*LUCY
Czas znowu mijał wolno. A przynajmniej tak się zdawało. Nie miałam pojęcia, czy jest dzień, czy noc.
Brunet przychodził bardzo rzadko. Zawsze miał dla nas chleb i mleko. Patrzył wtedy na mnie. Dopóki wszystkie nie zjadłyśmy czułam na sobie jego wzrok.
Ja spoglądałam na niego tylko gdy wchodził. Jego twarz wyrażała potworne zmęczenie. Po za tym zdawał się być smutny.
To nie był miły widok. Wbrew pozorom brakowało mi go. Te miesiące spędzone wspólnie na górze były całkiem przyjemne. Brunet zachowywał się inaczej. Nawet zmienił się w stosunku do dziewczyn. Mówiły, że jest łagodniejszy.
Nie rozumiałam tylko, dlaczego nas więził. Tak bardzo chciałam się dowiedzieć, ale jednocześnie bałam się odpowiedzi. Wiedziałam, że nie powie mi nic dopóki one będą obok.
Drzwi się otworzyły, a chłopak wszedł do środka. Podtrzymywał ledwie idącą Jess. Podszedł z nią powoli do ściany i zapiął jej ręce w kajdanki.
Zanim odwrócił się w moją stronę, zdążyłam spyścić wzrok na podłogę. Wiedziałam, że podejdzie do mnie. Każdą z dziewczyn już zaprowadził do łazienki na kąpiel, zostałam mu tylko ja.
Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Czułam jak mi się przygląda. Gdy zrozumiał, że nie spojrzę na niego, delikatnie złapał moje ręce i odpiął kajdanki.
Pociągnął mnie w górę, zmuszając do wstania i wciąż trzymając mnie za ręce wyprowadził z pokoju. Zamknął drzwi za mną i ruszyliśmy w stronę schodów.
Brunet automatycznie splótł nasze palce. Wiedziałam, że co chwilę na mnie zerka. Czułam to. Ale bałam się spojrzeć na niego.
Gdy weszliśmy do łazienki, zamknął za nami drzwi. Puścił moją rękę i stanął przede mną. Jego dłoń powędrowała do mojej brody. Złapał ją i delikatnym ruchem podniósł, abym spojrzała na niego.
Przez chwilę uciekałam wzrokiem, ale w końcu poddałam się i spojrzałam na jego twarz. Usta miał lekko rozchylone i bardziej suche niż ostatnio. Miał dwu dniowy zarost, przez co wydawał się dużo starszy niż był. Niepewnje podniosłam wzrok wyżej i spojrzałam w jego oczy. Niemal krzyknęłam z przerażenia.
Jego ciemne, brązowe oczy, wyrażały ogromny ból. Sprawiały, że czułam się winna, chociaż nie zrobiłam nic złego. Czułam jakbym zaraz miała ugiąć się pod ciężarem jego bólu.
On położył swoją dłoń na moim policzku, głośno przełykając ślinę. Jego wzrok cały czas był utkwiony w moim. Nawet ma sekundę nie spojrzał na moje usta, czy ciało. Cały ten czas patrzył w moje oczy.
-tęsk...-
-powinieneś się ogolić-zaczęliśmy w tym samym czasie, ale brunet słysząc mój głos zamilkł.
-i wyspać-dodałam po chwili.
Chłopak kiwnął głową ze zrozumieniem.
-wykąpiesz się-powiedział i odsunął się ode mnie.
Podszedł do umywalki i oparł się o nią. Spuścił głowę między ramionami, przymykając oczy.
Spojrzałam na niego z żalem. Był przemęczony. Zajmował się trójką dzieci, miał ciężką pracę, a jeszcze dodatkowo musiał dbać o nas. Oczywiście, mógł nas nie więzić. Prawdopodobnie każdy, kto by usłyszał o tym, że Bill w swoim domu więzi porwane kobiety, powiedziałby, że jest bandytą i złym człowiekiem. Prawdopodobnie powiedziałby to używając gorszych słów.
Jednak ja wiedziałam, że to nie była jego wina. Przecież on chciał tylko mieć synów i uchronić ich przed ''złem'', czyli nami. Kobietami.
Ciepriał sam, przez swoją matkę, przez to, że nikt nie chciał mu pomóc i wytłumaczyć, że kobiety nie są wcale złe.
Myślę, że powoli się do tego przekonywał. Może trochę dzięki mnie? Z tego co mówił byłam pierwszą tak bliską mu osobą. Musiał mnie kochać. Przecież sam to kiedyś powiedział.
Musi wciąż mnie kochać. Ufa mi. Powie mi wszystko gdy go zapytam. Tylko czy nie zranię go jeszcze bardziej?
Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu, lekko je ściskając.
-wszystko okej?-spytałam.
Bill tylko kiwnął głową.
-idziesz zaraz spać?-zadałam kolejne pytanie.
Tym razem chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie. Przez chwilę jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu ponownie kiwnął głową.
-hej, powiedz coś, nie jesteś koniem-zaśmiałam się cicho-cokolwiek, tylko powiedz-
Patrzył na mnie z jedną brwią lekko podniesioną. Jego usta nawet nie drgnęły.
-proszę, odezwij się-powiedziałam nerwowo, lekko nim potrząsając.
-od kiedy się o mnie martwisz?-zapytał lekko zachrypniętym głosem.
-od dawna-odpowiedziałam niemal od razu bez namysłu.
-z pewnością-powiedział ironicznie odwracając się do mnie tyłem-wykąpiesz się? Bo jak sama zauważyłaś, powinienem się wyspać, a jest już noc-
-co?-spytałam nie będąc pewna czy się nie przesłyszałam.
Mówił jak typowy dupek. Nie jak Bill którego znałam, ani jak chłopak, który mnie porwał i więził. Brzmiał jak rozkapryszona nastoletnia księżniczka z fochem. Z tym, że miał już ponad 20 lat, był mężczyzną i ojcem.
Wzruszył ramionami i pokazał mi ruchem głowy, że mam wejść pod prysznic. Zrobiłam to nie co oburzona, nawet na niego nie patrząc.
Chciałam z nim porozmawiać tak jak kiedyś. Myślałam, że on też tego chciał. Ale skoro nie, to nie.
CZYTASZ
Jesteście moje - Kontynuacja/Zakończenie
RomancePonieważ nie mogę dostać się do starego konta ( @dziubeczek02 ), założyłam nowe, na którym kończę to opowiadanie. Jest to tylko zakończenie książki. Początek znajduje się na starym profilu. Książka opowiada o młodym mężczyźnie, który w swoim otoczen...