108

3K 71 8
                                    

*BILL

Siedziałem na dywanie obserwując, jak dwa maluchy bawią się plastikowo-gumowymi ludzikami. Słodko wyglądali. Lucas co chwilę brał ludziki do buzi, a Cole raczkował do szafki i z powrotem, aby podać mu kolejne zabawki.

Skupiłem się bardziej na młodszym. Zawołałem go, a on spojrzał w moją stronę. Kąciki ust same uniosły mi się do góry.

-tata, zobacz-poczułem szarpanie za ramię.

Podniosłem wzrok na James'a. Byli tacy podobni do siebie. Mieli ciemniejszą skórę,  brązowe oczy i słodkie brązowe loczki.

-tato no, spójrz na Col'a-ręką wskazywał na brata stojącego przy szafce.

-widzę synku-powiedziałem.

Wróciłem wzrokiem do Lucasa. Wróciłem wzrokiem do Lucasa, uświadamiając sobie, że Cole stoi prze szafce. Stoi.

Zerwałem się w stresie i ponownie spojrzałem ja chłopca. Stał prze szafce z Jamesem, któr podszedł do niego.

Również powoli podszedłem i gdy byłem metr od nich klęknąłem na jedno kolano.

-chodź do mnie Cole-

Chłopiec spojrzał na mnie nie pewnie. Zrobił dwa małe kroczki, jednak wciąż trzymał się szafki. Bał się puścić.

-dda, tata-powiedział wskazując na mnie

-tak, chodź do mnie, chodź do taty-szepnąłem czując łzy pod powiekami.

Brunet stał chwilę, aż w końcu delikatnie puścił szafkę. Powoli i ostrożnie zrobił krok, lekko się przy tym chwiejąc. Gdy już stał prosto, postawił kolejny krok i kolejny, aż wylądował w moich ramionach.

James zaczął skakać i krzyczeć z radości, a ja mocno przytuliłem chłopca.

-*-

Siedziałem z Jamesem w jadalni. Chłopiec jadł na kolację spaghetti, a ja szukałem informacji w komputerze.

-tato, coś się stało?-spytał patrząc na mnie.

Westchnąłem ciężko, zamykając klapkę urządzenia.

-lubisz Lucy?-

-taak-pisnął pięciolatek.

-zostałbyś z nią i z braćmi, jeżeli bym wyjechał?-

-bez Ciebie?-chłopiec wstał od stołu i podszedł do mnie.

Odsunęłem się, żeby pozwolić mu usiąść na moich kolanach.

-na kilka dni?-

Przeczesałem jego włosy, zastanawiając się nad odpowiedzią.

-na bardzo długo-

-nie chce, żebyś wyjeżdżał-powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy.

-hej, skarbie nie płacz-wziąłem jego małą buźkę w dłonie i otarłem łzy kciukami.

-też nie chcę wyjeżdżać, ale jeżeli będę musiał, to zostaniesz z Lucy i z braćmi, zaopiekujesz się nimi?-

-a wrócisz do nas szybko?-z jego oczu leciało co raz więcej łez.

-najszybciej jak się da-przytuliłem go mocno nie mogąc patrzeć jak cierpi.

Chłopiec trząsł się w moich ramionach, cicho szlochając. Gładziłem jego główkę, chcąc go choć trochę uspokoić.

Siedzieliśmy tak długo. Gdy w końcu James przestał płakać wyprostował się i podniósł jedną rączkę, zaciskając pięść i wystawiając mały palec.

-obiecaj, że wrócisz-

Patrzyłem w jego brązowe oczka. Czekał zniecierpliwiony na odpowiedź. Tak bardzo go kochałem, chciałem, żeby był ze mną zawsze.

Chciałem, żeby był szczęśliwy. Ale czy mógł być szczęśliwy w zamknięciu? Przecież nie mógł siedzieć w domu całe życie. Kiedyś dowiedziałby się kim jestem. A wtedy byłoby już za późno na wyjaśnienia.

Teraz też może być za późno. Jednak wolałem żyć z nadzieją, że będę mógł do niego wrócić.

-wrócę, obiecuję-zacisnąłem nasze palce.

-*-

Jedyne, co mogę to Was przeprosić.

Więc przepraszam, za tak długi brak rozdziałów.

Mam nadzieję, że wena do mnie wróci i rozdziały będą pojawiać się częściej.

Trzymajcie się zdrowo!

Jesteście moje - Kontynuacja/ZakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz