Kolejne godziny upłynęły nam wszystkim pod znakiem poszukiwań. Każdy z nas chciał zgromadzić jak najwięcej informacji na temat Briana Gusto i Emilio Sanders. Dwóch najstarszych przemytników w Chicago. Na koniec swojego nędznego życia chcieli odzyskać panowanie nad tym rynkiem i nie zamierzali odpuszczać. Po opuszczeniu więzienia, a dziwnym trafem opuścili je razem, w jednym dniu, zamieszkali niby w jednym z domów na West Loop. Jednak pod adresem podanym na dokumentach zwolnienia jest restauracja meksykańska, która nie ma nic wspólnego z przemytem narkotyków. Tak więc "parka" zgubiła nam się w wielkim mieście, ale wydaje mi się, że nie na długo.
Od patrzenia w monitor rozbolały mnie oczy i zaschło mi w gardle. Postanowiłam odpocząć i napić się tego co nazywamy tutaj kawą. Na szczęście dziś rano wymienili nam ekspres i może napiję się czegoś lepszego od tej czarnej gęstej mazi jaką piję zwykle.
- No to teraz może powiesz mi prawdę - usłyszałam głos partnera i bez odwracania się wiedziałam, że zamknął drzwi. Czułam, ze Halstead nie da się przekonać moim wypadkiem i bajeczką, że właśnie to chciałam im powiedzieć. Jest bystry, nie można zaprzeczyć, ale czy on naprawdę sądzi, że będę mu się zwierzać?
- Przecież mówiłam...- Nalewałam wolno kawy, żeby pozbierać myśli.
- Bonnie, przestań - szepnął, jakby miał nas ktoś usłyszeć. - Widziałem, jak Voight cię pouczał. Nie wmówisz mi, że strzał w głowę to było to o czym chciałaś powiedzieć na forum - wyjaśnił stając obok. Mimo, iż nie chciałam, musiałam na niego spojrzeć. Był zdeterminowany poznać prawdę, trochę mnie to rozbawiło.
- Nie będziesz wybrańcem, który wie o mnie wszystko - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jestem twoim partnerem. Muszę wiedzieć.
- To jeśli musisz wiedzieć, wyobraź sobie, że pracujesz z Voightem, tylko w żeńskiej wersji.
- Co to ma znaczyć? - westchnął niezadowolony.
- Nie wiem, ty znasz Voighta lepiej - westchnęłam, znikając z pomieszczenia zanim zada kolejne pytanie.
Usiadłam za biurkiem i upiłam łyk kawy. Halstead usiadł przy swoim nie spuszczajac mnie z oka. Wiem, że prędzej czy później będę musiała mu powiedzieć, ale na razie, jak mówił sierżant odpuszczę. Niech się jeszcze trochę pomęczy, a nóż dojdzie sam do prawdy.
- Hej! - na schodach stanęła Trudy - W Beidler wybuchł pożar, straż już tam jest. - rzuciła od niechcenia, a mnie serce stanęło. Przecież to...
- To podstawówka J.J.'a - krzyknęłam i jako jedyni z Jayem wybiegliśmy z biura. Nie wiem jak to się stało, ale miałam kluczyki do GMC w ręku. W ostatniej chwili wyrwał mi je.
- Ja prowadzę, wsiadaj - rzucił, a ja nie miałam czasu, ani ochoty na kłótnie. Ręce zaczęły mi się trząś, a oczy zaszły łzami. Dlaczego zawsze w takich momentach myślę o najgorszym. Cholerny defetyzm. Wtedy nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Jay również się przejął. Gnał jak szalony, ale nie zważałam na to, bo jak najszybciej chciałam mieć pewność, że mój syn jest bezpieczny.
*****
Tymczasem w biurze zapadła konsternacja, Hank opuścił gabinet i starał się dowiedzieć dlaczego Simpson i Halstead wypadli stamtąd jak burza. Gdy usłyszał o chłopcu rozkazał zbierać się swoim ludziom i ruszyli za detektywem i oficer. Jeśli chodziło o członka rodziny jego podwładnego, Voight zachowywał się, jakby chodziło o członka jego rodziny.
CZYTASZ
Shock memories - CHICAGO P.D. FF
FanfictionKolejne Fanfiction o przygodach policji Chicago.