Rozdział 13

780 36 35
                                    

Po paru dniach bardzo przyjemnej jazdy, naszym oczom ukazały się mury Białego Miasta. Stolicy Gondoru. Królestwa założonego przez Elendila. Wielkiego króla, który zginął w walce z Sauronem podczas bitwy nad Dagorlad. Pomimo jego wielkości, nie jest mu poświęcana należyta ilość uwagi. Inna sprawa dotyczy zaś jego syna. Isildura. Ten pomimo swoich występków, będzie zapamiętany aż do końca świata. Nie jednak za wielkość, ale za chciwość, która jak nic innego potrafi zawładnąć ludzkim sercem.

Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu mury miasta były dość zniszczone. Co oczywiście było logiczne zważając na ostatnie wydarzenia oraz na bitwę, która rozegrała się na polach Pelennoru. Nie wiedziałam o niej jednak zbyt wiele. Jedynie tyle co opowiedział mi o niej Legolas. Stwierdziłam wtedy, że wypytam o nią Thranduila przy nadarzającej się okazji.

Do rzeczywistości przywrócił mnie dopiero głośny odgłos rogu, który obwieścił nasze przybycie. Ogromna brama otworzyła się z delikatnym piskiem, a my wjechaliśmy do wnętrza miasta, którego nazwa była idealnie dobrana. Można było rzec, że wszystko - chodniki, domy, a nawet pałac były białe.

Jadąc w stronę samego pałacu, musieliśmy przejechać przez znaczną część tego miasta ludzi. Wszyscy posyłali w naszą stronę zaciekawione spojrzenia, a co po niektórzy kłaniali się delikatnie. W końcu nasze głowy przyozdabiały diademy, a ubrani byliśmy w bogato wyszywane, podróżne szaty. Dało się z tego wszystkiego wywnioskować, że byliśmy wysoko postawieni.

W trakcie tej krótkiej podróży po mieście, mój wzrok cały czas uciekał na boki. To miejsce niesamowicie przypominało mi o takim, w którym zostawiłam część swojego serca. Mowa tu oczywiście o Dale. Kiedy więc w jednej z rozmów z synem dowiedziałam się o tym, że zostało zniszczone, naprawdę mocno się zasmuciłam. Oczywiście nie trwało to szczególnie długo. Już chwilę później dowiedziałam się bowiem, że po bitwie Pięciu Armii zostało ono odbudowane.

Na ulicach Białego Miasta panował delikatny chaos. Ludzie biegali, śmiali się oraz co najważniejsze – bardzo głośno rozmawiali. Na same te odgłosy szeroko się uśmiechnęłam. Brakowało mi tego zgiełku panującego we wszystkich miejscach zamieszkałych przez ludzi. Thranduil był wtedy moją całkowitą odwrotnością. Na jego twarzy dało się dostrzec grymas niezadowolenia. Rozumiałam go jednak. On od zawsze mieszkał wśród Leśnych Elfów, które najbardziej ceniły sobie spokój i cieszę. Minas Tirith okazało się być tego przeciwieństwem.

- Nie podoba mi się tu – powiedział Thranduil, podjeżdżając do mnie. – Jak oni mogą tak żyć? – zapytał krzyżując ze mną spojrzenia.

- Tacy już są – zaśmiałam się, widząc dwójkę małych dzieci goniących się pomiędzy straganami. – I jest w tym pewien urok – dodałam na co elf posłał mi niezrozumiałe spojrzenie. – Nie zapominaj, że wychowałam się w Dale – powiedziawszy to przeniosłam spojrzenie z powrotem na jasnowłosego.

- I zawsze było tam tak głośno? – dopytał rozglądając się wokół siebie. Hałas zdecydowanie nie przypadł mu do gustu. Ta różnica pomiędzy ludźmi, a elfami okazała się być dla niego nie do przeskoczenia.

- Zawsze – odparłam zwięźle, jednocześnie spoglądając na obraz przed moimi oczyma.

Dojeżdżaliśmy już do samego pałacu, przy którego wejściu dostrzegłam wiele znajomych mi osób. Właśnie przez to na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pomimo tego, że widziałam ich stosunkowo niedawno, naprawdę mocno się stęskniłam. Szczególnie za Legolasem, któremu chciałam się odwdzięczyć za wszystkie te lata. Za wszystkie te lata, które musiał spędzić bez matczynej miłości.

- Mae govannem mellon nin – przywitał nas Elrond, kiedy równocześnie zeskoczyliśmy z naszych rumaków.

- Witaj przyjacielu – odpowiedziałam, posyłając w jego stronę promienny uśmiech. Elrond prędko go odwzajemnił, a następnie mocno mnie przytulił.

Thranduil i Elen - To jeszcze nie koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz