𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖎𝖎

2.1K 193 131
                                    

         Akutagawa powoli otwierał oczy. Z powodu senności dopiero po chwili zrozumiał, że był w obcym pomieszczeniu nieznanego sobie budynku.

Przechylił lekko głowę, wciąż leżąc, i zobaczył na oko czternastoletnią dziewczynę w czerwonej koszuli z rękawami do nadgarstków, czarnej spódnicy przed kolana oraz podkolanówkach i wsuwanych butach w barwie spódniczki. Miała włosy w kolorze smoły sięgające do podbródka z grzywką do brwi, ciemne oczy, po których kształcie łatwo można było stwierdzić, że nie była ona czystej krwi Japonką, różowe usta i mały nos. Była biała. Zajmowała się poprawianiem zasłon wiszących na oknie.

Czarnooka spojrzała na niego. Chwilę się w siebie wpatrywali.

— Tato, obudził się — powiedziała w stronę najstarszego mężczyzny w pomieszczeniu.

Lekarz w kitlu narzuconym na białą koszulę, w czarnych dżinsach i butach w tym kolorze oraz okularach w grubych oprawach na ciemnych oczach spojrzał na bruneta, przeczesując ręką ze złotym zegarkiem na nadgarstku brązowe, zaczesane do tyłu włosy.

— O, w końcu wstałeś! Długo spałeś, musiałeś być naprawdę zmęczony — oznajmił wesoło doktor, uśmiechając się, pokazując za dużą otwartość. Po tym, jak wysoki był, oraz po fakcie, że był biały podobnie do córki, łatwo było stwierdzić, że nie pochodził z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Atsushi stojący obok mężczyzny chciał coś powiedzieć, otworzył już nawet usta, ale brunet mu przerwał.

— Kim ty jesteś? — zapytał szatyna.

— Nazywam się William Roberts. Z wykształcenia jestem chirurgiem, ale pracuję tutaj jako medyk. W skrócie, jestem twoim lekarzem — objaśnił ciemnooki.

— Czemuż? Gdzie jestem?

— W budynku Zbrojnej Agencji Detekty...

— Nic nie pamiętasz? — zapytał Nakajima, podchodząc bliżej i przerywając medykowi.

Brunet ściągnął brwi oraz zastanowił się przez chwilę.

— Pamiętam — rzekł. — Żem miał wypadek przy pracy... — Spróbował się podnieść, ale nie udało mu się. — Dlaczego mam kajdanki na nogach? — Powiedział to nad wyraz spokojnie. Leki uspokajające dobrze działały.

— Cóż, kazano mi je ci założyć "w razie czego" — tłumaczył się Roberts.

— Taki mały środek zapobiegawczy, gdybyś chciał wstać i nas wszystkich pozabijać — syknął Atsushi. Takie zachowanie bynajmniej nie pasowało do niego, jednakże nienawidził Akutagawy i nie miał zamiaru udawać, że tak nie było.

Aiko i jej ojciec spojrzeli na chłopaka lekko zdziwionym wzrokiem.

Nie musiał mówić tego tak wprost..., stwierdził czterdziestoczterolatek.

Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się, a w nich stanęła wracająca z przerwy Yosano.

— Nakajima, Aiko, macie wezwanie. Dazai chce was widzieć — ogłosiła, po czym wyszła.

Akutagawa spojrzał na dziewczynkę stojącą przy jego łóżku.

— Pracujesz tu? — zapytał.

— Tak, nazywam się Aiko Roberts — ogłosiła, kłaniając się i lekko uśmiechając. Jej ton był wesoły. — Jestem córką doktora Robertsa, pracuję tu od niedawna, mam czternaście lat, a moja zdolność nazywa się Widzę wszystko. — Po tym słowotoku Ryunosuke mógł stwierdzić, że młodsza zdecydowanie była gadułą.

— Skąd ta nazwa? — zapytał.

— Potrafię tworzyć tarcze, które mnie chronią. — Zmaterializowała jedną czerwoną w białe kwiatowe wzory obok siebie. — Czasem materializują się same, gdy widzą niebezpieczeństwo, którego nie jestem świadoma, stąd ona się wzięła.

— Aiko, proszę, nie opowiadaj mu tyle i chodźmy już — stwierdził Nakajima, kładąc jej dłoń na ramieniu. W obecności bruneta czuł się niezręcznie.

* * *

         — Dzień dobry, panowie! — rzucił roześmiany Dazai, wchodząc na podwórko niedużego domku przed którym stał radiowóz.

— Dzień dobry — rzucił starszy glina.

— Witam państw... — zaczął żółtodziób stojący obok, jednak nie dane mu było dokończyć.

— To wy jesteście z Agencji?! — krzyknęła płacząca kobieta, wieszając się na Dazaiu. Była niska i drobna, miała niestarannie uwiązane czarne proste włosy. Przeciętnie ubrana, na tle jej wyglądu wybijały się tylko fioletowe oczy.

— Tak — powiedział Osamu. Cała ta sytuacja i płacz kobiety wydały mu się tylko próbą zwrócenia na siebie uwagi. Było za głośno. — O co chodzi?

— M-mój brat i jego żona zostali zamordowani... — powiedziała brunetka, odsuwając się i lekko uspokajając. — Nazywam się Akane Yamada. Mój brat miał na imię Kyoku...

— Dlaczego wezwaliście nas do takiego morderstwa? — zapytał Nakajima. — Przecież policja powinna sobie z nim spokojnie poradzić.

— Pani Yamada uspokoiła się dopiero, gdy obiecaliśmy was wezwać — ogłosił bez ogródek żółtodziób.

— Nie ufam policji — stwierdziła Akane.

Młodszy policjant posłał jej niewymowne spojrzenie.

— Poza tym... Żona mojego brata była obdarzona — wyjaśniła Yamada.

— Rozumiem, tak więc obejrzymy miejsce zbrodni i spiszemy wstępne zeznania, a przynajmniej wiadomości o zdolności żony pani brata — powiedział Dazai. — Roberts, bierz aparat i za mną, zrobisz zdjęcia dowodowe! — krzyknął do czarnookiej, idąc w stronę drzwi do małego domku.

𝖘𝖕𝖗𝖆𝖜𝖆 𝖈𝖟𝖆𝖗𝖓𝖊𝖏 𝖗𝖔́𝖟̇𝖞 | shin soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz