Gdy Krzysztof i Szymon weszli do pokoju, wtedy to Megan zrobiła się lekko czerwona. Jej starsza siostra tylko przemrużyła oczami.
- Moi chłopcy nam pomogą, Joy i Sammy ich pamiętają z wydarzeń z 1974 roku. - powiedziała Dorota.
- Dzień dobry, ja jestem Krzysztof.
- A ja Szymon. Smacznego życzymy.
- Chłopcy możecie powoli rozkładać sprzęt.
Megan obserwowała, jak rozkładają sprzęt Krzysztof i Szymon.
- Proszę pokażcie mi miejsce, w którym to się wszystko zaczęło. - zwróciła się do domowników Dorota.
- Będzie to pokój Sary. Wtedy Sara mówiła, że całym łóżkiem trzęsło. - powiedziała Abigail.
- Dobrze, to chodźmy tam.
Abigail wraz z mężem, księdzem i Sammy idą na górę do pokoju Sary.
- Wy zostańcie dzieci tutaj, zostaniecie tutaj z pracownikami od Pani Doroty. - mówi Abigail.
- Oki... - jako pierwsza odpowiedziała Megan.
Idą powoli po schodach. Jako pierwsza idzie Dorota, za nią ksiądz. Dorota wyraźnie coś ,, czuje ". Jej wyraz twarzy zrobił się lekko przestraszony.
- Na prawo proszę. - powiedziała Abigail do Doroty.
- I ten pierwszy pokój z prawej strony.
Dorota otwiera drzwi. Te zaś lekko skrzypią. Wchodząc do pokoju, Dorota słyszy krzyki. Były to krzyki poprzednich domowników...
- Czujesz coś ? - pyta się ksiądz.
- Tutaj wydarzyło się coś na prawdę strasznego.
- Wiem, bo sam byłem tego świadkiem.
Wszyscy są już w pokoju Sary. Dorota podchodzi do okna, które jest zaraz naprzeciwko. Patrzy przez szybę i widzi......chłopca z zielonymi oczami. Chłopiec patrzy prosto na Dorotę. Po chwili chłopiec wyciąga prawą rękę i wskazuje palcem na okno. Dorota jest przerażona. Odsunęła się parę kroków do tyłu. Do Doroty podchodzi Sammy.
- Co jest ?
- Widziałam...
- Ale co ? - teraz spytał się Robert.
- Dziecko, zjawę...tam na dworze.
Do okna podchodzi Abigail i...nie ma nikogo.
- Było tam dziecko z zielonymi oczami. - mówi Dorota.
- Joy pobłogoskaw to miejsce, a najlepiej...cały dom. - dokończyła.
Ksiądz odprawia modlitwę. Wyciąga Biblię, krzyż i wodę święconą.
Tymczasem dzieci Sigginów wraz z Szymonem i Krzysztofem siedzą w salonie. Pracownicy Doroty dalej rozkładają sprzęt. Do Krzysztofa podchodzi Megan.
- Długo już pracujecie z Panią Dorotą ? - z lekkim uśmieszkiem spytała się Megan.
- Ja pracuję z 7 lat, a Szymon z 6. A Ty ile masz lat ?
- 16. - z szerokim uśmiechem odpowiedziała dziewczyna.
Tymczasem Krzysztof podszedł do Sindi.
- Ona tak do każdego ? - lekko zaśmiał się Krzysztof.
- Tak. Każdy chłopak, jaki jej się spodoba to od razu zaczyna gadkę z nim. - odpowiedziała Sindi.
- Jestem Krzysztof tak w ogóle. Nie poznaliśmy się jeszcze.
- A ja Sindi.
- Przepraszam, że tak od razu, ale...długo to się już dzieje ?
- Z jakieś 4 dni. Widzimy kogoś, raczej ich, zjawy, demony...nie wiem, jak wy tam to nazywacie. Nie wiem czego chcą. Uczepili się Sary. Był w ona w takim choby w transie.
Mina Krzysztofa zrobiła się nieco tęga.
- Próbują posiąść was, wasze dusze. Tym się żywią. Widocznie wasza Sara stała się najładniejszą ofiarą. Jest mała jeszcze. Nie do końca wie, co to wiara. Dlatego stała się ich ,, łupem ".
- Jest szansa, żeby ich zniszczyć albo uwolnić się chociaż.
- Zniszczyć to by musiałby już ksiądz, biskup albo i nawet papież. Uwolnić się ? Obojętnie, gdziekolwiek pójdziecie to oni pójdą za wami chyba, że...da się im to czego chcą. A chcą któregoś z was.
Mina Sindi zbladła.
- Czy pięć lat temu udało się wam kogoś ocalić ? - pytała Sindi
Krzysztof nie odpowiedział tylko spojrzał w dół i później na Sindi.
- ( Chodźcie tutaj )
Takie szepty usłyszeli Szymon, Krzysztof, Sindi i Megan. WWszyscy w piątkę poszli na środek salonu i trzymają się w kupie.
- Co to było ? - spytała się Sara.
- Ktoś tu jest. - mówi Szymon.
- ( Chodźcie się pobawić, lubicie bawić się z Annabelle, my też lubimy. Chodźcie z nami )
Głos jest cichy od jakby małej dziewczynki. Szepty krążą po salonie. Po chwili widać, że z korytarza na podłodze widać cień. Wchodzi powoli do salonu. Zatrzymuje się na drzwiach. Widać wyraźną posturę demona...