Rozdział 4

1.1K 59 27
                                    

- Kiedy chcesz wyjechać do Mrocznej Puszczy? – zapytał ciekawy Legolas, kiedy po szczerej rozmowie postanowiliśmy pospacerować sobie po przepięknie prezentujących się ogrodach.

- Jak najszybciej – odpowiedziałam posyłając w jego stronę szeroki uśmiech, który już od parunastu minut nie schodził z mojej twarzy. Tak bardzo cieszyłam się z tego, że mogłam swobodnie rozmawiać z synem, który na szczęście uwierzył w prawdziwość moich słów. – Jeśli będzie taka możliwość to nawet jutro – dodałam pewnie jednocześnie zerkając na nogę. W tamtym momencie nie obchodziło mnie to, że lekko mnie bolała. W końcu musiałam wrócić do domu najszybciej jak to było możliwe...

- Pojadę więc z tobą – rzucił krzyżując nasze spojrzenia. Ja jedynie pokiwałam przecząco głową.

- Zostań jeszcze tutaj z przyjaciółmi – odpowiedziałam próbując nakłonić Legolasa do zmiany decyzji. Jak się okazało moje próby okazały się nieskuteczne. Musiałam w duchu przyznać, że to po mnie odziedziczył tą upartość.

- Nie ma mowy – odpowiedział. – Zawsze możesz się natknąć na pojedynczych dezerterów. Nie pozwolę abyśmy po raz drugi cię stracili – wyjaśnił, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Już dawno nikt nie okazywał mi takiej troski. – Poza tym będzie to świetna okazja abyś mi w końcu opowiedziała tyle rzeczy... Tak mało o tobie wiem... Tak mało wiem o mojej przeszłości – powiedziawszy to zaczął wpatrywać się w swoje buty. – Ojciec nie chciał o tym rozmawiać – westchnął, a z mojej twarzy na moment zniknął uśmiech.

- Wszystko ci wyjaśnię Legolasie – zaczęłam kładąc dłoń na jego ramieniu. Elf jedynie przyglądał mi się uważnie. – Postaramy się nadrobić stracony czas – dodałam, a na naszych twarzach zawitały szczere uśmiechy. – A jeśli chodzi o rozmowy to ty też będziesz mi musiał wyjaśnić parę rzeczy – dodałam na co ten prychnął rozbawiony.

- Z wielką przyjemnością – zaśmiał się cicho przez co mój uśmiech momentalnie się poszerzył. Tak bardzo brakowało mi jego śmiechu...

***

Po dość długich rozmowach z Legolasem postanowiłam, że czas zobaczyć się z innymi bliskimi mi osobami. W pierwszej kolejności chciałam spotkać się z bliźniakami, którzy niestety jakiś czas temu wyjechali z Rivendell. Legolas powiedział mi jedynie, że ta dwójka ciemnowłosych elfów miała w zwyczaju robić sobie długie, a czasem nawet niebezpieczne wyprawy. Słysząc te słowa nie zdziwiłam się jednak. Już jako małe elfy potrafili dokazywać. Nie mówiąc już o ich żywiołowym charakterze oraz delikatnie wybuchowym temperamencie, który zapewne odziedziczyli po matce. Na samo to porównanie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Zaprowadzisz mnie do doradcy Elronda... Lindira? – zapytałam jasnowłosego elfa, który na moje słowa skinął głową, a następnie skręcił w jeden z licznych korytarzy. Ja jedynie szybko podążyłam jego śladami.

- Jest teraz pewnie w bibliotece, gdzie przegląda papiery – wyjaśnił nagle. – Widziałem go tam już wiele razy – dodał otwierając przede mną ogromne oraz wysokie drzwi, które delikatnie przy tym zaskrzypiały.

Moim oczom ukazała się monstrualnych rozmiarów biblioteka zapełniona po brzegi opasłymi księgami. W powietrzu unosił się ten charakterystyczny zapach papieru oraz drobinki kurzu, które można było dostrzec w promieniach popołudniowego słońca.

Kiedy po paru chwilach wędrowania pomiędzy regałami dostrzegłam znajomego mi elfa, na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech, który od razu dostrzegł mój syn.

- Dobrze cię widzieć przyjacielu – rzuciłam do elfa, który gwałtownie odwrócił się w moją stronę.

Na mój widok ciemnowłosy otworzył szeroko usta, a książka, którą wcześniej trzymał, spadła na jego stopę. Elf jedynie skrzywił się nieznacznie, ale ani na sekundę nie przestał uważnie mi się przyglądać.

Thranduil i Elen - To jeszcze nie koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz