Obudziłem się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Jego ściany były białe, więc nie mogłem od razu otworzyć oczu. Dopiero po kilku próbach, udało mi się całkowicie je otworzyć. Pokój był bardzo mały - miał może 6 na 8 m. Podłoga była czarna a ja siedziałem na białej macie, takiej jak są u pielęgniarki szkolnej przykryty kołdrą.
(Piszę tą część na przerwie i do tego na następnej lekcji mam kartkówkę więc życzcie powodzonka, za dobrą ocenę bo jestem obsrana XD) ściana która oddzielała mnie od korytarza była zrobiona z krat a obok były metalowe drzwi. Pokoik oświetlały jedynie lampy z korytarza. Korytarz był w takim samym stylu jak moja cela. Szczerze, to światło masakrycznie razi mnie w oczy.
Mam nadzieję, że nie będę tu długo siedział. I gdzie jest Karol? On też powinien tu być! Kiedy myślałem o tym, co mu się mogło stać usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. W nich, stanął ojciec Karola.
- Oo, obudziłeś się już. Myślałem, że tak jak Karol będziesz spał kilka godzin, a nie kilka dni! - powiedział ze śmiechem
- Ile czasu ja spałem konkretnie? - zapytałem
- 5 dni - odpowiedział. Przynajmniej nie jest na tyle bezczelny, żeby nie powiedzieć mi takiej rzeczy
- A gdzie jest Karol? - zapytałem
- Już do niego idziemy - powiedział ciągnąc mnie za rękę. Zapomniałem wcześniej powiedzieć, że miałem kajdanki na rękach. Ciągnął mnie przez korytarze niewiadomo dokąd.
Po przejściu już sporej części placówki, doszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Mężczyzna otworzył mi drzwi kartą i weszliśmy do środka. Kiedy już byliśmy w środku, naukowiec zamknął drzwi, a potem zdjął mi kajdanki. Nagle, usłyszałem głośny krzyk bólu. Od razu pobiegłem w stronę, z której usłyszałem krzyk i zobaczyłem coś, co było moim najgorszym koszmarem. W szklanej klatce siedział Karol, podpięty do jakiejś maszyny. Kiedy tylko obsługujący maszynę zobaczył, że już przyszedłem zaczął znęcać się nad szatynem. Karol krzyczał i płakał z bólu, jednocześnie próbując się uwolnić ale nie miał najmniejszych szans.
- Karol! Nie! - krzyknąłem. Chłopak spojrzał się na mnie i w jednej chwili przestał płakać i krzyczeć. Patrzył się na mnie z bólem w oczach i uśmiechał się ciepło. Podbiegłem do klatki i przyłożyłem dłoń do szyby. Karol po drugiej stronie również przyłożył rękę, łącząc je ze sobą przez szybę. Patrzyłem na niego ze łzami w oczach i uśmiechałem się. Chłopak robił dokładnie to samo. W tamtym momencie poczułem, że nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Nie ważne, jaki przeżyjemy ból i tak będziemy razem.
- Jak ty możesz się uśmiechać! Masz cierpieć! - krzyknął jego ojciec a sterowniczy, który kontrolował "maszynę tortur" pociągnął jakąś dźwignię do przodu, za pewne zwiększając ilość bólu. Karol krzyknął a jego oczy jeszcze bardziej napełniły się łzami, ale mimo wszystko, uśmiechał się i patrzył mi prosto w oczy.
- Nie ważne, jak wiele bólu będziesz mi sprawiać, ja i tak to wytrzymam dzięki tej jednej osobie - krzyknął do ojca Karol
- I tu się mylisz! W końcu zdechniesz z bólu! - odpowiedział jego ojciec
- Nie ważne, co mi zrobisz ja i tak to wytrzymam dla Huberta - powiedział Karol. Pomimo bólu szatyna, nasze ręce nadal były połączone przez szybę.
- No dobrze, rozumiem. W takim razie, pora na małą wymianę - powiedział jego ojciec głosem identycznym do jokera.
- Marek! Wypuść naszego człeko-ptaka - zwrócił się do mężczyzny. Ten natychmiast wyłączył maszynę. Dwójka innych mężczyzn zakuło Karola w kajdanki i wyprowadzili ze szklanej klatki.
W pewnej chwili, zostałem pociągnięty do tyłu. Założono mi na ręce kajdanki i byłem prowadzony do tej szklanej klatki. O Jezu, co oni mi tam zrobią? To będzie kolejny eksperyment? Kiedy weszliśmy do środka, jeden pomocnik ojca Karola zdjął mi kajdanki, po czym wyszedł z klatki. Drugi bardzo mocno mnie trzymał, abym się nie wyrwał i poczekał, aż drugi będzie przy drzwiach. Kiedy miał pewność, że jego wspólnik jest gotowy, puścił mnie i szybko pobiegł do drzwi. Oczywiście biegłem za nim, ale niestety nie zdążyłem. Drzwi zatrzasnęły mi się tuż przed nosem.
- Dobra Marek, odpalaj to cudo! - krzyknął ojciec Karola i zaczęło się piekło. Poczułem ogromny strumień energii, przeszywającej moje ciało. Powodowała ona poparzenia na mojej skórze i ogromne siniaki. Zacząłem krzyczeć z bólu i słyszałem również krzyk Karola. Z moich oczu ciekły łzy i patrzyłem na mojego chłopaka, który bezskutecznie próbuje się wyrwać 6-ste facetów. Po chwili Karol zniknął mi z oczu.
Hejka doniczki. Dzisiaj jak widzicie udało mi się wyrobić z rozdziałem pomimo tego, że nie jest on długi. Mimo wszystko wydaje mi się, że pomimo tego jest naprawdę fajny. A ogólnie to powiedzcie mi, jak tam z waszymi ocenami? Ja już zgłosił po jednej N-ce z polaka i angola no i 3 dostałam z kartkówki z historii XD. Jest jeszcze 5 z infy no ale pewnie wszyscy wiecie, że to nie jest wielki wyczyn. A ogólnie, to polecam wam zajrzeć do mojej drugiej książki, ponieważ jeszcze w tym tygodniu, pojawi się pierwszy rozdział. Póki co dziękuję wam za przeczytanie i życzę miłego dnia/nocy. Bye bye!
Słowa ~ 806
~ Szatanek
![](https://img.wattpad.com/cover/234026526-288-k347502.jpg)
CZYTASZ
Moje małe sekrety
FanfictionKarol Kuter - 18-letni chłopak, uczeń 2 klasy liceum. Skrywa przed wszystkimi ogromny sekret, mianowicie- ma skrzydła i umie rozmawiać ze zwierzętami. Na szczęście, może ukryć swoje skrzydła, trudniej mu nie rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi. Wszystk...