zniknięcie #17

110 5 0
                                    

Wiola Obudziła się w ramionach Huberta po czym wstała żeby naszykować jedzenie psu.

W kuchni jednak nie zastała jak zawsze Dżojki czekającej przy miseczce z jedzeniem. Znalazła ją przy oknie wpatrzoną w las.

Wiola pomyślała że ta moze chcieć na spacer więc szybko włożyła coś na siebie i wyszła z psem na dwór.

Na dworze Dżojka wycelowała prosto w las jakby czegoś tam szukała. Wiolce to nie przeszkadzało ponieważ sama lubiła takie spacery.

Tak gdzieś po 20 minutach byli już głęboko w lesie gdzie dżojka nagle usiadła.

Wiola zamyślona i zdezorientowana szybko zdjeła słuchawki i zaczeła się rozglądać gdzie są.

Do okoła były znajome jej tereny lecz jedna nowosć a dokładniej ceglany dom z drewnianym dachem i oświetlonymi oknami.

Wiola powoli podszedła tam z Dżojką i zapukała do starych zardzewiałych drzwi. Co było dziwne bo wiola pierwszy raz widziała ten dom a bywała w tym miejscu dosyć często.

Po kilku krokach zrozumiała dlaczego ten dom jest dla niej nowością.

Do okola wszędzie leżały krzaki co oznaczało że dom był zarośnięty. A wiola często przychodziła tu zamyślona i nie zwracała na to uwagi.

W końcu odważyła się zapukać a drzwi natychmiastowo otworzyły się jakby ktoś na nia czekał.

W drzwiach staneła staruszka która przedstawiła się jako Pani Marzena. (Obiecałem że będzie więc jest XDD)

Zaprosiła Wiole do środka i dosyc szybko zaczeły temat.

Pani Marzena opowiadała że za lat uczyła dzieci w szkol ale niestety musiała odejść więc zaczeła szukać innego powołania.

Szybko zauważyła że tereny leśne bardzo jej się podobają więc w nich zamieszkała.

Wiola nie była już zdziwiona tylko zaskoczona czemu dżojka chciała tu przyjść i skąd wiedziała o tym domu.

Po rozmowie okazało się że był to pies staruszki ale zły pan przyszedł i zabrał jej tego psa. Wioli zrobiło się przykro a nawet chciała wzrócić psa jednak ta uznała że dom psa jest teraz w ich domu.

Po dosyć długiej rozmowie bo wiola przesiedziała u niej cały dzień ta postanowiła się zwijać. Przy wyjściu staruszka powiedziała że żeby zwalczyć problem czasem trzeba zwiedzić jego fundamenty.

Wiola nie zrozumiała ale to olała.
Zebrała Dżojke i poprostu wyszła żegnając się.





Jakoś w środku lasu zadzwonił jej telefon był to kamerzysta.

-Halo!?
Powiedział zdenerwowany kamerzysta
-No hej co się stało?
-nic ci nie jest?
Zapytał zdziwiony
-No nic. Byłam z Dżojką na spacerze i zasiedziałam się u takiej staruszki.
-Martwiliśmy się z ekipą bo zniknełaś ty i Kain.

Wioli lekko mocniej zabiło serce.

-Jak to? Gdzie jest Kain?
-No właśnie nie wiemy.
-Dobrze za chwile będe.

Wiola przyśpieszyła kroku i po 20 minutach znalazła się w domu.

Kuzyn poinformował ją że Hubert wyszedł poszukać Kaina, Kamerzysta przeszukuje z Kariną monitoring i jego pokój.

Wiola zaczeła się rozglądać po domu i znalazła origami. Mocno się zdziwiła ale uznała że może to być coś co jej pomoże.

Po przeszukaniu kuchni poszła do łazienki gdzie znalazła troszke krwi. Wzieła wacik po czym wsadziła go do pojemniczka.

Dalej przeszukała jego pokój pomagając Kamerzyście i karinie ale znalazła kolejną rzecz dopiero w pokoju Dredziarza. Był tam rudy lis i karabinek zabawkowy.

Nie wiedziała po co to komu.

Zawołała Gianne żeby ta jej pomogła i razem dosyć sporo siś dowiedziały. Rudy włos symbolizował lisa. Krew była Kaina. Origami nawiązywało do Adriana a karabinek nawiązywał do Aleksi.

Razem szybko doszli do wniosków że to mogła być ich sprawa. Jednak że Adrian nie żyje a Aleksi znikneła jak uciekające powietrze znowu utkneli w ślepym zaułku.

Gianna obiecała że spróbuje coś wymyślić a tym czasem poprostu poszła spać.

1:28

Cała ekipa już spała oprucz Wioli która czekała na Huberta.

Hubert wszedł niebawem z spuszczoną głową.

Wiola podeszła i go przytuliła mówiąc słowa otuchy że napewno go znajdą.

Hubert odwzajemnił przytulenie po czym poszedł di kuchni się napić i coś zjeść na szybko.

Wiola poszła do pokoju i się położyła jednak wcześniej obeszła jeszcze dom tak sobie.

Hubert niedługo potem dołączył do niej i ją przytulił. Mało brakowało żeby ten nie uronił łzy.







Rano gdy Wiola się obudziła zauważyła na twarzy Dredziatego jakby limo.

Niezapokoiło ją to lecz wolała nic nie wnioskować.

Zeszła na dół do kuchni gdzie czekała ją nie przyjemna niespodzianka. Podeszła do lodówki a kiedy ją zamkneła i się odwróciła zobaczyła obcego.

Człowiek miał metalową maske na całą głowe i metalową ręke a przynajmniej dłoń bo tyle było widać.

Postać była ubrana s czarne ciuchy typu legginsy a na dodatek na górze maski miała jakby doczepiane rogi.

Wiola zaczeła krzyczeć i za chwile na dole stał już cały squad.

Postać obruciła się i jej jak dotąd całkowicie czarne oczy zaświeciły czerwonym blaskiem.

Kamerzysta z Hubertem odrazu ruszyli na postać lecz ta odepchneła ich dwoma ruchami.

Karina uciekła do góry żeby zwołać ochrone a (tu zapomniałem ich imion. Chodzi mi o tego "aktywiste" lgbt i kuzyna wioli) ??? Z kuzynem ruszyli na człowieka. Tym udało się zadać ruchy ale też odlecieli na odległość.

Hubert znowu podbiegl i zadał mu mocny cios w szyję ale jednak on też dostał 4 w brzuch i jeden ostatni w szczęke po czym poleciał jak balon nadmuchany helem.

Gdy weszła ochrona postaci już nie było a po niej zostało tylko origami.

Wszyscy wstali oprucz dredziarza który wyleciał przez zamknięte okno.

Wyglądało to tak że uderzył mocno w szybę i wyleciał na betonową atlane.

Wiola z resztą ekipy do niego podlecieli ale Hubert leżał obity i nie przytomny.

Dredziarz ~ Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz