parę słówek na koniec

85 27 58
                                    

kohani czytelnicy, dobrzylaki!

kurka rurka...to koniec.

powiem szczerze, że płaczę pisząc te słowa i litery na klawiaturze mi się zamazują, ale muszę dodać parę słów na koniec. och, nawet nie wiecie ile chwil mi się teraz przypomina. ile razy napisałam "no ba", "kurka rurka", "no nie?" "pierdzielone stare majtki", „cherbata", jak już zawsze Justin będzie dla mnie Bimberem, jak bardzo ta historia była dla mnie ważna. jest ważna. och, dlaczego pożegnania są takie trudne? no kurka rurka

zabierając się za sierpniowy aromat nie myślałam, że będę się śmiać, płakać, wzruszać i kochać tę historię bardziej niż to możliwe. nie myślałam, że będziecie ze mną. naprawdę nie myślałam.

szczerze sądziłam, ze to będzie totalny niewypał, głupota i nikt nie będzie tego czytał. seriously.

a jednak tu jesteście.

te trzydzieści jeden dni minęło jak mrugnięciem oka. och, och, och i ach.
no kurka rurka nawet nie umiem sensownie złożyć zdania...przepraszam

nie chcę kończyć. naprawdę nie chcę.

ale sami wiecie, że zawsze musi być koniec. tak już jest. taki jest algorytm, którego nie potrafię zmienić. tak. oto koniec sierpniowego aromatu.

każdy z was odbiera tę historię inaczej. może myślicie — zachciało jej się pisać listy z błędami wiec wymyśliła sobie tę durną opowiastkę. macie rację. przecież to prawda. ale dla mnie sierpniowy aromat był malutką terapią. moją iskierką radości, gdy było źle. rozweselaczem. dzieckiem. czy teraz jest lepiej? moze tylko trochę. ten miesiąc prawie nic nie zmienił, ale mimo wszystko czuję, że ja jestem lepsza. weselsza. i bardziej uśmiechnięta. chyba moja mała terapia jednak troszkę mi pomogła.

ale to wszystko byłoby niczym, gdyby nie wy. bo przecież także byliście częścią aromatu. każdy z was. bez wyjątku. jedni bardziej, drudzy mniej, ale każdy gdzieś był. uhhh, co ja gadam, każdy z was wciąż jest częścią SA, no ba! dziękuję.

nie umiem pisać pięknych podziękowań, wybaczcie, to dlatego, że jestem złym niedobrzylakiem.

Miravelka
droga druchno Marianno, dziękuję Ci z całego serca za wszystko. za to, że zgodziłas się być druchną, potem żoną Kajtka, ale najbardziej za to, że stałaś się moją czytelniczką. częścią mojego życia. dziękuję za każdy komentarz, nawet te, z którymi się nie zgadzam...och, sun, po prostu Cię uwielbiam, to, że jesteś, to, że czuwasz! i za słownik. i za list. dziękuję Bogu za Ciebie, tak po prostu. nawet nie wiesz, jak Twoja obecność mi pomaga.

a_ish_a
Asiu, Joanno, Aśko najukochańsza! dziękuję za Twoją obecność. nie tylko tutaj, ale i w moim życiu. dziękuję za listy, komentarze, te nasze z pozoru beznadziejne ale bardzo poważne (no ba!) dyskusje i za każdy uśmiech, do którego powody mi podarowalaś. i za druchny, oczywiscie! i talksy!! sun, po prostu dziękuję za Ciebie. przepraszam, dziękuję i kocham.

Cynefia
wspaniała Dominiko, Tobie też dziękuję! za wszystko. za Twoją energię, za to, że jesteś i niby nic nie robiąc robisz dla mnie tak wiele. patrz, nawet już wiem jak masz na imię! dziękuję za każdą rozmowę, którą w komentarzu odbyliśmy, za każde słowo, które od Ciebie dostałam. za wszystko i nic. och, słoneczko, dziękuję!!

LKrason
Karolino Kasiu Marianno Krasoń, druchno
Lolu Colu, Ty jedna ślubowiczko najdroższa (ale z tym komentarzem (wiesz, kurka rurka, którym) to totalnie mnie nie przekonałaś do przejścia na drugą stronę, a Wiktor chyba musiałby być konkretnie pijany, żeby coś takiego napisać) dziękuję Ci za obecność w aromacie, Twoje caps locki, nieustępliwość no i oczywiście kiecki, bo bez nich nie byłoby ślubu! i za list ofc. dziękuję!

sierpniowy aromat ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz