106

3.9K 62 10
                                    

*BILL

Wróciłem do domu późnym wieczorem. Było ciemno, więc od razu skierowałem się do pokoju chłopców.

Pan Harriss siedział na krześle, bawiąc się z Jamesem samochodami. Chłopiec pokazywał mu swój nowy tor i samochodziki.

-dzień dobry, przepraszam, że tak późno...-

-nic nie szkodzi, dobrze spędziliśmy czas. Lucas i Cole są wykąpani, dopiero poszli spać, w lodówce jest budyń czekoladowy, który zrobiliśmy-powiedział staruszek wstając ze swojego miejsca.

-nawet nie wiem jak mam dziękować-

-przestań, opiekowanie się nimi to sama przyjemność-dodał patrząc na śpiących chłopców w łóżeczkach-będę się zbierał, do jutra James-

Zostawiłem chłopca na chwilę w pokoju i zszedł odprowadzić Pana Harrissa. Staruszek ubrał się w starą kurtkę, na głowę nałożył kapelusz, pożegnał i wyszedł.

Wróciłem na górę. James sprzątał zabawki i książki porozrzucane po pokoju.

-hej, jak minął dzień?-spytałem siadając obok chłopca i biorąc go na kolana.

-fajnie, ale chciałem się jeszcze z Tobą pobawić-powiedział wtulając się we mnie.

-wiesz, jutro też cały dzień pracuję, ale za to pojutrze mam wolne. Może wtedy się pobawimy, hm?-

-tak, tak, tak!-pisnął radośnie chłopiec.

-dzisiaj ćwiczyłem z Panem Harrissem wstrzymywanie oddechu, policzysz mi ile wytrzymam pod wodą?-spytał James biorąc piżamkę i kierując się do łazienki.

-oczywiście-

Poszedłem za pięciolatkiem do łazienki.

-*-

Zszedłem po schodach na dół. Była 4 w nocy, a ja nie mogłem spać. Otworzyłem drzwi. Dziewczyny spały.

Spojrzałem na Lucy. Jej blond włosy zakrywały prawie całe ciało, gdy leżała zwinięta w kulkę. Były długie. Od razu podszedłem do dziewczyny.

Rozpiąłem jej kajdanki, a blondynka się przebudziła. Złapałem ją i podniosłem, przez co wydała z siebie cichy pisk zaskoczenia. Spojrzałem na pozostałe dziewczyny i z ulgą stwierdziłem, że śpią.

Wyszedłem z Lucy na rękach z pokoju, zamknąłem drzwi i skierowałem się do pokoju obok. Posadziłem ją na łóżku. W pomieszczeniu było bardzo zimno, więc podszedłem do komody w poszukiwaniu jakiejś bluzki. Zawsze miałem zapasowe ubranie na wszelki wypadek.

-co Ty robisz?-spytała w pewnym momencie.

-jest zimno, zamarzniesz przez noc-odpowiedziałem, gdy udało mi się znaleźć koszulkę-nałóż ją-rzuciłem ubranie i wyjąłem z komody białe prześcieradło.

-nie-powiedziała krótko patrząc na mnie jakby zdenerwowana.

-czemu?-

-a czy którejś z dziewczyn zaoferowałeś kiedyś koszulkę na noc, żeby nie zamarzły?-spytała.

-przecież jesteś inna niż one-

-ha, a to ciekawe. Traktujesz nas tak samo, więzisz nas wszystkie w piwnicy, głodzisz, gwałcisz-zaczęła wyliczać na palcach.

-Lucy, o czym Ty mówisz, nigdy Cię nie zgwałciłem-mówię spokojnie, klękając przed nią-jesteś ważniejsza od nich-

-dlaczego? Dlaczego nie możesz traktować mnie tak samo jak traktujesz resztę?-

Bo jesteś inna.

Bo Cię lubię.

Bo za Tobą tęsknię.

Bo Cię chyba kocham.

-no jasne, zapomniałam, że księżniczka jest obrażona-powiedziała wyrzucając ze złością ręce w górę.

Obróciła się, przeturlała na drugi koniec łóżka i położyła się tyłem do mnie.

Przez chwilę stałem nad nią, zastanawiając się co powiedzieć. Pewnie miała rację i zachowałem się paskudnie w stosunku do niej. Tamten dzień był wyjątkowo paskudny, a ona nie specjalnie co prawda, ale zniszczyła go jeszcze bardziej.

Zdjąłem z siebie dresy i złapałem za koniec koszulki. Przełknąłem ślinę, przez chwilę się wahając. Przecież on już kiedyś widziała mnie bez koszulki, nie wytknie mnie palcem. Ona jest inna.

Jednym ruchem zdjąłem bluzkę i odłożyłem wraz ze spodniami na brzeg łóżka. Rozłożyłem prześcieradło, wślizgnąłem się do łożka i przykryłem naszą dwójkę.

Przyciągnąłem do siebie Lucy, która z początku trochę się wyrywała. Objąłem ją ramionami i wtuliłem się w jej włosy.

Jesteście moje - Kontynuacja/ZakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz