Rozdział 9

623 47 57
                                    

- Wyście totalnie powariowali?! - moją wypowiedź przerwał Yamaguchi wybiegając z łazienki w samym ręczniku na biodrach i mokrych, jeszcze ociekających wodą, włosach. - Przecież mówiłem wam wczoraj, że mam dzisiaj wolne!

- Czyli to o tym zapomniałem... - powiedziałem sam do siebie pod nosem - A skoro już nie śpisz, to może pomógłbyś swojemu NARZECZONEMU w sprzątaniu? Teraz ty jako jedyny zostajesz w domu na cały dzień, więc przydaj się na coś.

Ciemnowłosy fuknął tylko i zwrócił się z powrotem w kierunku łazienki, by definitywnie dokończyć to co już zaczął, czyli wycieranie się i ubieranie się. Chyba najlepszym pomysłem teraz będzie wyjść i zostawić ich samych, bo mimo, że nie raz widziałem jak się na przykład całują czy coś w tym stylu, na szczęście nic mocniejszego, to jednak mimo wszystko coś mnie boli w sercu, bo nie mogę powiedzieć osobie, którą lubię, że coś do niej czuję... To się chyba podpina pod zazdrość... Prawda...?

- Dobra, ja się będę już zbierać, będę pewnie tak samo jak zwykle, czyli wieczorem. - powiedziałem wstając od stołu i wstawiając naczynie do zlewu, a bondwłosy pożegnał się szybkim "do zobaczenia" i niestety od drugiego współlokatora pożegnania nie otrzymałem. Następnie ruszyłem w stronę drzwi frontowych, by później ruszyć w kierunku pracy.

Chcąc, nie chcąc, w pewnym momencie musiałem dotrzeć do budynku wypełnionego biurami i innymi tego typu pomieszczeniami. Nie minęło wiele czasu, a już znajdowałam się w jednym z takich pomieszczeń, siadając w swoim czarnym fotelu, z oparciem, sięgającym mi prawie po szyt głowy. Przysunąłem się do biurka, po czym włączając służbowy laptop, który jak zawsze był na swoim miejscu. Patrząc na zegarek, zrozumiałem, że mam jeszcze chwilę na zrobienie sobie kawy, co oczywiście wykorzystałem.

Po powrocie, ponownie spojrzałem na miernik czasowy w pomieszczeniu. Yamaguchi za pół godziny miał być już u siebie, jednak ma dzisiaj wolne... Kogo ja pomęczę z kserowaniem i ogólnym usługiwaniem mi?

Niestety muszę się pogodzić z dniem wolnym mojego przyjaciela i pracować dalej, bez jakiegokolwiek narzekania. No dobra. Trochę mogę, ale i tak to nic nie zmieni.

Godziny mijały, a ja ciągle wykonywałem jakieś telefony, wypełniałem papiery, wysyłałem maile... Wszystko zapętlało się, tworząc moją codzienną rutynę w tym miejscu.

W mojej głowie ciągle myślałem o tym, czy Hinata zgodzi się zamieszkać u mnie... Czy się chociaż odezwie... To wszystko nie dawało mi spokoju i te myśli krzątały mi się gdzieś po głowie, sprawiając, że nie mogłem myśleć i niczym innym niż wybór rudowłosego. Jednak nie mogłem nalegać. Nie wziąłem nawet jego numeru telefonu, tylko dałem mu swój, a później wyszedłem. Dlaczego byłem aż tak głupi?

~ Magic Time Skip ~

Kolejny dzień za mną. Siedząc godzinami w biurze, cztery litery mogą sprawić niezły ból kręgosłupa. Jednak nie tylko ból pleców mi przeszkadzał. Nadal w głowie miałem myśli związane z Hinatą. Trochę czasu już minęło od naszego spotkania, więc może już zdecydował co zrobi...? Chyba nie pozostało mi nic innego, niż czekanie na jego odpowiedź...

W dość sporym pośpiechu, spowodowanym głodem, który towarzyszył mi od około godziny dziesiątej, wyszedłem z budynku w którym pracuję kolejny już rok. Musiałem zapominać tego śniadania i portfela do kompletu? Można być większym przegrywem niż ja w tej chwili? Dobra, chyba można, ale jak na razie przebijam sam siebie w zapominalstwie...

Jako, że jedyne drobne jakie miałem, wydałem na jakieś szybkie, małe śniadanie, które jedynie stłumiło głód na jakiś czas, musiałem iść do domu na piechotę, co w obecną pogodę, nie jest zbyt przyjemne. Jest jesień, przez co noce są co raz chłodniejsze, ale to raczej logiczne.

Minęło około czterdziestu pięciu minut, zanim dotarłem na miejsce docelowe, czyli mój dom... Kiedy ostatnio robiłem robię około pięciokilometrowy spacerek...? Koniec końców, jestem już w domu, zaraz mogę iść na spokojnie pod prysznic albo nawet do wanny wejdę, chociaż definitywnie usnę leżąc w niej...

Otworzyłem drzwi frontowe, a następnie postawiłem pierwszy krok za progiem domu. Ku mojemu zdziwieniu, Kenku nie przychodził mnie przywitać, tak jak zwykle to robił. Uznałem, że może któryś z chłopaków się z nim bawi albo został zaciągnięty do łazienki na kąpiel, bo ostatnio Tsukishima wkurzał się, że chyba dawno nie był kąpany. No cóż. Znicz dla ciebie przyjacielu i powodzenia w kąpaniu tego potwora.

Wszedłem całkowicie, zdejmując kurtkę, szalik oraz buty. Wszystko odwiesiłem i odstawiłem na swoje miejsce, po czym poszedłem do salonu, by na chwilę odpocząć.

- Witaj w domu! - usłyszałem głosy wołające z kanapy w salonie, gdy zobaczyli, że wróciłem.

- Hinata?!

-------------------------------------------

Okej, cześć, witajcie

Pisałam ten rozdział 11 dni... Nie wiem niestety, za ile będzie następny

Obecnie nie mam praktycznie sił ani psychicznych ani fizycznych na cokolwiek, bo już ledwo wytrzymuje na zdalnych, a to dopiero drugi tydzień się zaczyna

Tak więc łapcie kolejny rozdział i jeśli chodzi o akcje związaną z czymś romantico, to niedługo będzie, ja po prostu muszę zbudować sobie przez kilka rozdziałów taką podpórkę na, podstawie której będę się wzorować i jakoś sobie pomagać pisząc kolejne rozdziały.

Dobra, za dużo tu już napisałam

Do zobaczenia następnym razem!

~Iwa-chan

It Was One Meeting [KageHina]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz