veinte

36 3 0
                                    

Choć dochodziło już południe, na ziemi nadal rozlewały się kałuże powstałe po burzy. Niektóre z nich przypominały małe jeziorka z czystą, niemalże niebieską wodą, inne zalewała morska zieleń, miały też nieregularne kształty, zależne od układu terenu. Część zapewne nadawałaby się do puszczania małych trzcinowych statków z żaglami z chusteczek, jak to się robiło w dzieciństwie. Flora nadal miała w pokoju kolekcję statków, które przetrwały kałużowe podtopienia oraz lata, które upłynęły od ich chwały; teraz ją kusiło, by zrobić nowy.

Założyła kalosze i ruszyła na poszukiwanie odpowiedniego drewna. Musiało być w miarę suche i lekkie, by utrzymać się na wodzie; zazwyczaj używali brzozy. Parokrotnie pozwoliła sobie przy tym na wskoczenie do kałuży. Śmiała się, kiedy woda rozpryskiwała na boki. W końcu wypatrzyła idealny kawałek gałęzi; nie potrzebowała dużo czasu, by go właściwie wystrugać. Później wystarczyło tylko zamocować serwetkę.

Kucnęła przy jednej z większych kałuż przed domem, tej, w której odbijał się las, i powolutku wypuściła statek z rąk. Kadłub zanurzył się prawie cały, szybko jednak ustawił się we właściwej pozycji, jakby złapał wiatr w żagle. Flora z dumą patrzyła, jak jej dzieło majestatycznie sunie po wodzie — jak najprawdziwszy statek. Wydawał jej się trochę krzywy i żagiel aż za bardzo się marszczył, lecz przynajmniej się nie przewracał, jak to robiły niektóre źle wyważone statki.

Zanim wróciła do domu, zajrzała jeszcze pod werandę, gdzie stały miski dla rodziny jeży. Obydwie zostały zalane, więc pozbyła się wody i nałożyła do jednej z nich świeżą porcję jedzenia. Rodzinka na pewno będzie głodna po całej tej burzy.

verde | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz