Rozdział 12

4.7K 162 14
                                    


Rachela.
- Ja... Hmmm... By-byłam się przejść.
Kuzynka spojrzała na trzymany przez nią koszyk.
- I zabrałaś ze sobą koszyk, który miałaś przynieść mi! - Krzyknęła oburzona.
Co robić? Co robić?
Nie mogła powiedzieć Racheli, że spędziła całe popołudnie z lordem Archerem zjadając smakołyki przygotowane dla niej i dla księcia.
- Zamyśliłam się i zapomniałam o nim.
Rachela prychnęła.
Była zła.
Jane zauważyła to po tym, że na czole kuzynki pojawiła się zmarszczka, a jej brwi opadły na oczy. Wiedziała, że szybko musi zmienić temat.
- A jak spotkanie z księciem? - Zapytała chodź wiedziała, że książę się nie pojawił.
- Nie pojawił się. - Jęknęła.
Kto by pomyślał.
- Ale jak to? - Udawała zaskoczoną.
- Przyszedł tylko ten głupi lord Wells.
Wcale nie jest głupi.
Jane skarciła kuzynkę w myślach. Uważała, że Rachela nie powinna tak się o nim wypowiadać, ale usprawiedliwiła ją tym, że przecież kuzynka oczekiwała na spotkanie z księciem.
- Był równie zdziwiony jak ja, że książę się nie pojawił. Ze złości kopnął nawet w ścianę stajni.
Dziwne.
Gdy spotkała Archera był w wyśmienitym nastroju. Nie widziała na jego twarzy ani cienia złości. Wręcz przeciwnie.
- Ciekawe... - Zamyśliła się.
- Ciekawe? To raczej katastrofa.
- Ciekawe, gdzie podziewał się książę. - Wypaliła.
- Lord Wells również nie miał pojęcia.
Zaraz, zaraz...
Czy Archer nie mówił jej, że książę ma jakieś niezapowiedziane spotkanie. Stwierdziła w końcu, że przecież mógł zapomnieć i później sobie o tym przypomnieć. To było dla niej jedyne logiczne wytłumaczenie.
- Nie martw się. Jestem przekonana, że jutro uda ci się z nim spędzić trochę czasu. - Poklepała kuzynkę pocieszająco po ramieniu.
- Mam nadzieję. - Burknęła w odpowiedzi pod nosem.
Następnego dnia razem z kuzynką spacerowała po ogrodzie. Mimo, że Rachela cały czas mówiła jak za trzech Jane nie miała najmniejszej ochoty wtrącać się w jej monolog. Sama była pochłonięta własnymi myślami. A w jej głowie był nie kto inny jak Archer.
Jak to możliwe, że wciąż czuła mrowienie w miejscach, po których wodziły jego miękkie dłonie. Nie wspominając już o szyi, na której składał pocałunki. Na samą myśl o tym jak jego dłonie pieściły jej piersi poczuła falę pożądania.
Pragnęła dotyku.
Pragnęła zbliżenia.
Pragnęła jego.
- Jane!
Głos kuzynki sprowadził ją na ziemię.
- Czy ty mnie słuchasz?
- T-tak.
Spojrzała na kuzynkę. Jej dociekliwe spojrzenie wierciło ją na wylot.
- To o czym mówiłam? - Zapytała podejrzliwie.
Cholera!
Jane nie miała zielonego pojęcia. Rachela patrzyła na nią wyczekująco. Wiedziała, że nie odpuści, więc musiała improwizować.
O czym Rachela mówi całymi dniami? Pomyślmy...
- O księciu!
- Wiem, że mnie nie słuchałaś. - Skarciła ją wzrokiem.
Na twarzy Jane pojawiły się rumieńce wstydu.
- Pytałam czy wiesz gdzie podziały się moje różowe wstążki. Potrzebuje ich na dziś. Chce wyglądać olśniewająco na dzisiejszej kolacji z księciem.
- Mogą być w moim pokoju.
- Świetnie. A czy mogłabyś wcześniej upiąć mi włosy? - Zapytała.
- Ależ tak Rachelo.
Na twarzy jej złotowłosej towarzyszki pojawił się szeroki uśmiech, który nie trwał długo. Nagle wzrok Racheli utkwił na jej szyi, a brwi znów znacznie się obniżyły. Jane spojrzała w dół. Ujrzała mały, czerwony ślad.
To przez Archera!
Szybko podciągnęła kołnierz sukni tak, aby zakryć czerwoną plamę na jej szyi.
- Może napijemy się lampki wina przed kolacją? - Szybko zmieniła temat.
William miał ogromne szczęście. Umówił się na spotkanie z lordem Barneyem przez co wiedział, że ominie go kolacja w towarzystwie przyjaciela, który swoją drogą był ostatnio nie w humorze. No i była jeszcze ta przeklęta blond włosa wiedźma. Na samą myśl o Racheli tracił apetyt. W dodatku spędził bardzo, ale to bardzo przyjemne popołudnie w towarzystwie Jane.
Czy mogło być lepiej?
Schodził właśnie po schodach w kierunku wyjścia. Nie chciał przypadkiem natknąć się na kogoś, kto zadawałby mnóstwa pytań związanych z jego wyjściem. Przeciwnie. Wolał ich uniknąć.
Nagle poczuł, że jakaś dłoń opłata go w pasie. W pierwszej sekundzie przeżył szok i już miał obrócić się oraz nakrzyczeć na tę damę, ale usłyszał śmiech.
Jane.
- A dokąd to? - Zapytała.
Gdy spojrzał w jej roześmiane oczy poczuł, że jego serce topnieje.
- Praca - odpowiedział, ale widząc jej zawiedzioną minę szybko dodał - może poczekać.
Jej perlisty uśmiech rozległ się echem na pustym korytarzu. Chwyciła jego dłoń i splotła ich dłonie, po czym bez słowa pociągnęła go w głąb korytarza.
Nie protestował.
Nie był w stanie wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Szedł niczym w transie za pięknością, która bez ceregieli wepchnęła go do biblioteki i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Tęskniłam za tobą.
Zaczęła bawić się kołnierzem jego koszuli i wodzić palcem po jego szyi.
Przełknął głośno ślinę.
To wydawało się mu tak nierealne, że zaczął zastanawiać się czy nie śni. Dlatego uszczypnął się w dłoń.
Bez rezultatu.
- Bez ciebie czuję się taka samotna. - Jęknęła wprost do jego ucha. - Tylko ty potrafisz rozpalić we mnie ogień pożądania.
Był stracony.
Dziewczyna złączyła ich usta w pocałunku. Gdy polizała językiem po konturze jego warg jęknął z rozkoszy. Przyszpilił ją do ściany i wpił w jej usta z taką siłą, że niemal straciła na chwilę równowagę by sekundę później oddać pocałunek. Pocałunek pełen pasji i żaru namiętności.
- Przysięgam. Jeśli. To tylko. Pieprzony sen. Nie chcę się budzić. - Powiedział między pocałunkami.
Zachichotała.
To była melodia dla jego uszów.
- To nie sen głuptasie.
Przesunęła powoli rękę z jego torsu na krocze. Gdy znalazła się tuż nad jego męskością miał wrażenie, że zaraz eksploduje. Miał ochotę podwinąć jej spódnicę albo najlepiej ją zerwać i wziąć ją tutaj. Wśród regałów i zapachu świeżego pergaminu.
Musiał ochłonąć. Ponownie uszczypnął się w dłoń.
Jej usta przywarły do jego szyi. Powoli muskała wargami każde zagłębienie jego obojczyka.
Znowu to zrobił. Tym razem mocniej.
Nieposkutkowało, bo dziewczyna przeniosła swoje usta coraz niżej.
Przysięgam to musi być sen.
Uszczypnął się tak mocno, że nie mógł powstrzymać jęku.
Zdziwiona przerwała.
- Coś się stało? - Zapytała zmartwiona. - Jestem zbyt niedoświadczona, prawda?
Gdy spojrzała na niego tymi wielkimi oczyma przepadł. Ale skoro to nie był sen nie mógł pozwolić, żeby sprawy zaszły za daleko. Nie chciał przecież pozbawić jej dziewictwa.
W sumie gdyby się nad tym dłużej zastanowić...
To chciał. Ale wiedział, że nie mógł.
Nie mógł przede wszystkim zrobić jej tego. Nie chciał ją w żaden sposób skrzywdzić u oszukiwać. Wciąż nie znała jego prawdziwego imienia. Tak naprawdę wcale nie myślał o tym, aby zdradzić jej swoje imię. Za bardzo się bał, że może ją stracić.
- Jesteś wspaniała, ale - przerwał widząc jej smutną minę - obowiązki wzywają.
- W takim razie. - Nachyliła się nad jego ustami. - Pamiętaj, że będę tu na ciebie czekać.
Ponownie złączyła ich usta w pocałunku. W tym momencie William nie miał najmniejszej ochoty ruszać się z zamku. Zaczął żałować tego, że postanowił uniknąć kolacji.
- Gdyby się nad tym zastanowić. Mogę zostać jeszcze chwilkę.
Zachichotała.
- Idź już. Pewnie czekają na ciebie.
- Ale...
Musnęła jego policzek na pożegnanie i szybko opuściła bibliotekę.
Rachela była wściekła. W końcu Jane obiecała, że uczesze ją na kolację, a tym czasem się nie zjawiła. Chodziła w tę i z powrotem po korytarzu.
Gdzież to się ona może podziewać o tej porze?
Gdy usłyszała, że zegar wybił osiemnastą głośno westchnęła. Nie mogła dłużej czekać na kuzynkę. Obiecała sobie, że z pewnością porozmawia z Jane o jej zachowaniu. Przyjechała tu żeby jej pomóc, a nie szwendać się po zamku.
Weszła do jej pustego pokoju. Rzuciła pobieżnie wzrokiem po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zauważyła swojej różowej wstążki. Poirytowana otworzyła drewnianą szafę i zaczęła szukać swojej zguby. Kiedy wieszak jednej z sukien zahaczył się z drugim to sprawiło, że złość Racheli osiągnęła szczyt.
- To wszystko twoja wina Jane!
Chwyciła za suknię i rzuciła je za siebie. Niestety. Nigdzie nie znalazła swojej wstążki. Zrezygnowana odwróciła się tyłem do szafy i nagle zauważyła swoją wstążkę. Leżała na podłodze w kieszeni białego fartuszka przyszytego do jednej z sukien, które przed chwilą wyrzuciła. Podeszła do łóżka i schyliła się, aby sięgnąć po swoją zgubę. Trzymając w rękach jedwabną wstążkę odetchnęła z ulgą. Już miała podnieść się z podłogi, gdy jej wzrok napotkał książkę, którą Jane ostatnio usiłowała przed nią schować. Zaciekawiona sięgnęła po nią co nie było wcale takie proste, bo tom wylądował tuż koło ściany.
- Pewnie spadł na podłogę, gdy spała.
W końcu złapała książkę w ręce. Odwróciła ją i jej oczom ukazał się jej tytuł.
Zakazany romans.
Przekonana o tym, że musi być to jakieś romansidło ochoczo otworzyła książkę lecz gdy jej oczom ukazały się zbereźne obrazki upuściła książkę na podłoże.
Była zszokowana.
Jak Jane może coś takiego czytać!
Myślała, że dobrze zna swoją kuzynkę. Jakże musiała się mylić.
Chwyciła książkę w dłonie i szybko wyszła z pokoju.


***

Jestem po pierwszym tygodniu studiów i niestety... nie jest tak kolorowo jak myślałam, że będzie.

Ale...

Jakimś cudem znalazłam czas na kolejny rozdział. :D 

Mam nadzieję, że moja dobra passa jeszcze trochę potrwa.

Zakazany romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz