Rozdział 45

167 8 0
                                    

*pov. Blaise*

Od czterech dni wraz z bratem i kuzynostwem podjąłem że naszym rodziców chyba nawiedziło. Ale nie za pytaliśmy się o to naszych rodziców bo coś czuję że byłyby z tego jakieś kłopoty. Dlatego też gdy dzisiaj wstawałem to się cieszyłem że wraz z bratem i kuzynostwem mamy wolne, ponieważ musimy w końcu zrobić zakupy. Takim też sposobem w końcu nic nie będziemy musieli robić. A jutro chyba już w ogóle, ponieważ jest Wigilia. Jestem bardzo ciekawy jak tam u reszty. Szkoda tylko że spotkamy się dopiero dzień przed Sylwestrem.


*Pov. Harry'ego*

Przez te dni zastanawiałem się czy aby na pewno z Blaisem jesteśmy rodziną. Tak na prawdę trochę go okłamałem z Orionem, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni. Ale tego nie musi akurat już widzieć. Przy najmniej mamy z niego dobry ubaw. Gdy tylko pojawiliśmy się we Francji, ponieważ to właśnie tam mieliśmy robić zakupy. To musiałem się słuchać swojego brata, ponieważ zawsze coś złego może się wydarzyć. Jak próba porwania mnie przez zwolenników Albusa albo przez niego samego. Podjąć że jakimś sposobem dwa dni temu jego sowa przebiła się przez bariery ochronę i przyniosła mi listy który był świstoklikiem. Na szczęście jej nie otworzyłem tylko wezwałem skrzata aby poinformował o tym naszych rodziców. Którzy potwierdzili moje przepuszczenie. A wujostwo umocniło wtedy osłony. Sprawdzając przy tym co zawiodło. Ale nie chciałem o tym myśleć. Gdy kuzynostwo na chwilę odeszło to ja zostałem sam z bratem który zaproponował mi pomoc przy wybieraniu prezentu dla Dracona. Dlatego też mordowałem wzrokiem. Ale tylko przez chwilę, ponieważ od razu odbiłem mu piłeczkę z pytaniem czy on ma kupiony prezent dla Rona. Gdy to usłyszał to dopiero on miał morderczy błysk w oczach. Gdy wybraliśmy dla obu prezent. Pojawili się nasi kuzyni. I wspólnie podjęliśmy że możemy wrócić do posiadłości. 


*pov. Oriona*

Chociaż w trakcie robienia zakupów mieliśmy dobry humor i cieszyliśmy się że nikt na nie zaatakował. To nie trwało to zbyt długo, ponieważ gdy tylko odnieśliśmy prezenty do swoich pokoi to rodzice poinformowali nas że jeszcze trochę pozostało do posprzątania. Gdy tylko to usłyszałem to podjąłem z Blaisem i Charlusem że jednak nie wszystko kupiliśmy i się ewakuowaliśmy. A z rodzicami został tylko Harry. Bo za szybko się ewakuowaliśmy i nie chcieliśmy niestety na tą chwilę wracać.


*Pov. Jamesa*

Wraz z innymi dobrze wiedziałem że ci już nie chcą sprzątać dlatego też tak powiedzieliśmy. Jedyna wtajemniczona osoba to był Harry który przez przypadek to usłyszał. I podjął że jak tamci się ewakuują to on będzie miał spokój do dokończenia eseju. I tak jak wczoraj nam powiedział to też uczynił jak tamci się ewakuowali. A ja wraz z innymi miałem spokój i bardzo dobry ubaw. Dopiero jak wrócili wyznaliśmy im prawdę po ich minach było widać że takiego czego się akurat nie spodziewali. I w nagrodę będą nam jutro pomagali dlatego też załamani udali się do swojego pokoju gdzie czekali na kolację. A ja wraz z innymi miałem z tego dobry ubaw.


*Pov. Dracona*

Te kilka dni to dla mnie już udręka bez mojego przyszłego kwiatuszka z czego ma bardzo dobry ubaw moja siostra. Nawet rodzice się z tego śmieją. Dlatego też mam tak jakby ciche dni co ich jeszcze bardziej śmieszyło. Dlatego też dzisiaj się ewakuowałem i przeniosłem się do posiadłości swoich dziadków. Dobrze wiedząc że ci tam się nie zjawią. Ale okazało się że byłem w błędzie i jednak będę musiała im pomagać przy przygotowaniach. Na szczęście szybko do minęło. I mogłem sobie posiedzieć w pokoju i rozmyślać co porabia właśnie teraz Harry. Ja na prawdę nie wiem jak wytrzymam te kolejne dni aż do sylwestra. Z takimi myślami udałem się spać, ponieważ nie miałem nawet ochoty na kolację. 

Pan śmierci - część pierwsza (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz