Rozdział XII

256 21 7
                                    

Niezwykłą krainę. To również było miejsce, jakiego zwykli ludzie nie widzą chyba, że jakaś istota nieludzka chce im ją pokazać. Trawa była koloru soczystej zieleni, a niedaleko płynęła idealnie czysta rzeka. Perfekcyjnie było widać błękitne dno dokładnie takie samo, jak na basenie. Rosło tutaj mnóstwo drzew w każdym możliwym kolorze oprócz czarnego i szarego. Wokół rosły przecudne, pozaziemskie kwiaty ale mimo wszystko, były tutaj również nasze normalne kwiaty, ale miały nienaturalne kolory. Róże były kolorowe, można było też znaleźć zieloną, fioletową i jeszcze parę innych kolorów. Niezapominajki nie były błękitne, tylko różowe, czerwone albo jeszcze inne ale nie dało się znaleźć chłodnego koloru tych kwiatów. Z daleka, widać było polanę, na której rosła przepiękna, ogromna wierzba z błękitnymi jak płatki ostatnio wspomnianych kwiatów liśćmi. Wierzba delikatnie świeciła, tak jakby światło wydobywało się ze środka pnia. Kiedy Hubert to zobaczył, po prostu zaniemówił.

- Karol, to jest najpiękniejsze miejsce jakie w życiu widziałem - powiedział i przytulił mnie.

- Spokojnie Hubiś, choć dalej, chciałbym tu z tobą posiedzieć - odpowiedziałem spokojnie. Zdjeliśmy kurtki a ja rozwinąłem skrzydła zauważając, że nie są już czarne. Znowu miały barwę najczystszej bieli. Nawet najbardziej biały śnieg nie miał takiego odcienia jak moje skrzydła. Po chwili chłopak puścił mnie, a ja wziąłem go za rękę w stronę rzeki. Właśnie mieliśmy przechodzić kiedy zauważyliśmy, że nie ma mostu. Mimo wszystko, nie przeszkadzało nam to. Po prostu wskoczyliśmy do wody nurkując razem. Blondyn próbował się ukryć pod wodą, ale nic mu to nie dało bo ja i tak go znalazłem po czym pocałowałem. Jego włosy pod wpływem wody delikatnie ocierały mi się o czoło, co było bardzo przyjemne. Pocałunek był trochę bardziej zachłanny, ale mimo wszystko nadal delikatny i pełen miłości. Po chwili jednak zaczęło nam brakować powietrza więc wynurzyliśmy się z wody biorąc ogromny wdech.

Per. Hubert

To była naprawdę magiczna chwila. Sam na sam z moim ukochanym mając pewność, że nikt nas nie widzi. Moje jasne, malinowe usta były połączone z jego wargami - ciemnymi jak świeże wiśnie, ale jednocześnie dużymi, ciepłymi i mięciutkimi ustami. To był najcudowniejszy pocałunek w moim życiu. Po chwili jednak musieliśmy wynurzyć się z wody, żeby się nie udusić. Kiedy byliśmy już na powierzchni, ochlapałem Karola. Jego włosy całkowicie mu oklapły tworząc efekt zużytego mopa. Wyglądało to bardzo śmiesznie ale jednocześnie miało swój urok. Nim się zorientowałem, brunet ochlapał mnie 2 razy bardziej, niż ja jego. Po chwili zaczęła się prawdziwa walka. Bawiliśmy się jak kilkuletnie dzieci i to było naprawdę cudowne. Mieliśmy dużo wolnego czasu i mogłem przypomnieć sobie swoje dzieciństwo oraz zachwycałem się rzeczami, które mamy praktycznie na co dzień. W wirze obowiązków nie dostrzegamy takich prostych, a jednocześnie wspaniałych i magicznych chwil które mamy pod nosem. Karol jednak pokazał mi, te idealne momenty, które mogłyby trwać wiecznie. Obydwoje się uśmiechaliśmy i śmialiśmy bez końca. Po jakiś 40 minutach wyszliśmy z wody, aby się wysuszyć. Karol rozprostował swoje skrzydła i jak pies zaczął nimi trzepać, żeby pozbyć się wody jednocześnie ochlapując mnie. Ponownie zacząłem się śmiać i usiadłem wygodnie na brzegu rzeki wpatrując się w taflę wody. Po chwili poczułem przyjemny wiatr, który delikatnie rozwiewał moje włosy. To był Karol który machał skrzydłami chcąc, abym szybciej był suchy. To było dziwne, ale jednocześnie fajne uczucie. Przyjemne dreszcze przeszły po moim ciele jednocześnie z delikatnym chłodem. Już po chwili obydwoje byliśmy wysuszeni i postanowiliśmy iść pod tą gigantyczną wierzbę. Jestem potwornie ciekawy, co tam jest. Mam nadzieję, że coś fajnego ale w sumie, ile razy w życiu widzieliście świecące drzewo? To musi być coś mega. Szedłem obok Karola momentami ocierając się o jego skrzydła. Wydawało się, że to wzgórze jest bardzo daleko ale jak się potem okazało, było bliżej niż dalej. Kilkadziesiąt minut spacerkiem i już byliśmy tuż pod jego pniem. Z bliska robiło jeszcze większe wrażenie. Jego ( w sensie tego drzewa XD) gałęzie dotykały ziemi a pień był kilka razy grubszy niż ja i Karol byśmy się trzymali za ręce będąc jak najdalej możemy.

- Chodź Hubert, chcę Ci pokazać co takiego skrywa to drzewo - powiedział Karol.

- Dobrze Karol. Ufam Ci- odpowiedziałem. Podeszliśmy prosto do pnia drzewa i zaczeliśmy po nim wchodzić. Kiedy już weszliśmy na szczyt znieruchomiałem. W środku drzewa był złoty proszek (nie był to magiczny pył z dzwoneczka, ale też o tym myślałam) który bardzo mocno świecił. Myślałem, że zaraz oślepnę. Po kilku minutach oczy mi się przyzwyczaiły i dotknąłem tego proszku. W uczuciu był bardzo dziwny. Taki jakby piasek połączony z płatkami róż. Tego nie da się zapomnieć.

- Wiesz, co go jest za proszek? - zapytał Karol.

- Nie, nie wiem. Mógłbyś mnie proszę oświecić? - zapytałem

- To jest mój drogi wierzbowy pył. To drzewo go produkuje. Ten pył sprawia, że magia istnieje na tym świecie. Gdyby zostało ścięte, cała magia by zniknęła. Moich mocy by nie zabrało, bo ja to co innego ale wszelkie istoty nadprzyrodzone lub ta kraina zniknęły by bezpowrotnie - wytłumaczył.

- Wow. Czy ten pył ma jeszcze jakąś funkcję? - zapytałem

- Tak, potrafi dać ludziom moce. Jeśli w niego wskoczysz, to otrzymasz jakiś magiczny dar ale, zostaniesz wtedy strażnikiem tego drzewa. To znaczy, że będziesz musiał przychodzić tutaj codziennie i sprawdzać, czy drzewo jest na swoim miejscu. A właśnie zapomniałem, moce nie pokazują ci się od razu. Ja wskoczyłem do tego pyłu i jak widzisz, dalej ich nie dostałem. Otrzymasz je, kiedy nadejdzie czas - wyjaśnił

- To, jeśli ty jesteś strażnikiem, to może ja również zostanę? Będę mógł Ci pomagać, pilnowaniu tego drzewa i co najważniejsze, nie będziesz sam - zaproponowałem

- A jesteś pewny, że chcesz nim zostać? Jak już nim będziesz, nie ma odwrotu - powiedział Karol

- Tak, jestem pewny. Ale proszę, wskoczysz razem ze mną? - zapytałem

- Dobrze, wskoczę - odpowiedział

- No to trzymaj się bo lecimyyyyy!!! - powiedziałem wskakując w pył

Cześć doniczki. Przede wszystkim chcę was bardzo przeprosić za brak rozdziałów. Wiem, że nie jest nas dużo ale dla mnie to i tak jest już dużo więc mam do kogo to pisać :). Przerwa była spowodowana tym, że wena postanowiła wylecieć w kosmos na jak widać bardzo długi czas. W dodatku teraz zaczyna się szkoła więc będzie bardzo ciężko. Mimo wszystko będziemy iść dalej, a ja mam nadzieję, że będziecie cierpliwie czekać bo nie zamierzam zostawić tej książki niedokończonej. Nie ważne, czy będzie mi się chciało czy nie, tą książkę skończę specjalnie dla was no i również oczywiście dla siebie. Mam nadzieję, że rozdzialik wyszedł spoko bo trochę nad nim siedziałam. Teraz żegnam się z wami i do napisania!

PS : możecie zadawać mi pytanka w komach lub na tablicy jakbyście chcieli mnie lepiej poznać
Słowa - 1073
~ Szatanek

Moje małe sekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz