Niebo tej nocy było bezchmurne. Lekki wiatr ruszał wysokimi sosnami, a w powietrze pachniało deszczem, który jeszcze kilka godzin temu nasączał glebę.
Siedziałam z Bellem pod jednym z drzew wpatrujac się po prostu w bezkresne niebo.
- Jak tu cicho. - powiedziałam naciągając mocniej materiał zabrany z lądownika który mieliśmy na barkach.
- Melissa. - nachylił się nad moim uchem. - Chyba czuję coś do ciebie. - zamrugałam kilka razy by przyswoić informacje. Szybko odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Jego wyraz twarzy był teraz łagodny i swego rodzaju troskliwy. Całkiem inny niż ten co widzę na codzień przy reszczie setki. Takiego Bella właśnie zapamiętałam zanim trafiłam do Loży. Troskliwego, ciepłego chłopaka, który bronił swoją siostrę i mamę przed całym złem świata.
- Ja... - zawahałam się. - Bellamy, też coś czuję. Nie mam pojęcia co to jest, ale myślę, że musimy sobie dać czas by to wszystko zrozumieć. - spuściłam oczy na moje dłonie.
- Ugh,przepraszam ja, ja nie powinienem ci tego mówić. - przetarł twarz dłońmi. - Tak, dajmy sobie czas. - podniósł wzrok na mnie i lekko się uśmiechnął.
Cieszyłam się, że panował już zmrok i Bellamy nie mógł dostrzec moich zarumienionych policzków.
Lekko zawstydzona ponownie podniosłam głowę by spojrzeć na nocne niebo i z zaskoczenia uchyliłam usta.
- Bell, spójrz. - szturchnęła go.
- Spadająca gwiazda. - stwierdził, po czym dodał. - Pomyśl życzenie. - spojrzał na mnie.
-Po co? - zaśmiałam się.
- Ponoć kiedyś ludzie tak robili, czytałem o tym. - powiedział to takim tonem jak dumny mały chłopczyk.
- To kawałek skały, płonący w atmosferze. - zmarszczyłam nos i również na niego spojrzałam. - Miałby spełniać życzenia?
- Za grosz wrażliwości. - stwierdził z uśmiechem, na te słowa sama się zaśmiałam.
Im bliżej była rzekoma gwiazda tym bardziej zaczęłam rozumieć, że to nie meteor, a statek. Najprawdziwsza kapsuła ratunkowa.
- Bellamy to nie jest spadająca gwiazda. - wstałam zrzucając materiał.
- Wracamy do obozu, szybko. - złapał mnie za dłoń i czym prędzej pobiegliśmy w stronę Exodusa.
- Bellamy! Gdzie jesteś? - usłyszeliśmy krzyk Octavii gdy tylko przestąpiliśmy bramę.
Przystanęliśmy obok niej obserwując otwierający się spadochron.
- Teraz gdy kogoś przysłali, na pewno dokopiemy ziemianą. - powiedział jakiś chłopak stojący za nami. Na jego słowa poczułam jak Bellamy cały się spiął przy czym mocniej ścisnął moją dłoń.
- Oby mięli też szampon. - powiedziała jakaś dziewczyna co chwilę spoglądająca na Blake'a.
- Serio? - zapytałam z ironią po czym prychnęłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/228923781-288-k420887.jpg)
CZYTASZ
𝖆𝖎 𝖍𝖔𝖉 𝖞𝖚 𝖎𝖓 ; bellamy blake
Fanfiction𝖆𝖎 𝖍𝖔𝖉 𝖞𝖚 𝖎𝖓 ❛Przy mnie nic ci nie grozi.❜ Gdzie nuklerana wojna zniszczyła cywilizację na naszej planecie, a po wielu latach ze statku z ocalałymi ludźmi, a dokładnej z Arki, zostaje wysłana na ziemię setkamłodocianych przestępców. 【Bell...