Rozdział 52

136 7 0
                                    

*Narrator*

Po kłótni z z bratem Harry przeniósł się do posiadłości Doliny Godryka. Aby wszystko ze spokojem pomyśleć, ochłonąć oraz podjąć jakieś ważne decyzję. Nie przejmując się niczym. W tym czasie gdy uczniowie udawali się na śniadanie. To Blaise był zaskoczony że młodego nie ma. Ale jakoś się tym nie przejął mając nadzieje że ten chyba jest już Wielkiej Sali na śniadaniu. Ale go tam nie było co spowodowało że ten zbladł. A wzrok jego rodziców był właśnie najbardziej na niego skierowany. Tak samo jak i wzrok Dracona. Który miał jakieś dziwne przeczucia. I podjął że po śniadaniu z nim porozmawiać. Nie wiedząc że pewna trójka się przygotowywała aby im się podsłuchiwać. 


*pov. Dracona*

Gdy wraz z innymi szedłem na zajęcia. To poprosiłem Blaise o rozmowę. Po jego minie widziałem szok i przestraszenie. Jakby wiedział o czym chcę z nim porozmawiać. Gdy weszliśmy do pustej sali aby móc porozmawiać. To nie wiedziałem że pewna trójca weszła za nami aby dowiedzieć się gdzie znajduje się ich młodszy syn. Gdy zajęliśmy miejsce. To ja od razu się odezwałem


- Gdzie jest Harry?

- Nie wiem.

- Jak to?

- Można rzec że tak jakby się kłóciliśmy

- Jak tak jakby

- Po prostu zdenerwowało mnie ojciec a ja się na nim wczoraj wyżyłem

- Co ci zrobił.

- Po prostu mnie do niego cały czas porównywał. 

- A co mu dokładniej powiedziałeś

- Że żałuję że okazało się że jest mój bratem i wtedy uciekł

- Mądry tak jesteś

- Byłem wściekły myślałem że wróci i później pogadamy

- Ja na jego miejscu też bym nie wrócił, ponieważ przecież powiedziałeś mu prostu w twarz że nie chcesz go za brata

- Wiem to i teraz tego żałuję

- To napisz do niego list

- Za raz to zrobię

- Już.


*pov. Blaise*

Szkoda że wczoraj się nie wygadałem Draconowi. A nie z pretensjami do młodego, przecież ten nawet nie wie że jeden z naszych ojców cały czas nas do siebie porównuje. Gdybym wtedy tylko wiedział. To by tego wszystkiego nie było a młody by nie uciekł. Mam tylko nadzieje że odczyta list i mi wybaczy. Nie wiedziałem wtedy że rodzice wszystko słyszeli. Po wysłaniu listu udałem się na lekcje. Dopiero po transmutacji przypomniało mi się co wczoraj powiedział ojciec.


*pov. Harry'ego*

Na szczęście mogłem normalnie wejść do posiadłości. Co mnie bardzo mocno wczoraj ucieszyło. Gdy się obudziłem. To jakoś się nie przejmowałem tym co się dzieje w szkole. Miał wszystko po wczorajszej sytuacji w nosie. Blaise ma rację gdyby nie ta cała walka. To nigdy byśmy się nie dowiedzieli że jesteśmy braćmi. Gdy tak siedziałem i myślałem. To pojawił się list od Blasie. Ale nie otworzyłem go, ponieważ nadal pamiętam słowa rodziców. Abyśmy uważali na list z podpisem od bliskich od nas osób, ponieważ ona mogą być taj naprawdę od Albusa. Temu też go nie dotknąłem. I dalej myślałem nad tym co powinienem zrobić przez tą wczorajszą sytuacją. Nie wiedząc że wiele osób zaczęło się o mnie martwić.


*pov. Alana*

Wczoraj dostałem wykład o Rega i Jamesa za swoje zachowanie wobec naszego pierworodnego. Musiałem przyznać że mają rację i przez to nasi synowie mogą popsuć między sobą relacji. Jak się rano okazało to się to wczoraj wieczorem stało i nasz młodszy syn z tego też powodu uciekł. A po ich minach od rana wiedziałem że to właśnie mnie najbardziej obwiniają, ponieważ to właśnie ja najbardziej w tej sytuacji zawiniłem. I dobrze wiedziałem że mają rację. A James prawie cały czas aby to potwierdzić siedział koło Regulusa. Ale nie miałem im tego za złe. Po jakimś czasie pojawił się Blaise aby nam się przyznać do wszystkiego. Mówiąc przy tym że nadal młody nie odpisał i ten zachowywał się jakby czekał na karę. Ale James go pocieszył. A ja wezwałem skrzata aby sprawdził gdzie może znajdować się Harry. A moi mężowie się na mnie dziwnie spojrzeli. Na co ja że przecież ten wie że pewna osoba może pod nami podszywać. Aby móc go porwać. Gdy to oznajmiłem to wrócił skrzaty. I poinformował nasz gdzie jest młody. Gdy tylko usłyszałem to we trójkę przenieśliśmy się do posiadłości. Gdzie zastaliśmy młodego. I Blaise od razu go przeprosił na szczęście młody mu wybaczył. Po chwili również ja się odezwałem aby ich przeprosić. A później wróciliśmy do szkoły. Jak się okazało to lekcje zostały odwołane. I moje pociechy nie będą musieli nadrabiać. A winni byli bliźniacy którzy wysadzili salę od eliksirów. Reszta dnia minęła już bez żadnych na szczęście niespodzianek. 

Pan śmierci - część pierwsza (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz