Kiedy szliśmy do naszej sypialni nagle Karol się zachwiał.
- Karol co się stało? - zapytałem chłopaka
- Nic, po prostu mi się w głowie zakręciło - powiedział chłopak dalej mnie kołysząc
- Chodź, zmierzę ci temperaturę. Może chory jesteś - powiedziałem do chłopaka przykładając rękę do jego czoła. Było bardzo gorące
- Nie, wszystko jest w porządku. Nie martw się Hub - nie zdążył dokończyć, ponieważ zachwiał się ze mną na rękach uderzając ramieniem o szafkę. Ja złapałem się jego szyi, aby nie spaść.
- Karol, chodź zmierzymy ci tą temperaturę - powiedziałem bardziej stanowczo. Chłopak w końcu posłuchał mnie i delikatnie postawił na ziemi.
- Połóż się Karol do łóżka, ja tylko pójdę po termometr - powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Wyjąłem przedmiot z szuflady i wróciłem do sypialni. Karol leżał już grzecznie w łóżku i czekał na mnie.
- Mam termometr. Już zmierzę ci temperaturę - powiedziałem do chłopaka i włożyłem mu przedmiot pod pachę. Kiedy usłyszałem pikanie wyjąłem przedmiot i spojrzałem na ekranik.
- 39 stopni. Nieźle się dorobiłeś. Nie czułeś tego wcześniej? - zapytałem
- Nie, wszystko było w porządku. Dopiero przed chwilą się źle poczułem - powiedziałam zielonooki
- Jakim cudem? Rozumiem, że jesteśmy mutantami i mamy regenerację ale powinieneś poczuć osłabienie wcześniej - zdziwiłem się
- No właśnie nie wiem. Mi się wydaje, że to nie jest przypadkowy wzrost temperatury - powiedział chłopak
- Sugerujesz, że ktoś ci ją podwyższył? - zapytałem
- Myślę, że to jest możliwe - odpowiedział szatyn
- Ale jak? Przecież to niemożliwe - powiedziałem
- Możliwe. Przypominam, że ja mam skrzydła i ruszam rzeczami za pomocą myśli a ty strzelasz energią. Przy takich zdolnościach zwykłe podwyższenie temperatury jest dziecinnie proste - powiedział szatyn
- No w sumie masz rację. Przy takich umiejętnościach podwyższenie temperatury nie jest niczym trudnym. Mimo wszystko wydaje mi się, że po prostu jesteś chory. Jest już zimno na dworze a ty nie nosisz kurtki. Niczym dziwnym jest to, że jesteś chory - powiedziałem
- No niby tak, ale nie jestem przekonany co do choroby - powiedział zielonooki
- Oj tam, chwila odpoczynku dobrze ci zrobi - powiedziałem i wszedłem pod kołdrę. Przykryłem się i przytuliłem do chłopaka. On od razu wysunął swoje skrzydła i opatulił mnie nimi.
Zacząłem głaskać jego piórka i wtuliłem się w jego nagą klatkę piersiową. Pomijając pytania tak, Karol zdjął koszulkę.
Ja również zdjąłem swoją koszulkę. Więc obydwoje byliśmy tylko w spodniach i w bokserkach. Mimo wszystko nie czułem żadnego dyskomfortu. W końcu jak pewnie wiecie, już nie raz byliśmy nadzy obok siebie (nawet na sobie i w sobie).
Leżałem sobie przytulony do chłopaka i nagle poczułem coś dużego i ciepłego na moich włosach. Na początku się spiąłem ale po kilku sekundach, to coś zaczęło głaskać mnie po głowie. Jak pewnie się domyślacie, była to ręka mojego chłopaka.
Oczywiście ja dalej nie przestałem głaskać jego skrzydeł. Są o wiele zbyt miękkie żeby je przestać głaskać. W pewnym momencie pomyślałem sobie o jednej rzeczy, którą mógłbym zrobić ze skrzydłami ukochanego.
- Kariś? - zapytałem
- Tak myszko? - odpowiedział Karol
- Mógłbym uczesać ci skrzydełka? Piosię - powiedziałem uroczym głosem
- Jeśli chce ci się kilka godzin czesać te wszystkie pióra to nie ma problemu - odpowiedział Karol
- Gdyby mi się nie chciało, to bym tego nie zaproponował - odpowiedziałem i wyszedłem spod kołdry. Oczywiście jak na zawołanie całe wcześniejsze ciepło uciekło i zrobiło mi się okropnie zimno.
Karol widząc, że marznę również wyszedł spod kołdry a następnie przytulił mnie i okrył skrzydłami. To było bardzo miłe z jego strony ale i nieodpowiedzialne podczas choroby.
- Karol, jesteś chory. Musisz wracać do łóżka - powiedziałem łapiąc dłonie chłopaka, które leżały na moim brzuchu
- A ty jesteś lodowaty. Albo idziemy razem, albo nie idzie nikt - odpowiedział szatyn z cwanym uśmiechem na twarzy
- Ale ty jesteś uparty. No dobra chodź, pójdziemy po tą szczotkę i uczeszę ci piórka - odpowiedziałem
- Wiesz o tym, jak głupio to zdanie zabrzmiało? - powiedział Karol śmiejąc się pod nosem
- Tak, wiem o tym. No ale co miałem powiedzieć? Szczotką będę ci miział skrzydła czy co? - powiedziałem idąc z Karolem przyklejonym do moich pleców w kierunku łazienki
- Haha, no raczej nie. Z logicznego punktu widzenia to jest najlepsze słowo jakiego mogłeś użyć - odpowiedział szatyn
- Z logicznego punktu widzenia człowiek nigdy nie powinien mieć skrzydeł - powiedziałem
- Tak samo nigdy nie powinien strzelać energią - odpowiedział
- No w sumie racja - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi od łazienki. Wszedłem do pomieszczenia i zacząłem szukać szczotki. Oczywiście okazało się, że w tych do których ja sięgam szczotki nie było i będę musiał skakać do najwyższych.
Karol widząc, że nie mogę dosięgnąć podniósł mnie i trzymał, żebym mógł przeszukać szafki.
Od razu na mojej twarzy wyskoczył rumieniec ale kontynuowałem poszukiwania przedmiotu.Po kilku minutach szukania udało mi się znaleźć szczotkę i mogliśmy wrócić do pokoju.
Potuptaliśmy szybko do sypialni i wreszcie mogłem uczesać skrzydła ukochanemu.
Karol usiadł na łóżku a ja za nim i czesałem mu skrzydła. Były takie aksamitne, miękkie i przyjemne w dotyku, że nie da się tego opisać słowami. Karol mruczał jak kot kiedy tylko przejeżdżałem ręką po jego piórach. Tak spędziliśmy wspólnie czas do godziny 20.
Najpierw ja poszedłem się umyć a potem Karol. Nie byliśmy głodni więc postanowiliśmy odpuścić sobie kolację. Położyliśmy się w łóżku obok siebie i zasnęliśmy.
No i koniec na dziś. Jeśli podoba ci się rozdział i ogólnie cała książka to:
• Daj ⭐️ (jeśli wbijecie 10 to będzie rozdział)
• Zostaw follow, będzie mi bardzo miło
• Napisz jakiś fajny komentarz, potem będę czytać i odpowiadaSłowa - 879 (wiem, nie ma 1000 ale myślę, że mi wybaczycie)
~ Hekate
![](https://img.wattpad.com/cover/234026526-288-k347502.jpg)
CZYTASZ
Moje małe sekrety
FanfictionKarol Kuter - 18-letni chłopak, uczeń 2 klasy liceum. Skrywa przed wszystkimi ogromny sekret, mianowicie- ma skrzydła i umie rozmawiać ze zwierzętami. Na szczęście, może ukryć swoje skrzydła, trudniej mu nie rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi. Wszystk...