11. Uwolnić myśli

411 27 59
                                    

Przez następne dni Daniel przychodził do mnie codziennie. Z początku wciąż byłem lekko zdziwiony, gdy widziałem go w progu domu, lecz on oznajmiał wtedy, że nie przyszedłby tylko, gdyby wypadł przez okno, albo coś podobnego, a że mówił to zawsze z szerokim uśmiechem, przewracałem tylko oczami i wpuszczałem go do środka. Niekiedy bywał trochę wcześniej, niekiedy trochę później. Za każdym razem witałem go z uśmiechem w drzwiach, on odpowiadał mi tym samym, zamykając parasol. Dni spędzaliśmy głównie u mnie w pokoju, dokładając wszelkich starań, by nie wychodzić z niego i nie narażać się na rozmowę z moją babcią, albo bratem. Ciągły deszcz nie pozwalał na wyjście na zewnątrz.

-Co twoi rodzice uważają o tym, że właściwie codziennie tutaj jesteś? - spytałem, gdy Daniel był u mnie piąty dzień z rzędu. Wiedziałem przecież, że wcześniej jego tata sugerował mu zerwanie kontaktu ze mną. Nie miałem pojęcia czemu, ale nie dopytywałem. Łatwiej było mi żyć, gdy nie rozmyślałem za dużo. Żyłem nadzieją, że prędzej czy później czarnowłosy powie mi wszystko, tak jak obiecał. Starałem się mu zaufać.

Leżeliśmy na łóżku z włączoną losową playlistą w tle po skończonej całodziennej grze w monopoly. Przy tej grze można spędzić długie godziny i jest ona praktycznie nie do wygrania. Jednak po całym dniu wydawania na nowe hotele, zarabiania i płacenia niebotycznych sum, zbankrutowałem.

Za oknem panował już półmrok, dzień stawał się coraz to krótszy. Nie dochodziła do mnie myśl, że wrzesień powoli dobiegał końca. Leżałem tak z założonym kapturem od bluzy. Pod moją szyją umieszczone było ramię ciemnookiego, który obejmował mnie ręką. Coraz to swobodniej czułem się przy nim, jego dotyk już nie palił, jak miało to miejsce jeszcze kilka dni temu. Z przyjemnością dotykałem policzków Daniela i pozwalałem, by i on robił to samo. Przytulaliśmy się na powitanie i pożegnanie oraz w ciągu dnia. Raz nawet spędziliśmy kilka godzin, leżąc w bezruchu wtuleni w siebie i rozmawiając o głupotach. Najwyraźniej obaj bardzo potrzebowaliśmy bliskości. Mimo tego nie dałem rady do tej pory go pocałować. Co prawda fizycznie czułem się coraz lepiej, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że jak już wspominałem, żadne poważniejsze tematy nie były poruszane ani w naszych rozmowach, ani moich myślach. W moim umyśle nadal jednak widniała blokada, która uwalniała nieprzyjemne dreszcze ciała, ucisk w brzuchu i ostry ból głowy, gdy, chociażby pomyślałem o pocałowaniu Daniela. Technicznie rzecz biorąc, moja babcia miała więc trochę racji. Naszą relację można było w gruncie rzeczy na upartego podciągnąć pod naprawdę dobrą przyjaźń. Nie mówię, że nie chciałem czegoś więcej. Znacznie więcej. Jednak wszystko małymi kroczkami.

Daniel spojrzał na mnie, a ja odwróciłem głowę w jego stronę, oczekując odpowiedzi.

-Nie są szczególnie zadowoleni- skomentował, spoglądając na powrót w sufit.

-Wiedzą w ogóle, że przychodzisz tutaj?

-Oczywiście- parsknął śmiechem i znów spojrzał na mnie, unosząc brew. - Ale masz rację, z początku wolałem im nie mówić, dobrze mnie znasz- uśmiechnąłem się na te słowa. Podobał mi się fakt, że powoli zaczynałem rozszyfrowywać tego chłopaka, a każdy taki malutki szczegół, który udało mi się domyślić lub dobrze zinterpretować niesamowicie mnie cieszył. - Jednak tylko głupi by się nie domyślił, że tu chodzę, a moi rodzice nie należą do głupich.

-I co? Trawią ten fakt?

-No jasne, jestem dorosły, muszą akceptować moje wybory. Zresztą nigdy nie sprzeciwiali się temu, co planowałem zrobić. Mój tata wyraził swoją opinię, że wolałby, żebym nie przychodził do ciebie, ale nigdy mi tego nie zabronił. Wie, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co on uważa, ale póki mu pomagam, nie ma powodów, by mieć do mnie większe pretensje. On w gruncie rzeczy nie chce źle i naprawdę go rozumiem, ale jak już ci mówiłem, to skomplikowane.

Wrześniowy huragan [boyxboy] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz