V.

667 46 157
                                    

Szczelnie zasłonięte, ciemne rolety nie pozwalały promieniom słonecznym przedostawać się do sypialni, która i tak była wystarczająco rozświetlona wielokolorowymi ledówkami, przez co pokój przypominał świąteczną szopkę.
Cameron rozbudził się i spojrzał na nie, leżąc jeszcze przez chwilę. Przeciągnął się, lecz po chwili pożałował tego, że się poruszył. Wszystkie jego mięśnie wręcz niemo krzyknęły z bólu, a on nie pozostawał im dłużny i jęknął nieprzyjemnie, zwijając się w kulkę i rozluźniając je. Dawno nie uprawiał seksu, a do samej w sobie aktywności fizycznej w postaci biegania czy jakiegokolwiek sportu ani trochę go nie ciągnęło, więc zupełnie wyszedł z "wprawy".

Miał zakwasy po seksie.

Poczuł się głupio; poczuł się tak, jak po swoim pierwszym razie, bo wtedy odczucia kolejnego ranka były identyczne. Każda część jego ciała bombardowała go takim bólem, jakby przeszła największy wysiłek w życiu i chłopak ledwo się ruszał, co oczywiście nie umknęło uwadze jego matki. Musiał tłumaczyć się, że to przez wychowanie fizyczne, co było kłamstwem, bo blondyn unikał tych zajęć w szkole i uciekał z prawie każdej lekcji, na co ruda wuefistka patrzyła tylko z politowaniem, bo to nie pierwszy raz w jej karierze, gdy któryś z jej podopiecznych traktował w-f jak ogień.

Czuł się jak po pierwszym razie.
Pierwszym razie, który przeżył z...

Brandonem.

Blondyn przypomniał sobie o zeszłej nocy i zerwał się, na moment zapominając zupełnie o opłakanym stanie jego mięśni i rozejrzał się po pokoju. Cameron był nagi, gdyż przecież oboje nie czuli potrzeby ubierania się nad ranem tylko po to, by zaraz pójść spać. Zawołał imię ciemnoskórego, lecz rozeszło się ono jedynie echem po pustym mieszkaniu.
Zdenerwował się... To mało powiedziane.
Był zły na siebie, na Brandona i z jakiegoś powodu na Julie.
Siebie zdążył w myślach zwyzywać, Brandona nie było, a on musiał jakoś wyładować swoją złość, której początek nie był znany nikomu.
Sięgnął więc po swoją komórkę leżącą pod poduszką, zignorował kilka wiadomości od Cassie i od razu skierował swoje palce na konwersację z Julie.
Godzina w rogu wskazywała 14:14.

Potok słów sam płynął z jego myśli, przelewając się na nieszczęsny ekran kilkuletniego smartfona, w który właśnie gorączkowo uderzał palcami, wypominając dziewczynie wszystko, co mu wtedy na sercu leżało, a było tego dosyć sporo.

To, jak go zostawili. To, jak się nim nie interesowali przez długi czas. To, że miała czelność zaprosić Brandona a potem jego, nie informując go o obecności bruneta.

Jednak wciąż w tyle głowy winił się, choć nie wiedział za co.
Czuł się, jakby zranił Brandona.
Zranił go, bo przespał się z nim, lecz... przecież nic nie wskazywało na to, że blondyn zmienił się w ciągu tych kilku lat; wręcz przeciwnie. Przecież żył w dwuznacznym, chorym "związku" z drobną blondynką, a oni sami pieprzyli się ze sobą i z losowymi osobami na wielu równie losowych imprezach, nie wiążąc się z nikim na stałe, bo... sam nie wiedział czemu. Chyba po prostu nie był gotów.

Milion myśli przechodziło przez jego głowę, a kolejne milion przekierowywał na konwersację z Julie, która najpewniej z kacem odczytywała te wyznania, które rozsadzały jej telefon wibracjami.
Z jednej strony dosyć irracjonalnie się przejął całą tą sytuacją, a z drugiej - nie wiedział co poradzić. Nie sądził, że brunet tak zareaguje na coś, co niegdyś przychodziło mu z taką łatwością. To on był inicjatorem całego ich niedorzecznego układu z czasów nastoletnich, więc jak śmiał wykorzystywać to przeciwko Cameronowi?

Po zakończeniu swojej tyrady cisnął telefonem na łóżko i wstał, nie patrząc nawet, jak urządzenie uderza o ścianę. Nie chciał się odwracać, spoglądać na smartfona w obawie, że Julie odpowie, a jego nerwy ponownie zostaną wystawione na próbę.
Sam nie wiedział, czemu był zły. Może dlatego, że znów nic nie szło po jego myśli. Może dlatego, że czuł się wewnętrznie niespełniony, a teraz jeszcze będzie musiał martwić się o uczucia byłego kochanka, który bez słowa wyparował z jego mieszkania, pozostawiając go zupełnie zmieszanego.

dalliance • bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz