*BILL
Siedziałem na dywanie obserwując, jak dwa maluchy bawią się plastikowo-gumowymi ludzikami. Słodko wyglądali. Lucas co chwilę brał ludziki do buzi, a Cole raczkował do szafki i z powrotem, aby podać mu kolejne zabawki.
Skupiłem się bardziej na młodszym. Zawołałem go, a on spojrzał w moją stronę. Kąciki ust same uniosły mi się do góry.
-tata, zobacz-poczułem szarpanie za ramię.
Podniosłem wzrok na James'a. Byli tacy podobni do siebie. Mieli ciemniejszą skórę, brązowe oczy i słodkie brązowe loczki.
-tato no, spójrz na Col'a-ręką wskazywał na brata stojącego przy szafce.
-widzę synku-powiedziałem.
Wróciłem wzrokiem do Lucasa. Wróciłem wzrokiem do Lucasa, uświadamiając sobie, że Cole stoi prze szafce. Stoi.
Zerwałem się w stresie i ponownie spojrzałem ja chłopca. Stał prze szafce z Jamesem, któr podszedł do niego.
Również powoli podszedłem i gdy byłem metr od nich klęknąłem na jedno kolano.
-chodź do mnie Cole-
Chłopiec spojrzał na mnie nie pewnie. Zrobił dwa małe kroczki, jednak wciąż trzymał się szafki. Bał się puścić.
-dda, tata-powiedział wskazując na mnie
-tak, chodź do mnie, chodź do taty-szepnąłem czując łzy pod powiekami.
Brunet stał chwilę, aż w końcu delikatnie puścił szafkę. Powoli i ostrożnie zrobił krok, lekko się przy tym chwiejąc. Gdy już stał prosto, postawił kolejny krok i kolejny, aż wylądował w moich ramionach.
James zaczął skakać i krzyczeć z radości, a ja mocno przytuliłem chłopca.
-*-
Siedziałem z Jamesem w jadalni. Chłopiec jadł na kolację spaghetti, a ja szukałem informacji w komputerze.
-tato, coś się stało?-spytał patrząc na mnie.
Westchnąłem ciężko, zamykając klapkę urządzenia.
-lubisz Lucy?-
-taak-pisnął pięciolatek.
-zostałbyś z nią i z braćmi, jeżeli bym wyjechał?-
-bez Ciebie?-chłopiec wstał od stołu i podszedł do mnie.
Odsunęłem się, żeby pozwolić mu usiąść na moich kolanach.
-na kilka dni?-
Przeczesałem jego włosy, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-na bardzo długo-
-nie chce, żebyś wyjeżdżał-powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy.
-hej, skarbie nie płacz-wziąłem jego małą buźkę w dłonie i otarłem łzy kciukami.
-też nie chcę wyjeżdżać, ale jeżeli będę musiał, to zostaniesz z Lucy i z braćmi, zaopiekujesz się nimi?-
-a wrócisz do nas szybko?-z jego oczu leciało co raz więcej łez.
-najszybciej jak się da-przytuliłem go mocno nie mogąc patrzeć jak cierpi.
Chłopiec trząsł się w moich ramionach, cicho szlochając. Gładziłem jego główkę, chcąc go choć trochę uspokoić.
Siedzieliśmy tak długo. Gdy w końcu James przestał płakać wyprostował się i podniósł jedną rączkę, zaciskając pięść i wystawiając mały palec.
-obiecaj, że wrócisz-
Patrzyłem w jego brązowe oczka. Czekał zniecierpliwiony na odpowiedź. Tak bardzo go kochałem, chciałem, żeby był ze mną zawsze.
Chciałem, żeby był szczęśliwy. Ale czy mógł być szczęśliwy w zamknięciu? Przecież nie mógł siedzieć w domu całe życie. Kiedyś dowiedziałby się kim jestem. A wtedy byłoby już za późno na wyjaśnienia.
Teraz też może być za późno. Jednak wolałem żyć z nadzieją, że będę mógł do niego wrócić.
-wrócę, obiecuję-zacisnąłem nasze palce.
-*-
Jedyne, co mogę to Was przeprosić.
Więc przepraszam, za tak długi brak rozdziałów.
Mam nadzieję, że wena do mnie wróci i rozdziały będą pojawiać się częściej.
Trzymajcie się zdrowo!
CZYTASZ
Jesteście moje - Kontynuacja/Zakończenie
RomancePonieważ nie mogę dostać się do starego konta ( @dziubeczek02 ), założyłam nowe, na którym kończę to opowiadanie. Jest to tylko zakończenie książki. Początek znajduje się na starym profilu. Książka opowiada o młodym mężczyźnie, który w swoim otoczen...