22

321 18 18
                                    

Leżałem w czułym uścisku mojego partnera, na jego łóżku i upajając się jego zapachem myślałam o tej mijającej nocy. W życiu nie postawiłabym centa na to, że znów skończę w łóżku z Halsteadem. Cóż życie jest nieprzewidywalne, a ja niekonsekwentna w postanowieniach. Jedno się nie zmieniło. Wciąż jest dobry w tym sporcie i wie co robi. Mogła bym zapomnieć o bożym świecie i zostać z nim tutaj.

- Dziś mi nie uciekniesz? - zapytałam sarkastycznie. Przez ciszę jaka zapadła słyszałam bijące serce Jaya.

- Jestem w swoim łóżku, gdzie miałbym uciec? - odparł.

- A więc wtedy wystarczyło pojechać do Ciebie? - zaśmiałam się. - Na to nie wpadłam.

- Dobrze wiesz, że gdyby nie tamten telefon, nie wyszedł bym - jego ton zmienił się na poważniejszy. Zastanawiałam się czy żałuję tego, ale chyba tak skoro wzmianka o jego ucieczce uraziła go. Miałam dość na dziś powagi, jednak może powinnam to wykorzystać i porozmawiać o ważnych dla mnie sprawach.

- Wiem, ale podroczyć się mogę - westchnęłam. Unosząc się na łokciu przesunęłam dłonią po jego torsie, aby zatrzymać się na podbródku. Włoski zarostu kuły mnie w palce, lubię to uczucie. Podniosłam się wyżej aby go pocałować. Mimo tego co robiliśmy chwilę temu zaskoczyłam go tym gestem. - Powiesz mi co naprawdę się dzieje w wydziale. - Jego twarz się napięła, ściągnął brwi a pomiędzy nimi zrobiła się zabawna bruzda. Wyglądał jak J.J., któremu każę dokończyć śniadanie.

- Nie rozumiem.

- Chodzi o mój areszt domowy, to podpalenie i to, że Voight nie odbiera - wyjaśniłam opierając brodę na dłoni spoczywającej na jego torsie.

- Mieliśmy informacje o tym, że podpalenie było zlecone więc to normalne, że Hank cię odsuną.  Voight to Voight,  jego nie zmienisz. A reszta.... - zamyślił się. - Naprawdę chce rozmawiać o pracy?

- Chce tylko wiedzieć. - zrobiłam smutną minę i oczy kota ze Shreka. Nauczyłam się tego od syna. Ważne, że działa. 

- Dobra - westchnął poprawiając się. Usiadł opierając plecy o zagłówek, przez co musiałam usiąść na przeciw niego. - Mamy trop. Ci dwaj będą jutro na jakieś imprezie burmistrza - wyznał cały czas głaszcząc moje uda. To nie pozwoliło mi się do końca skupić na tym co mówi. Miałam wrażenie jakby wiedział co robi. - Musimy się do nich dostać i zwinąć nim ktokolwiek zauważy. A to nie będzie proste. Ukrywają się od czasu wizyty u Ernesto. 

- Mają kontakt z burmistrzem?

- Informator doniósł Atwaterowi, że ostatnio kupili mnóstwo akcji na giełdzie, więc teraz mają najwięcej inwestycji w Chicago. Będą tam jak każdy bogacz.

- Przecież im nie zależy na kasie.

- Ale na kontaktach już tak - odpowiedział pewnie. - Dlatego Voight szuka sposobu, aby tam wejść i nie wywołać skandalu. Jeśli prasa dowie się, że burmistrz zaprosił dwóch byłych/ obecnych przestępców będzie nie wesoło. - Na tym zakończył i nie chciał więcej nic mówić. No, a przynajmniej nie o pracy. - Powiesz mi co chciałaś nam wtedy wyznać w biurze?

- Chodziło mi o to co się stało z człowiekiem, który mnie zgwałcił tamtej nocy - ręka Halsteada znieruchomiała. Spojrzałam na niego, w zieleń jego oczu. Na pewno czuł się źle z myślą, że stało mi się coś po tamtej naszej wspólnej nocy. - Hank powiedział, że jeśli dalej chce abyście mi ufali nie mogę tego powiedzieć.

- Mnie możesz. Ja zawsze będę z Tobą...  - nachyliłam się dając mu całusa, to było to co chciałam usłyszeć. A może i podświadomie pomyślałam, że może być to ostatni. W końcu nie wiem jak zareaguje na prawdę.

Shock memories - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz