W sali było cicho, ale tylko na chwilę.
W podziurawiony parkiet uderzyły nagie stopy, kiedy chłopak po wykonaniu pojedynczego piruetu spadł, boleśnie zahaczając swoim kolanem o wystający z podłogi gwóźdź. Ból uderzył go tylko na chwilę, kiedy przeturlał się po deskach, unosząc jedno kolano do góry. Objął je swoimi ramionami, wpatrując się w niebo przez dziury w szklanym suficie. Pamiętał, że kilka lat temu przychodzili tu chuligani i inni, rzucając kamieniami w piękny witraż, który dawno temu zaprojektował pewien znany architekt. Teraz już nikt o nim nie pamiętał.
Nagle coś skapnęło na jego twarz, a zaskoczony nastolatek spojrzał na chmury, które w niczym nie przypominały burzowych czy deszczowych. Zamknął jednak oczy i pozwolił, aby małe kropelki wody spływały po jego żuchwie, szyi, znikając w materiale czarnego golfu. Uśmiechnął się ledwo przytomnie, czując ciepło w dole brzucha i dziwne mrowienie, kiedy pomyślał o nim. O wczorajszym, piątkowym popołudniu, kiedy jego małe marzenie się ziściło.
- Panie Jeon - odezwał się Kim, kiedy młodszy przechodził się po szkolnym holu, w poszukiwaniu sali, gdzie mieli zastępstwo.
- Tak?- spytał, uśmiechają się.
- Przemyślałem to. Chciałbym, abyś pojawił się u mnie w tą sobotę, dobrze?
Zaczął przyłapywać się na tym, że wszystko porównywał do niego. Przypadkowych mężczyzn na ulicy, pozostałych uczniów w tym Lay'a. Żaden z nich nie miał takiej pięknej twarzy, pociągającej sylwetki czy intrygujących jak detali, jak perfekcyjnie usta, kocie, bystre oczy czy chociażby kuszący pieprzyk na szyi. Mimo że Jeongguk nie widział za często jego uśmiechu wiedział, że jest piękny. Widział jak on uśmiechał się do niej.
Nie miał pewności, czy faktycznie pan Kim coś do niego czuł - czy to pociąg fizyczny czy psychiczny, ale musiał się dowiedzieć. Trudno było mu teraz zrezygnować. Nie mógł wytrącić z głowy obrazu tajemniczej pięknowłosej dziewczyny, z którą rozmawiał Taehyung, ale bardziej nie potrafił wytrącić JEGO obrazu ze swojej podświadomości. Trwała w nim zażarta walka, bo nawet jeśli byli razem, to dlaczego Kim daje mu takie oczywiste znaki bliskości? Czyżby nie zdawał sobie sprawy z tego co robi? To nie miało sensu.
Jeongguk był przerażony swoimi przepuszczeniami, ale jeszcze bardziej tym, że się myli i zrobi z siebie idiotę. Serce miał złamane nie raz, ale czuł, że tym razem może być to wyjątkowo bolesne, gdyż teraz biło ono znacznie mocniej i szybciej niż przy kimkolwiek innym.
Wstał powoli z paneli opuszczonej szkoły tanecznej i rozejrzał się za swoim plecakiem, w którym nie było niczego innego prócz książki i zeszytu z długopisem. Nie miał przy sobie nawet słuchawek, których nigdy nie zapominał czy dokumentów. Był tak rozkojarzony, że o mało co nie wyszedł z domu w samych skarpetkach.
Powoli zbliżała się godzina trzynasta, a tym samym godzina spotkania Jeongguka z Taehyungiem. Sam na sam.
Młodszy nie wiedział czego ma się spodziewać, ale obiecał sobie by czujnym - nie zbliżać się za bardzo, ale nie oddalać się całkowicie. Musiał wypatrzeć w domu jakiś śladów tego, że mieszkała lub przebywała tam długowłosa piękność. Miał dziwne wrażenie, że skądś ją kojarzy, ale niestety ze swoją wadą wzroku i brakiem okularów w tamtym momencie nie potrafił powiedzieć niczego szczególnego. Zwłaszcza, że cała jego uwaga skierowała się w kierunku uśmiechniętego Taehyunga.
Chłopak zarumienił się ostro. Nikomu nie przyznał się do tego, że zrobił wtedy zdjęcia profesora Kim Taehyunga i zachował każde z nich w swojej galerii w telefonie. Znalazł na nich nawet tą kobietę, ale akurat stała tyłem do obiektywu, więc nie potrafił jej rozpoznać.
CZYTASZ
Seven Faces| Taekook▶
FanficKim Taehyung ma wiele wcieleń - pełen pasji i sukcesów mężczyzna, lubiący sztukę i wszystko co z nią związane; przystojny facet, którego każdy zaczepia na ulicy. Przede wszystkim jest on jednak nauczycielem koreańskiego w jednym z seoulskich liceów...