Rozdział 6

606 46 41
                                    

- A może... Chciałbyś zamieszkać u mnie...?

Na to pytanie rudowłosemu aż oczy zaczęły się świecić, a jego policzki zaróżowiły się trochę. Czekał, aż o to zapytam...? A może po prostu się cieszy...? 

- Nie będziesz miał z tym problemu...? - zapytał niższy opanowując trochę swoje emocje, które wyraźnie wystrzeliły bez jego wiedzy. Przez chwilę miałem wrażenie, jakbym cofnął się kilka lat wstecz, do czasów liceum, gdy co chwila, latał z takim zapałem w oczach...

- Chwilowo są u mnie Yamaguchi z Tsukishimą, ale to tylko na kilka dni. Przez ten czas, gdy zajmują pokój gościnny, możesz spać u mnie w pokoju, albo jeśli nie chcesz, to możesz spać na kanapie, ale to raczej nie wyjdzie ci na dobre, bo zaraz będziesz chory - powiedziałem spokojnie, wstając powoli z kanapy, kierując się w stronę drzwi frontowych. - Gdy to przemyślisz, daj znać. Jak narazie wracam do pracy, bo muszę zrobić jeszcze parę rzeczy. - sięgnąłem do kieszeni, po wizytownik, po czym wyciągnąłem z niego i podałem brązowookiemu jedną wizytówkę, na której, oprócz nazwy firmy, znajdował się mój e-mail, numer telefonu oraz numer biura, w którym można mnie znaleźć. Następnie żegnając się, wyszedłem i pokierowałem się w stronę swojego samochodu.

Przez cały czas, który spędziłem w drodze do firmy, myślałem czy nie popełniłem błędu, zostawiając go z tym wszystkim samemu. Nie przemyślałem też tego, jak zareagowaliby moi tymczasowi obecni współlokatorzy, na kolejną osobę w domu... Fakt ten potęgowało to, że oboje mogą mieć za złe Hinacie, że nie dawał znaku życia przez tyle lat...

Może jednak nie powinienem mu tego proponować...?

Po przyjeździe na miejsce, gdy szedłem korytarzem, w stronę swojego biura, natknąłem się na Yaguchiego, który coś kserował, a tym czymś definitywnie był akt notarialny.

- O już wróciłeś? - zapytał ciemnowłosy, widząc mnie idącego w jego stronę. - Klient zdecydował się coś kupić, czy jednak będzie kolejne spotkanie?

- Cóż... Może lepiej będzie, gdy opowiem ci to w domu... - powiedziałem trochę ciszej, by nikt spoza naszej dwójki tego nie usłyszał.

Przyjaciel kiwnął głową, po czym obaj ruszyliśmy w swoje strony, by jak najszybciej skończyć ten dzień pełen pracy.

~ Magic Time Skip ~

- Wróciłem! - powiedziałem otwierając drzwi frontowe swojego domu, a następnie witając się z Kenku, który chyba czekał w przedpokoju.

- Tadashiego z tobą nie ma? - zapytał blondwłosy wyglądając z kuchni w fartuchu kuchennym. Wciąż się nie mogę przyzwyczaić do tego, że mówi mu po imieniu...

- A nie ma go jeszcze? - zdziwiłem się, bo gdy ja jeszcze siedziałem w biurze, on juz wychodził do domu, co nawet przyszedł mi osobiście powiedzieć. - A miałem z wami o czymś pogadać... Cóż, muszę poczekać aż wróci.

- Ze mną też? Niespotykane...

- Niespotykany to jest widok ciebie w fartuchu. Zawsze myślałem, że to Yamaguchi będzie pichcić, a tu proszę, niespodzianka - zaśmiałem się, w tym samym czasie ściągając buty i wchodząc do środka z przedpokoju, przy okazji podnosząc Kenku na ręce - Dawałeś mu coś do jedzenia?

- Tak, dostał to coś z torebki. Później tylko się lenił u ciebie w pokoju. Po co ci w ogóle kot? Nie lepiej było wziąć ze schroniska psa, który może pilnować domu?

- On nie jest ze schroniska - uśmiechnąłem się i pogłaskałem kota po łebku, siadając na sofie w salonie - Kenku to przybłęda, który jakieś cztery lata temu chodził sobie po okolicy. A ja widząc go codziennie rano i wieczorem pod moim domem, nie widziałem co zrobić, więc wziąłem go do domu, wykąpałem i zabrałem do schroniska, żeby zobaczyć czy nie szukają go jego właściciele. Później się okazało, że nawet nie ma chipa więc jeśli nie mam nic przeciwko, mogę go przygarnąć. I w ten sposób, Kenku pojawił się w tym domu.

- Czyli jednak nie przyciągnęła was miłość do mleka? - zapytał wyższy współlokator z udawanym zdziwieniem na twarzy.

- Dla twojej wiadomości koty nie mogą pić dużo mleka, bo się rozchorują - fuknąłem, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. Pomimo naszych relacji w liceum, teraz dogadujemy się o niebo lepiej, po tym wszystkim, co się działo w naszych życiach. A działo się dużo.

Pogadaliśmy sobie jeszcze trochę, aż usłyszeliśmy otwieranie drzwi do domu. Tak jak się spodziewaliśmy, był to Yamaguchi, który wrócił w końcu do domu, choć miał to zrobić dobre półtorej godziny temu.

- Nareszcie, ile można czekać? Czekamy i czekamy, a ty się gdzieś szlajasz. Usprawiedliwienie? - zaczął Tsukishima wychodząc na powitanie ciemnowłosego.

- Cóż... To wystarczy...? - powiedział cicho brązowooki, wyciągając przed siebie, a raczej w moim kierunku, mały pakunek, zawinięty w papier ozdobny.

- Co zchrzaniłeś?

----------------------------------------------

No witam, witam

Dzisiaj zaczynamy coś a la mały maratonik rozdziałów.

Do poniedziałku myślę, że pojawi się około 5 rozdziałów (przy dobrych wiatrach)

Bez przedłużania,

Do zobaczenia!

~Iwa-chan

It Was One Meeting [KageHina]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz