Powinien był wrócić od razu.
Gdy tylko przekroczył próg, wiedział, że awantura wisiała w powietrzu. Przygotował sobie wygodne kłamstwo, poszedł biegać z samego rana-gitarę tymczasowo zostawił u Deana, który miał mu ją oddać na kolejnej próbie. Przy odrobinie szczęścia, rodzice mogli nawet nie zauważyć, że nie było go w domu na noc, przecież mówił, że wróci późno, zawsze istniała szansa, że wrócił po północy i wyszedł rano-ale tej odrobiny mu zabrakło. Wyczerpał już swój limit, całe jego szczęście na tą dobę zużyło się w domu Winchesterów, gdzie grał, pił i pieprzył powolnie Deana, znakując mu szyję, gdy chłopak dochodził z jego imieniem na ustach. Jak mógł być tak głupi, by myśleć, że mu się uda?
Gdy tylko przekroczył próg domu, wiedział, że zjebał.
Nie musiał widzieć rodziców, nie musiał przysłuchiwać się dźwiękom z góry, z salonu-wyuczył się przez lata, kiedy było naprawdę źle, czuł to w kościach, w mięśniach, które spięły się gwałtownie, gotowe do reakcji, w oczach, które nagle skupiły się na obserwacji otoczenia. Tu nie było bezpiecznie, jego dom nigdy nie był bezpieczny. W całym życiu całkowicie bezpiecznie czuł się tylko przy dwóch osobach: jedna go chroniła, drugą on sam chciał chronić, zapominając o swoim życiu. Żadnej z nich przy nim nie było.
Gdy zobaczył matkę, zdążył otworzyć usta, by zacząć się tłumaczyć, ale nie wypowiedział nawet jednego słowa-kobieta wymierzyła mu policzek, zaciskając zęby z wściekłości, kiedy spuszczał wzrok.
-Gdzie byłeś, gówniarzu?-warknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej.-Pytam się, kurwa, odpowiadaj!
-Biegałem.-odparł, garbiąc się nieco.-Wyszedłem rano, nie chciałem was budzić...
-Nie wróciłeś na noc, nie kłam mi prosto w twarz! Myślałeś, że się nie zorientuję?!
Odetchnął drżąco. Stanął już na minę, nieważne w którą stronę się ruszy, pierdolnie-różnica polegała tylko na tym, czy mu nogę urwie, czy całego rozjebie.
-Wróciłem na noc, po prostu bardzo późno...-powiedział cicho, podnosząc wzrok, by nie dawać jej kolejnego pretekstu do uderzenia.-Byłem...byłem u przyjaciela...
-Przyjaciela?-Alicia wręcz prychnęła, wypowiadając to słowo z pogardą.-Niby kogo? Odkąd twój pedalski brat spierdolił nie masz w tym mieście ani jednej osoby do której mógłbyś otworzyć mordę, co dopiero jebanych przyjaciół. Mów prawdę.
Castiel spuścił głowę, wzdychając lekko. Dobra, i tak mu się dostanie, mógł przygotować sobie wygodniejsze kłamstwo, sam jest sobie winien.
-Byłem na imprezie.
Znowu go uderzyła, jeszcze mocniej, niż za pierwszym razem, aż musiał cofnąć się o krok-zakrył się rękami, ale to zdenerwowało kobietę jeszcze bardziej, bo dostał w głowę, gdy wrzeszczała, jakby miała roznieść pół domu.
-Ty niewdzięczny gówniarzu!-szarpnęła go za włosy, więc instynktownie pisnął cicho, próbując się wyrwać.-Płacz, jebana cioto, śmiało! Okłamujesz nas, wracasz nad ranem, co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że będę utrzymywać kolejnego nieudacznika?
-Balthazar nie jest nieudacznikiem!-krzyknął, odsuwając się w końcu od matki i odtrącając mocno jej rękę.-Jest lepszym człowiekiem niż wy kiedykolwiek będziecie!
Prawie stracił oko.
Alicii znudziło się bicie go gołymi rękoma-złapała za obraz w ciężkiej ramie, wiszący w przedpokoju od wieków, trochę większy od kartki A4 i zrzuciła go na bruneta, wbijając róg w jego twarz. Wrzasnął, upadając na kolana i łapiąc się za policzek, tuż pod okiem, dosłownie jeden, dwa centymetry wyżej i rama przebiłaby mu powiekę.
CZYTASZ
Do I Wanna Know?
FanfictionKiedy Dean Winchester decyduje się dołączyć do szkolnego zespołu muzycznego jako nowy wokalista, na drodze do sukcesu i spokojnego, licealnego życia staje mu specyficznie nastawiony do wszystkiego gitarzysta, z jakiegoś powodu dążący do jego porażki...