112

1.9K 72 19
                                    

*BILL

Jak przez mgłę docierał do mnie spanikowany głos Lucy. Było mi strasznie zimno. Próbowałem otworzyć oczy.

-Billy, proszę-kolejna próba i nic. Poczułem jej zapach i włosy łaskoczące moją twarz.

-no obudź się, przecież oddychasz-poklepała mnie po twarzy.

Podjąłem kolejną próbę i na moment błysnęło mi światło. Zobaczyłem jej wystraszoną twarz i załzawione oczy.

-no już, proszę-szepnęła.

Zebrałem się w sobie z całych sił i ostatni raz spróbowałem otworzyć oczy. Czułem jej dłoń od spodu trzymającą moją głową. Jej palce gładzące moją dłoń.

Widziałem ją.

Nasze pierwsze spotkanie. Jej błękitną spódnice. Jak spała w moim łóżku. Jej długie włosy, które zaplotłem w warkocz.

Widziałem ją.

Jej strach, gdy zrozumiała, że ją porwałem. Jej wielkie oczy gdy weszła do pokoju na dole.

Widziałem ją.

Jej sprawne rączki i język. Jej obrzydzenie do mnie.

Widziałem ją.

Jej odwagę i jej spryt, gdy chciała pomóc Samancie. Jej poświęcenie.

Widziałem ją.

Gdy leżała w wannie, przy naszym pierwszym razie. Jej niepewny uśmiech, po alkoholu i to jak mnie przytuliła pierwszy raz.

Widziałem ją.

Jej bunt i późniejszą pomoc w ratowaniu syna. Jej troskę, gdy opiekowała się nim i każdym z chłopców.

Widziałem ją.

Jak czytała moje książki, jak leżała u mojego boku, jak grała ze mną w karty.

Widziałem ją.

Jak pomagała mi się uspokoić każdej nocy, gdy przebudziłem się z koszmarów o matce.

Widziałem ją.

Jej serce, gdy wróciła do reszty dziewczyn. Jej radość i szczęście, gdy tańczyła ze mną i oglądała filmy. Jej miłość, gdy leżeliśmy poprzedniej nocy, gdy sama chciała ze mną być.

Zmrużyłem oczy przez nadmiar światła, żeby po chwili wolno je otworzyć i ujrzeć jej zapłakaną twarz.

Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.

-Bill...-

-nie mów-powiedziałem z trudem łapiąc się za bolące miejsce. Od razu spojrzała na mój brzuch-musisz zatrzymać...-

-już-zerwała się, by po chwili wrócić z białym prześcieradłem w rękach. Chciała go przyłożyć do rany, ale na chwilę się zatrzymała.

-nie wyjmuj-powiedziałem, widząc jak myśli co zrobić z kawałkiem szkła.

Kiwnęła głową i delikatnie przyłożyła do rany materiał. Lekko uciskała go dłonią, po czym znów spojrzała na moją twarz. Podniosłem jedną rękę, a ona od razu złapała ją wolną dłonią.

-przepraszam-szepnęła.

-Lucy-wziąłem głęboki oddech-obiecaj mi-ból narastał, a oddychanie było co raz cięższe-że zajmiesz się chłopcami-

-co Ty mówisz, Billy, zaraz przyjedzie karetka, uratują Cię, powiesz im wszystko, o swojej matce, o tym co Ci robiła, to przez nią, zbadają Cię i wrócisz do nas-

-James otworzy drzwi tylko Tobie, zajmij się nim-powiedziałem, czując narastające w koło zimno.

-Billy!-potrząsnęła moim ciałem, ale już nie miałem siły na otwarcie oczu-Billy!-

W mojej głowie wybrzmiewały tylko trzy słowa.

''Wrócisz do nas''

-*-

Gdy się obudziłem, Lucy już nie było przy mnie. Nie widziałem jej w szpitalu, ani na komisariacie w trakcie przesłuchań. Nie wiedziałam czy dobrze się czuje. Nie wiedziałem czy zajęła się chłopcami. Nie wiedziałem nic o niej i o moich synach.

-ma Pan coś jeszcze do dodania?-spytała policjantka, po tym poprosiła, abym opowiedział wszystko.

-jedna z porwanych przez Pana kobiet, Lucy Smith, powiedziała nam o bliznach jakie pozostawiło na Panu dzieciństwo-podniosłem wzrok na kobietę-ma Pan prawo do obdukcji, oraz spotkań z psychiatrą-

''Wrócisz do nas''.

Kiwnąłem nie pewnie głową.

Jedyne czego wtedy pragnąłem to wrócić do domu. Do domu, w którym będzie moich 5 synów i Lucy. Kobieta którą pokochałem.

Wszystkie sześć osób, które kochałem.

Jesteście moje - Kontynuacja/ZakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz