S I X !

296 22 4
                                    








Otworzyłam oczy i pierwsze co do mnie dotarło to okropny ból w okolicach nadgarstka. Podniosłam się powoli na zdrowej ręce i skierowałam wzrok na zabandarzowaną część ciała.

Musiałam zwichnąć nadgarstek spadając z tej pieprzonej górki.

Dalej nie mogło do mnie dotrzeć, że Charlotte, zabiła Wellsa.

No właśnie, Charlotte!

Szybko zerwałam się z prowizorycznego łóżka i rzuciłam się biegiem do wyjścia z exodusa. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to tłum przed namiotem Bellamiego, a na czele tego zbiorowiska stał John.

- Co jest John? - zapytałam przeciskając się przez tłum.

- O już się obudziłaś. W skrócie próbujemy dorwac Charlotte. - wycedził.

- Murphy to tylko dziecko. - powiedziałam ciszej.

- To morderczyni. - spojrzał na mnie kątem oka. - Blake wpuść nas! - krzyknął.

Upewniłam się, że odwrócił wzrok, po czym wyprzedziłam go i wbiegłam do namiotu.

Na progu spotkałam się ze nożem wymierzonym w moja stronę.

- Łoo, spokojnie to tylko ja. - podniosłam dłonie w geście bezbronności, a Clarke opuściła ostrze

- Boże Melissa, tak się o ciebie bałem. - w ramiona wpadł mi Finn, uścisnął mnie więc oddałam ten gest.

- Tak strasznie cie przepraszam Mel, nie wiedziałam, że to tak się skończy, mogłam cię posłuchać. - powiedziała szybko Clarke, po czym spuściła głowę.

- Clarkey, jest okej. - położyłam dłoń na jej ramię.

Bellamy się nie odezwał tylko zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Gdy odsunęłam się od chłopaka, odezwałam się do Charlotte, która stała i się nam przyglądała

- Dzlaczego to zrobiłaś Charlotte? - zapytałam zniżając się do jej wzrostu.

- Chciałam wykończyć demony tak jak mi mówił. - wskazała na Bella.

- Co ona plecie? - zapytała zdenerwowana Clarke.

- Źle mnie zrozumiała. Nie o to chodziło. - wyjaśnił, podniosłam się i głośno wypuściłam powietrze.

- Dawaj młodą! - usłyszeliśmy krzyk z zewnątrz.

- Nie pozwólcie mnie skrzywdzić! - powiedziała rozpaczliwie Lottę.

- Nie pozwolimy. - złapałam małą za dłoń - Ucieknę z Charlotte, jak sprawa ucichnie wrócimy. - zdecydowałam.

- Nie ma takiej opcji Mel, zostańcie tu. - zarządził Bellamy po czym wyszedł z namiotu.

- Poczekajcie. - dołączyłam się i wyszłam za Bellem.

- Wreszcie wylazłeś, a ty co Kane, po tym co ci zrobili jesteś po ich stronie? - zakpił John podchodząc do nas.

- Odpraw ludzi. - powiedział że stoickim spokojem.

𝖆𝖎 𝖍𝖔𝖉 𝖞𝖚 𝖎𝖓 ; bellamy blakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz