Książę tymczasem zastanawiał się jakim cudem znalazł się w tej sytuacji. Gdy obudził się nad rankiem miał ochotę zakraść się do stajni, osiodłać konia i uciec jak najdalej stąd. Wcale nie chciał żenić się z Rachelą, ale czy nie było już za późno na zmianę decyzji.
Nagle w pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę.
Drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszła jedna ze służących. Miała na imię Suzan i od kilku dni została prawą ręką Racheli w przygotowaniach do ślubu.
- Przepraszam, że przeszkadzam Wasza Książęca Mość.
- Coś się stało?
- Panienka Rachela oczekuje Waszej Książęcej Mości.
Westchnął głośno.
- Już idę.
Dla Jane to był równie koszmarny dzień. Nawet dziewczynki zorientowały się podczas lekcji, że coś jest nie tak. Jane była wciąż zamyślona i smutna. Nie mogła przestać myśleć o Racheli i Williamie, którzy pewnie przygotowali się teraz do ślubu.
- Jane!
- Tak Lady Regino?
- Przesłodziłaś herbatę. - Wskazała dłonią na naczynie. - Wsypałaś tam chyba połowę cukierniczki.
- Przepraszam. - Speszona spuściła głowę w dół.
- Jaki jest powód twojego dzisiejszego roztargnienia?
- Nie ma żadnego. - Ocuciła się. - Teraz już nic nie będzie mnie rozpraszać.
Lady Stern spojrzała na nią podejrzliwie. Nie wierzyła jej. To było pewne.
- Czemu nie wybrała się pani na ślub księcia? - Zapytała zaciekawiona.
- To strata czasu. A pani panno Jane? Przecież to ślub pani kuzynki, czyż nie?
- J-ja...
- Oh nie musisz dłużej udawać! - Machnęła ręką. - W dniu, w którym się poznałyśmy książe latał w tę i z powrotem. Byłam bardzo ciekawa co jest tego powodem i znalazłam ciebie. Zastanawia mnie tylko jedno.
Jane była zaskoczona przypływem jej szczerości.
- Tak?
- Jak doszło do tego, że ty wylądowałaś tu, a twoja kuzynka zaraz poślubi osobę, którą kochasz.
- W zasadzie to...
- Och Jane. - Jęknęła. - To ty na nowo sprawiłaś, że w moim życiu pojawiła się miłość. Nie pozwolę ci stracić twojej szansy.
Była zdezorientowana.
- Ale jak to?
- Dzięki tobie poznałam Barneya. Połączyłaś nas ty i morze.
- Jestem zaskoczona. - Przyznała szczerze.
- Wstawaj! Szkoda czasu.
- Ale dokąd?
- Przygotować powóz!
- Gdzie się wybieramy? - Zapytała wystraszona.
- Nie my. Ty Jane. Musisz odzyskać swoją miłość.
Nie mogła od tak pojawić się na zamku i prosić Williama by poświęcił dla niej wszystko. Nie byłaby dobrą królową, a poza tym jego rodzina nie dopuściłaby do tego. Nie wspominając już o Racheli.
- Tu nie chodzi tylko o nasze uczucia. Nie nadaje się na królową.
- Co za absurd! - Wykrzyczała. - Jesteś piękna, inteligentna i młoda. Wszystkiego z czasem się nauczysz.
- Nie jestem pewna...
- Nie chcesz chyba, aby książę zrobił największy błąd swojego życia i spędził je u boku osoby, której nie kocha?
- Dobrze. Pojadę.
Wszedł bez pukania do komnaty. Rachela ubrana była w białą suknie ślubną z długim welonem. Mimo wszystko nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia.
- Szukałaś mnie.
- Och książe powinieneś być już ubrany. Za niedługo uroczystość. - Skarciła go.
- Mam jeszcze dużo czasu. - Odpowiedział jej oschle.
- Czy nawet w dniu własnego ślubu musisz zawsze postawić na swoim! Masz zrobić tylko jedno. Ubrać się i powiedzieć tak przy tym cholernym ołtarzu. Czy to takie trudne?!
- Chyba się zapominasz Rachelo! Gdyby nie Jane to nigdy bym...
- Znowu Jane, Jane i tylko Jane! Co zrobiła, że cię tak omotała, co? Może ci się oddała.
Nie chciał tego komentować. Przepychanki słowne z Rachelą były bezsensowne i niczego nie zmieniały.
- Ha! Wiedziałam. Gdybym tylko wcześniej odkryła jaka z niej dziwka nigdy bym jej tu nie przywiozła.
- Co powiedziałaś!
- To co słyszałeś.
- Odwołaj te słowa. - Warknął.
Jego źrenice pociemniały, a oddech zrobił się ciężki. Znów stracił panowanie nad sobą. Chwycił Rachelę za ramię i mocno ścisnął. W jego oczach można było dostrzec furię.
- Nigdy! Bo to szczera prawda.
Wyrwała się z jego uścisku.
- Idę przywitać rodziców, a ty doprowadź się do porządku.
Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły westchnął głośno. Wpakował się w niezłe tarapaty. Najgorsze było to, że był w sytuacji bez wyjścia.
- Chyba mi o czymś nie powiedziałeś synu. - Usłyszał głos za sobą.
- Mama? - Odwrócił się na pięcie. - Co ty tu robisz? I-i... Wszystko słyszałaś.
- To prawda. - Skrzyżowała ramiona. - A teraz czekam na wyjaśnienia.
- Nie ma co wyjaśniać. - Prychnął.
- Ja myślę, że jest. Nie kochasz Racheli. - Stwierdziła.
- Nie.
- Więc? - Spytała zdziwiona. - Dlaczego to robisz? Dlaczego się jej oświadczyłeś.
- I tak musiałbym wyjść za jakąś dobrze urodzoną pannę. - Sięgnął po szklankę whisky. - Co to za różnica, czy to będzie Rachela czy nie.
- Duża różnica!
- Dla mnie żadna. - Wziął spory łyk alkoholu przez co mimowolnie się skrzywił.
- A panna Jane? Czujesz coś do niej?
- Kocham ją.
Królowa podeszła do swojego syna i złapała go za ramiona, a następnie mocno nim potrząsła.
- Więc co tu jeszcze robisz? Jedź do niej!
Był zaskoczony tymi słowami. Nie tego się spodziewał. Myślał raczej, że matka rozkaże mu, aby przeprosił Rachelę i błagał ją o wybaczenie na kolanach.
- A-ale ona jest biedna i nie ma odpowiedniego pochodzenia by być królową. Poza tym tak bardzo cieszyłaś się z ojcem na wieść, że poślubię Rachelę, że nie miałem serca powiedzieć wam prawdy.
- Oh synu... - Jęknęła. - Nam przede wszystkim zależy na twoim szczęściu. Podejrzewałam, że coś jest między wami.
Zmarszczył czoło.
- Jak to?
- Te wasze uśmiechy i spojrzenia przy stole. Byłam pewna, że to coś znaczy. A wracając do Jane, królową nie czyni mnie mąż, pochodzenie czy pieniądze.
- Więc co?
- Królową zostaje się, gdy czyni się dobroć dla innych. Jane będzie świetna w tej roli. Jest skromna i inteligentna. Nie wiem co ty tu jeszcze właściwie robisz! - Pogoniła go w stronę drzwi.
- Nie wiem dokąd wyjechała.
Westchnęła.
- Tym też się zajęłam. - Podała mu papier z adresem. - Co ty byś zrobił bez swojej matki.
Spojrzał na kawałek papieru.
Dziwne.
Znał ten adres.
- Czy to nie przypadkiem...
- Rezydencja Lady Reginy Stern. Jane została guwernantką jej wnuków.
Miał wrażenie, że śni na jawie. Nie mógł uwierzyć w to, że on i Jane mają realną szansę być razem. Rozpierała go energia i radość.
- Na co czekasz. Ruszaj!
- Tak zrobię. Ale...
- Co tym razem? - Westchnęła poirytowana królowa.
- Co z Rachelą? I ślubem?
- O to się nie martw. Wszystkim się zajmę i jakoś wytłumaczę to ojcu.
Złożył szybki pocałunek na jej policzku.
- Dziękuję matko.
- I przywieź mi moją przyszłą synową w jednym kawałku!***
Powoli zbliżamy się do końca... Ale wiele jeszcze przed nami
Miłego dnia!
CZYTASZ
Zakazany romans
RomanceNa prośbę swojej kuzynki Jane ma spotkać się z przyjacielem księcia Williama podczas balu maskowego i zdobyć od niego informację o księciu. Dziewczyna nie wie, że książę i jego najlepszy przyjaciel postanowili skorzystać z okazji i zamienić się na t...