VIII. Od teraz będę silna

321 15 128
                                    

W poprzednim rozdziale: (bo pewnie już zapomnieliście xD)

- Nie zamknę oczu, ale ty obiecaj, że nie będziesz płakać, bo nie cierpię tego - szepczę, a ten kiwa głową, ściera łzy i stara się uśmiechnąć.

- Okej, ale ty masz nadal mieć oczy szeroko otwarte, zrozumiano? - stara się powiedzieć z rozbawieniem, ale tak bardzo słychać w jego głosie niepokój, że to aż przerażające.

Mrugam bardzo powoli i muszę jednak zamknąć je na chwilę, bo to za dużo. Freddie ciągle głaszcze mnie po włosach, a ja czuję jak uchodzą ze mnie siły.

- Tak bardzo chciałbym ci pomóc, ale nie mam nawet pojęcia jak - wybucha płaczem, ale od razu się opanowuje.

- Zadzwoniłeś przecież po karetkę - uśmiecham się, a przynajmniej mam nadzieję, że to widać, bo i głos, i moje ruchy są bardzo słabe.

Czuję, że już dłużej nie wytrzymam, nie mogę po prostu, chcę tak bardzo być silna, ale to jest naprawdę cholernie trudne. Zakładam włosy Freda za ucho, żeby zobaczyć w pełni jego uśmiech, mimo iż przepełniony strachem i bólem, po czym ręka ciężko opada, a ja wiem, że to już wszystko, co mogłam zrobić, więc już naprawdę ledwie słyszalnym szeptem, mówię:

Przepraszam - po czym zapada tylko i wyłącznie ciemność.

***

Otwieram powoli oczy, ale mija chwila zanim przyzwyczają się do tego jaskrawego światła. Więc gdy już po paru momentach kontury stają się wyraźniejsze, zauważam mojego brata po lewej stronie łóżka.

- Will? - mówię cicho i zachrypniętym głosem.

Gdy mnie słyszy od razu obraca głowę w moją stronę i momentalnie ściska moją dłoń.

- Sophie... matko, ale nas nastraszyłaś - głaszcze mnie po głowie, a troska wymieszana z ulgą w jego głosie sprawia, że mam ochotę wybuchnąć płaczem.

Dlaczego to zrobiłam?

- Przepraszam Will, ja... ja - nie potrafię dokończyć, więc patrzę tylko uparcie w kołdrę.

- Nie, nie przepraszaj, tylko obiecaj mi, że już nigdy się nie samookaleczysz. No i jemu też to lepiej obiecaj, bo biedak z nerwów nie wytrzyma - kiwa głową na czarnowłosego, po drugiej stronie łóżka.

Przenoszę wzrok na tamtą stronę i widzę Freddiego, który śpi na łóżku twarzą do kołdry, opartą na skrzyżowanych ramionach.

- Mhm - kiwam głową i zaciskam wargi, od teraz będę silna, nie będę płakać co chwila jak jakieś dziecko.

- Ale teraz cii - Will przykłada palec do ust - bo wreszcie zasnął. Czuwa przy tobie odkąd tu jesteś.

- Dziecko kochane, obudziłaś się! - gdy widzę kto wchodzi do pokoju i podchodzi, aby mnie przytulić, przysięgam, że na chwilę zamieram.

- Mamo? - przełykam gulę, która urosła mi w gardle. Dawno jej tak nie nazwałam.

Wydaję z siebie cichy syk, gdy próbuję się podnieść do siadu na rękach. Dopiero teraz zauważam, że połowę lewej ręki mam obandażowaną.

- Córczeko. Przepraszam, to wszystko przeze mnie, gdybym nie to, że coś złego pokierowało mnie na tą pracę, wtedy to by nie miało miejsca. Nie wiem dlaczego i kiedy stałam się taką osobą. Jestem okropną matką. Jak mogłam ciebie ignorować?

- Mamo...

- Pewnie lepiej byłoby wam beze mnie. Zhańbiłam całą naszą rodzinę, jak ja...

- Mamo! - podnoszę lekko głos, bo nie chcę obudzić Freda.

I can't live without you • Brian May •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz