6.1. Niespodzianki i podziękowania

207 17 34
                                    


Ten jest dla ciebie, ingine_x

Za to, że jesteś ze mną nieprzerwanie od początku, za to, że zawsze tutaj jesteś by mnie pocieszyć w tym kulawym procesie. Za to wszystko dziękuję, bo naprawdę nie rozumiem, czym sobie na ciebie zasłużyłam i chyba nigdy nie zrozumiem. Chciałabym kiedyś w końcu odpłacić się taką dobrocią, jaką ty dajesz innym.

Dziękuję. Po stokroć dziękuję, 

A xx

**

Glasgow.

Liverpool.

Leeds.

Glasgow.

Liverpool.

Leeds.

To było jak mantra. Lily siedziała odrętwiała, a w jej głowie brzmiały tylko te trzy słowa. Cisza, która zapadła w pokoju była ogłuszająca, mogło się zdawać, że nikt nie oddychał a te parę słów dudniło w głowie dziewczyny odbijając się o jej czaszkę, mózg, każdy nerw.

Glasgow.

Liverpool.

Leeds.

Nie były to przypadkowe słowa. Dokładnie te trzy miasta pojawiły się w najnowszym Proroku Codziennym tuż przy informacjach o atakach śmiertelnych oraz drastycznych zdjęciach zdemolowanych domów. Lily, tak jak Dorcas i Margot, miała bardzo nikłe pojęcie o rodzicach June - zgadywała, że w tej sprawie o wiele lepiej orientowała się Alice, najlepsza przyjaciółka tej drobnej, białowłosej dziewczyny. Jednak Lily w duchu żarliwie modliła się do każdego bóstwa, jakiejkolwiek wyższej siły istniejącej na tym okrutnym świecie, aby rodzice June nie mieszkali w żadnych z tych miast.

Merlinie, proszę, aby nie mieszkali.

Pierwsza wstała Alice - towarzyszyło temu ciche skrzypnięcie łóżka i lekki wdech. Pulchna twarz dziewczyny była biała jak kreda, całkowicie pusta. Alice w kilku krokach znalazła się przy drżącej June i bez żadnego słowa chwyciła dziewczynę w objęcia. Właśnie wtedy ta całkowicie straciła kontrolę.

Lily nie wiedziała, ile spazmatycznych oddechów i łkań upłynęło, nim Alice zdołała zaciągnąć przyjaciółkę na łóżko. Gdy to w końcu się powiodło okazało się, że June miała całkowicie inne plany - dziewczyna nagle gwałtownie pokręciła głową, panicznie machała rękami i próbowała powiedzieć coś przez zaciśnięte gardło, lecz za każdym razem wychodził jedynie szloch. Dorcas bardzo delikatnie usiadła na najbliższe dziewczynie łóżko dołączając do Alice, która krok w krok podążała za June i tak cicho, by nikt oprócz ich nie słyszał, coś szeptała.

W końcu ta, widocznie wyczerpana, bezwładnie opadła na łóżko i przykryła oczy dłońmi. Lily miała nagle przemożne uczucie, żeby odjąć te blade ręce od twarzy dziewczyny, spojrzeć w jej oczy i jakkolwiek - jakkolwiek - odebrać choć część bólu, przejąć go na siebie i jej ulżyć. Jednak wiedziała, że wcale tak się nie stanie, więc czekała.

Wszystkie czekały.

I nagle, be żadnej widocznej zapowiedzi, June przemówiła nadal pozostając w tej samej pozycji. Jej głos był cichy i drżący.

-Nie mam pewności, czy nie żyją.

Dorcas wytrzeszczyła oczy i poruszyła się gwałtownie. Nagle znalazła się tuż przy głowie dziewczyny, a z jej gardła wydobył się chrypiący głos.

-June, co ty...

-Byli w świętym Mungu, ja..i Dumbledore...- lecz na tym skończyło się jakiekolwiek tłumaczenie. Głos June znów się załamał a jej ciałem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz. Lily natychmiast znalazła się z drugiej strony głowy dziewczyny i już wyciągała rękę, by delikatnie dotknąć jej włosów, gdy powstrzymała ją Alice.

Kawa i Herbata || Jily/ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz