żywność, czasem sprzęt potrzebny do budowy... różnych rzeczy. I trochę potrzebny był.
CZYTASZ
Lekkomyślność nie popłaca || HTTYD
FanfictionCzkawka nigdy nie był człowiekiem, który chciał odpłacić drugiemu. Dopóki nie pojawił się Viggo. Wówczas pojawiło się coś, czego chłopak nigdy wcześniej nie znał. Chęć zemsty. Pod jej wpływem trudno podejmować rozsądne decyzje. ~~~~ Książka stara...