4. Starzec i łapanka.

1K 30 0
                                    

Z zebranych pieniędzy mieliśmy zakupić broń oraz naboje. Znajomy rodziny Pawła miał nam ją sprzedać. Dlatego też ja, Alek, Rudy, Zośka, Mieczyk i Paweł poszliśmy do starej hali sportowej gdzie miała odbyć się sprzedaż. Alek i Rudy wraz z Mieczykiem mieli zostać na zewnątrz a my mamy wejść do środka. Siedzieliśmy w ciszy aż nagle usłyszeliśmy rower na którym jechał starszy pan.
-Pawle czy to tym dzieciakom mam sprzedać broń?- spytał starzec.
-Panie Tarkowski pomimo swojego wieku mają coś więcej.  Hart ducha, braterstwo i odwagę.- rzekł okularnik.
-Niech będzie. To są te narzędzia. Razem będzie 500.
-Jakie 500? Miało być 200.- upierał się Zawadzki ale starszy pan złapał mnie za rękę i przyłożył nóż do gardła.
-Bedzie 500 albo wcale. Braterstwo tak? Pff, też mi harcerzyki. Zabieranie się stąd gówniarze!- krzyknął a po czym popchnął mnie w stronę chłopaków którzy mnie złapali. Potem pobiegliśmy ku wyjściu.
-I jak?- zapytał Alek.
-Szkoda gadać. Nie dość że chciał 500 zamiast 200 to jeszcze próbował mi zadźgać Julke!- powiedział głośno Zawadzki.
-Że co?!- powiedzieli razem Alek z Rudym. Janek spojżał na mnie i zrobił pare kroków w moją. Poczym wyjął chusteczkę i przyłożył mi do policzka.
-Najwidoczniej musiałaś zachaczyć o ten sztylet czy nóż.
-Raczej tak. Dzięki Rudy.- powiedziałam z uśmiechem.
- Niema sprawy. To co? Polana?- spytał po chwili.
-Jasne.- odpowiedzieliśmy i ruszyliśmy. Nagle dobiegły nas odgłosy strzelanina. Pobiegliśmy w tamtym kierunku i dostrzegliśmy łapankę.
-Paczcie!  Szkop wziął jakąś małą dziewczynkę!- krzyknął Paweł. Alek natychmiast tam pobiegł. Chciałam go powstrzymać i biec za nim. Nie chcę go stracić. Chłopaki mnie złapali. Patrzyliśmy na rozwój sytuacji. Alek dobiega tam i go złapali...










Ustawili go pod ścianą z resztą. Wyrywałam się ale na marne. Wszyscy Niemcy stanęli na przeciwko nim. I nagle rozległy się strzały. Alek padł na ziemię. Wyrywałam się i krzyczałam. Odwróciłam się i przytuliłam Rudego. Spojżałam po chłopakach. Mieli świeczki w oczach. Usłyszałam dźwięk opon. Odjechali. Puściłam się Rudego o pobiegłam po Alka. Odnalazłam go pośród innych ciał.
-Alek? Dawidowski odezwij się!- powiedziałam szturchając go w ramie. Łzy płynęły mi po policzkach. Ukryłam twarz w dłoniach. Tak bardzo się przywiązałam do nich wszystkich.
-Nie płacz już, nie ma po co.- usłyszałam i spojżałam na niego. On żyje!
-Alek ty durniu! Myślałam że nie żyjesz głąbie!- powiedziałam i walnęłam pięścią w jego ramie.
-No już nie obrażaj się. Nic mi nie jest.- powiedział wstając i obejmując mnie ramieniem. Byłam wkurzona że mnie oszukał.
-No Dryblas teraz będziesz musiał się postarać żeby ją przeprosić. Wyrywała się strasznie żeby cię ratować kretynie.- powiedział Zośka.
-No nie złość się na mnie Julcia. Musiałem przecież udawać. -powiedział o złapał mnie w pasie i posadził sobie na "barana" (tylko nie tak na ramionach lecz w pasie.). Złapałam się jego szyji i tak szliśmy po drodze żartując. W końcu doszliśmy na polane i po opowiedzeniu drużynie  akcji którą przeżyliśmy zaczęliśmy trening.

,, Twardzi Jak Kamienie" ~ Jan Bytnar [ZAKOŃCZONE✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz