7.

306 20 35
                                    

   


 Ku mojemu zaskoczeniu zakończyliśmy prace po osiemnastej. Sierżant wyszedł z gabinetu popatrzył na nas zapracowanych i powiedział abyś poszli do domów. Stwierdził, że i tak niczego już więcej nie zrobimy. Raporty były gotowe i tylko marnowaliśmy czas. Po tym jak znów zniknął w gabinecie wszyscy zaczęli się zbierać.

- To co? Widzimy się w Molly's ? - Adam spojrzał na mnie jakbym miała wiedzieć co to takiego. - Przyjdziesz prawda?

- Jasne - odparłam. - Jak tylko odgadnę co to.

- Jaja sobie robisz? - zaśmiał się.

- Adam. Ona jest z innej dzielnicy - przypomniałam mu Kim. - 1925 West Cortland Street. - Podała mi adres na kartce, który chwilę temu zapisała. - Bar naszych przyjaciół ze straży.

- Strażacy... - uśmiechnęłam się na myśl o przystojniakach z CFD - Dziękuję. Ale chyba dziś odpuszczę. - Schowałam kartkę do kieszeni i zaczęłam zbierać rzeczy. Strażacy muszą poczekać.

- Dlaczego?

- To długi dzień, chciałabym odpocząć. Może innym razem. -  Posłałam uśmiech Kim, a ta z pochmurnej miny rozpromieniła się.

- Trzymam Cię za słowo - pogroziła mi palcem i wyszła z całą reszta. No może nie całą.

- A tak naprawdę dlaczego nie chcesz przyjść? - Jay wciąż siedział za biurkiem nie patrząc na mnie tylko składając teczki.

- Powiedziałam prawdę. - Wyglądało na to, że ma na myśli siebie. - Jay nie wszystko krąży wokoło twojej osoby. Pamiętaj istnieją tez inni ludzie - zadrwiłam. - Dobranoc.


Dom był jakoś dziwnie cichy. Rzadko zdarzała się taka sytuacją. Jednak dziś to nawet dobrze. Mam tyle do przetworzenia, że nie wiem czy dałabym radę podzielić atencję na kogoś jeszcze. Usiadłam zmęczona nad gotowym jedzeniem z mikrofalówki. Wiem, że to niezdrowe, ale w takich momentach nie mam ochoty gotować. Zjadłam już połowę gdy zadzwonił telefon.

- Słucham - ze zmęczenia nawet nie spojrzałam na wyświetlacz.

- Miło, że jednak odebrałaś telefon od matki - rozbrzmiał w słuchawce południowo-kalifornijski akcent.

- Tak... gdybym sprawdziła najpierw numer pogadałabyś ze swoją starą znajomą, automatyczną sekretarką.

- Jak zwykle tryskająca humorem - odparła. Nie przyjmowała się nigdy moimi docinkami. W końcu miałam to po niej. Odkąd pamiętam rozmawiałyśmy ze sobą w taki sposób. Żadnej to nie przeszkadzało. - Co porabiasz?

- Przenieśli mnie do innego dystryktu. - wyznałam zmęczona. Mogłam to zataić, jednak znając jej dojścia, wiedziała by w ciągu następnych kilku dni, a nie dała by mi żyć, że jej osobiście nie powiedziałam.

- To nie najlepiej jak sądzę, ale patrol to patrol.

- Przenieśli mnie do jednostki specjalnej. - w słuchawce nastąpiła cisza. Wiedziałam, że nie będzie zadowolona. Nawet bardziej niż gdy powiedziałam, że zdałam egzaminy. Nie chce córki policjantki, a jeszcze bardziej nie chce córki policjantki w jednostce specjalnej.

- Mówiłaś, że nigdy...

- Wiem mamo, ale nie jest tak jak kiedyś. To zupełnie inaczej wygląda niż mi się wydawało. - oznajmiłam uspokajając ją. Nie chce wywodów z jej strony, a wiem że taki już mi szykuje. - Jest dobrze. Na razie. Jeśli przestanie być dobrze wrócę do tego co robiłam. - uśmiechnęłam się na myśli o patrolu, który jakby stracił na swojej wartości przez ostatnie kilka godzin.

Shock memories - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz