part one

1.1K 68 36
                                    

zgodnie z zapowiedzią wstawiam jako osobne opowiadanko

"punk cas would play these to annoy people" na youtube od nefarioushan

^^ playlista ze wszystkimi piosenkami w tym ff oraz innymi w podobnym klimacie, które zainspirowały mnie do pisania, wystarczy wpisać dokładnie ten tytuł i powinno wyskoczyć <3

enjoy folks

===

Gitarzysta był popierdolony.

Po pierwsze, był jakąś cholerną krzyżówką punka i czegoś, czego Dean nie miał zamiaru nazywać, bo by mu to nie wyszło-po drugie, miał dłuższe włosy, przynajmniej dłuższe od włosów blondyna, lekko kręcone, dosłownie leciuteńko: za mało, by nazwać je prawdziwymi kręconymi włosami, za dużo, by były proste. Ale falowane też, kurwa, nie były.

I był blady. Może nie jak ściana, ale miał jasną skórę, jak jebana Śnieżka-oczy też miał jak ona, niebieskie, bo czemu nie.

Wszystko na nim wisiało-podkoszulki zakrywały pasek od spodni, kończąc się dopiero przy kroczu, albo niżej, t-shirty tak samo, nieliczne swetry były porozciągane do granic możliwości. Tylko koszule zdawały się być dopasowane-ale gnojek nigdy nie wkładał ich w spodnie. I nosił lekko rozpięte u góry. A spodnie dosłownie WSZYSTKIE miał czarne, dziwnego kroju lub przypominające rurki, chociaż były luźniejsze. Miał szczupłe nogi. Szczupłe i długie. I nosił conversy. Też czarne.

Jebany emos.

Przez tego kutasa Dean już pierwszego dnia rozważał, czy by nie zrezygnować-był na trzecim roku, rozpoczął się wrzesień, a szkolny zespół wywiesił ogłoszenie za nowym wokalistą, bo stary już otrzymał dyplom i spierdolił do Nowego Yorku. Dean też by już spierdolił, ale miał jeszcze ten rok, no i kolejny.

Czemu w ogóle dał się namówić rodzinie? Owszem, coś tam śpiewał, hobbistycznie, ale nigdy w zasadzie nie chciał występować. Szkoła i tak chciała go zamordować ilością nauki, nie potrzebował więcej zmartwień.

Chyba przeważyło to, że mama wspomniała o zainteresowaniach Sama-o tym, ile czyta, na ile zajęć dodatkowych chodzi i jakie to wielkie plany ma na przyszłość. Okay, zdarza się, Sammy był idealnym dzieckiem, ktoś musiał-ale to nie stawiało Deana w pozycji całkowitego przegrywa, tak? Są idealne dzieci, są dobre dzieci, są przegrywy. Była ich dwójka, do trzeciego miejsca jeszcze kogoś brakowało. Dean nie zamierzał na nie spaść, czuł się dobrze na drugim.

Dla świętego spokoju poszedł na przesłuchanie-zjawiła się ósemka kandydatów, jeden pierwszak, dwóch z drugiej klasy, trzy koleżanki, które chyba nie zdawały sobie sprawy z faktu, że słowo "wokalista" jest w liczbie pojedynczej, jedna dziewczyna z roku Deana i sam Dean.

Po dziś dzień nie wie, jakim cudem to on się dostał, ale się dostał-odśpiewał coś, a Charlie z drugiej klasy, która przejęła dowodzenie nad zespołem po odejściu wokalisty, oznajmiła mu, że próby są w soboty o dziewiątej, może być wcześniej, żeby rozstawić sprzęt. Pasuje?

Pasuje. I tak nie miał takiego życia towarzyskiego, by być zajętym w piątek w nocy i nie móc wstać o tej dziewiątej kolejnego dnia.

Przyszedł na próbę, poznał resztę członków-Charlie grała na klawiszach, Gabriel, z trzeciego roku, na basie, a Jack, pierwszak-jebany PIERWSZAK-na perkusji. Wszyscy byli mili, wszystko super-dopóki nie pojawił się Pan i Władca, Oficjalny Chuj Roku, Jebany Castiel Novak, który grał na elektrycznej i był na ostatnim roku liceum.

Do I Wanna Know?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz