rozdział 19

743 47 19
                                    

~Marinette~

      Nie wiedząc kiedy się tam dostałam, obudziłam się w autobusie. Zaspanymi oczami sprawdziłam, kto siedzi obok mnie. Adrien. Jeszcze niedawno cieszyłabym się jak głupia.

Przypomniało mi się, jak trzy lata temu spaliśmy przy sobie w Startrain i mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Jak się czujesz, Mari?

-Nieźle, Adrien- odpowiedziałam dość sucho.

-Przepraszam, że wczoraj nie przyszedłem do ciebie. Pobiegłem tam, a gdy zobaczyłem bandytę wezwałem Czarnego Kota na ratunek...

    Złość trochę mi przeszła. Znałam Mateo i wiedziałam, że gdyby Adrien do niego podszedł, marnie by skończył.

- Rozumiem Cię, nie przejmuj się.

-A kim w ogóle był ten chłopak?

     Spuściłam wzrok na buty i zamyśliłam się. Po chwili jednak podniosłam oczy z powrotem i popatrzyłam przez okno.

- Mój były chłopak, z Włoszech. Nie chcę o tym rozmawiać.

     Adrien objął mnie ramieniem i siedzieliśmy tak.

-Wiesz Marinette, możesz mi ufać. Możesz powiedzieć mi wszystko, jeśli chcesz, albo nic, jeśli wolisz.

-Dzięki, Adrien - uśmiechnęłam się lekko.

       Wtuliłam się w niego. Poczułam, jak głaszcze  mnie po włosach i zasnęłam.

Obudziłam się na miejscu. Powoli wychodziliśmy z autobusu i ustawialiśmy się drużynami. Okazało się, że jestem z Alyą. Takkkk, chociaż tyle. Po za tym Nataniel, Rose, Max i jacyś tam inni ludzie.

Zobaczyłam jak Lila przytula się do Adriena, a Adrien delikatnie ją odepchnął. Uśmiechnęłam się na ten widok. Była godzina może 14., może 15. i wszyscy byliśmy głodni. Poszliśmy na obiad. Ją wzięłam sphagetti. Nagle Adrien przysiadł się do mnie.

-No no, czyli dalej makaron z sosem- Szturchnęłam go w ramie przełykając kluskę.

-A ty dalej croissanty.

- Uwielbiam croissanty! Najbardziej z dżemem, czekoladą, marmoladą, budyniem, serem, kokose..

-Dobra już dobra. Powiem ci na ucho że wzięłam mnóstwo croissantów z piekarni rodziców na wycieczkę.

-Jesteś niesamowita Marinette!

-Wiem wiem, ale nie powiedziałam, że Ci je dam, ahaha!

- Nie torturuj mnie błagam!

      Dokończyliśmy posiłki i przenieśliśmy się do odległego lasu, gdzie mieliśmy rozłożyć namioty. Ja dzieliłam swój na szczęście tylko z Alyą.

Gdy wszystko było gotowe, opiekunowie wezwali nas na zbiórkę.

-Uwaga! Po za różnymi zadaniami i atrakcjami w lesie jest opuszczony dom, oczywiście odpowiednio przygotowany! Do domu co noc będziemy wpuszczać po jednej osobie z czerwonych i niebieskich, gdzię będą robić więcej fajnych zadań!

- Juhu -przekręciłam oczami.

-Jako pierwsza para- pani Bustier zaczęła losować- Rose i Juleka! Dzisiaj o 22. podejdźcie do nas zaprowadzimy was. A teraz odmaszerować, odpocząć i robimy konkurencje sportowe!

    Po rzekomym odpoczynku spotkaliśmy się na ciągnięciu liny w dwójkach. Na moje nieszczęście byłam z Adrienem. Jako Biedronka byłam bardzo silna i bez maski, więc nie bałam się jakoś bardzo, ale gdy zaczęliśy ciągnąć linę okazało się, że to wcale nie będzie takie łatwe. Adrien uśmiechnął się do mnie zadziornie.

-Gotowa na przytulanie ziemii?

- Gotowy na zdarcie pazurków?- uśmiechnęłam się dziarsko. 

      Odwzajemnił zadziorny uśmiech i ciągnęliśmy linę, raz ja prawie upadałam, a raz Adrien prawie wpadał w kałużę błota. W końcu jednak wygrał.

1:0 Adrien, ale jeszcze zobaczymy. Adrien podał mi całą czerwoną rękę więc i  ja odwzajemnił gest. Nie mówię, ręka bardzo mnie przez to piekła.

-Mam nadzieję na dogrywkę- powiedziałam zadziornie.

-Pewnie, tylko pamiętaj, nie dam Ci żadnych forów.

-Nie liczę na to i wcale tego nie potrzebuję. Alya, chodź, przerwa na croissanta!

     Adrien popatrzył na mnie błagalnie i tylko mrugnęłam mu okiem, żeby przyszedł do naszego namiotu możliwie niezauważenie.

***



•••••
Sorci za przerwy między rozdziałami :c
Teraz jestem przeziębiona i nie mam siły na pisanie i czytanie a żeby coś napisać zawsze czytam to od nowa, żeby było jak najbardziej spójne <3

Nie sądziłam że tyle osób przeczyta to opowiadanie, już ponad 4 tys wyświetleń! Wow! Jesteście cudowni ✨😍❤

Byłaś moją Kropeczką ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz