„Kredka"

56 4 0
                                    


„Wszyscy jesteśmy trochę zniszczeni, ale złamana kredka - koloruje tak samo"

Biorę kilka tabletek na uspokojenie i ruszam w stronę szpitala. Po około półgodzinnej jeździe znajduję się już na miejscu. Po wyjściu z samochodu chcę wysłać Raphaelowi sms'a dotyczącego tego, że Alice jest w szpitalu, jednakże się powstrzymuję. Czuję, że potrzebuję kogoś w tej chwili, ale czy potrzebuję go? Po kilku sekundach namysłu stwierdzam, że nie mogę zaspokajać nim każdej swojej pustki i bólu. Poradzę sobie sama, dam radę - biorę głęboki oddech i wchodzę do szpitala.

Panuje tu dość ponura atmosfera - jak to zazwyczaj w bywa w szpitalach. Czuć tutaj po prostu smutek. Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, ale mam wrażenie, że uczucie cierpienia ma nawet swój specyficzny zapach - zapach bólu. Przechodzę przez długi korytarz napotykając w tym czasie masę schorowanych ludzi.

Nagle w oczy rzuca mi się dziewczynka przytulająca do siebie pluszowego misia. Jest przerażona, ściska go coraz mocniej i patrzy na lekarza oczekującego na to, aż odda mu zabawkę. Gdy wyciąga do niej rękę nagle zaczyna krzyczeć i zalewa się łzami. Automatycznie wchodzę do pomieszczenia i odzywam się do doktora - dlaczego pan to robi?

- Nie można tu wnosić swoich prywatnych rzeczy - tłumaczy sztucznie się uśmiechając.

- Ponieważ? - dopytuję patrząc na dziewczynkę.

- Ponieważ jest to zabronione - odchrząkuje dając mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana.

- Przez kogo jest to zabronione? Nie słyszałam o prawie dotyczącym przymusu zabrania dziecku zabawki - mówię unosząc się dumą.

- Do cholery! - lekarz zaczyna gestykulować - to tylko pieprzona zabawka! Nie chce mi się bawić potem z bachorami w to, że muszą zostawiać je w pokoju, gdy idą na badania lub inne tym podobne. Zabieramy je od razu i tyle, tak jest po prostu prościej, nie trzeba się z nikim użerać.

- Prościej? - pytam z niedowierzaniem - prostsze jest to tylko dla Pana, dla tej dziewczynki ta zabawka stanowi bezpieczeństwo. Być może w Pana oczach jest zwykłym pluszakiem, ale w jej - czymś wyjątkowym. Dzieci patrzą na świat innymi oczami, niż dorośli, i właśnie to jest piękne. Potrafią cieszyć się z małych rzeczy i gestów, potrafią cieszyć się z tego, że mogą mieć przy sobie tego jak to pan mówił: cholernego misia. Ten miś w czyiś rękach może być całym światem. Dlaczego chcecie zabierać dzieciom to, co daje im choć odrobinę szczęścia?

Lekarz patrzy na mnie z niedowierzaniem - Jak już mówiłem, oszczędza to czas i późniejsze użeranie się z dziećmi. Skończyła już pani?

- Nie skończyłam - mówię i ponownie się do niego zwracam - Wie Pan co jest w tym wszystkim najgorsze? Nie widzicie potrzeb innych, nie zwracacie uwagi na uczucia tych dzieci, patrzycie tylko na to, że wygodniejsze jest rozwiązanie, które sprawia im ból.

- Niech się Pani nie wysila - macha na mnie ręką - za chwilę i tak zapomną o tej zabawce, a potem pojawi się nowa.

Nagle cała zamieram, a do oczu napływają mi łzy, próbuję się pohamować, ale nie potrafię. Pragnę wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które są tak głęboko we mnie zakorzenione.

- Żadna inna zabawka nie będzie w stanie zastąpić tej pierwszej - syczę przez zęby wpatrując się w lekarza - nigdy.

Czy kiedykolwiek miałeś/aś wrażenie, że czas wokół Ciebie nagle się zatrzymuje? Że przestajesz rozumieć to, co dzieje się dookoła. Cholera, nie chcę tego rozumieć, nie chcę podążać za normami, które ludzie uważają za „normalne", chociaż nie są takie w żadnym stopniu. Wyobraź sobie, że ktoś zabiera Ci twoją ulubioną kredkę i nagle ją łamie mówiąc, że przecież nie ma się czym przejmować, bo kupisz sobie nową. Widzisz w tym pieprzony paradoks? Bo ja tak. Na co dzień spotykam się z takimi sytuacjami, często słyszę, że mam nie przejmować się czymś, co tracę - bo przecież przyjdzie coś nowego, bo przecież masz jeszcze przed sobą całe życie, BO PRZECIEŻ - kiedyś będzie lepiej. Ludzie łamią nasze kredki, a potem kupują nowe wręczając je nam myśląc, że stali się właśnie zbawcami świata i zlikwidowali cały problem. Otóż nie - ta kredka była moja. Kochałam ją, byłam z nią zawsze, nie chcę żadnej innej i w żadnym stopniu nic nie będzie potrafiło mi jej zastąpić. Mam czasem wrażenie, że naprawdę coś ze mną jest nie tak, wiesz dlaczego? Zatrzymałabym przy sobie tą złamaną kredkę, tak długo, jakbym mogła. Troszczyłabym się o nią i szukała wszelkich sposobów, aby móc ją skleić. Czasem dochodzisz do takiego stanu, że odstawiasz ją na bok mając nadzieję, że jednak ta "nowa", "idealna kredka" jest jednak w stanie Ci ją zastąpić. Cóż za paradoks, prawda? Ale, czy nie jest to ludzkie? Czy przynajmniej raz nie pomyślałeś o tym, że w sumie ta nowa kredka będzie czymś lepszym?

Biorę ją do ręki i zaczynam się jej przyglądać, po czym po chwili wsadzam ją z powrotem do pudełka i zamykam w szafie. Patrzę na dwa przełamane fragmenty mojej starej kredki i biorę do ręki klej, spróbuję, bo niby dlaczego nie?

Przejdźmy teraz do sedna i porównajmy to do naszej codzienności i ludzi, których spotykamy. Czy kiedykolwiek poznałeś/aś kogoś, kogo dało się zastąpić kimś innym? Jeśli tak, to naprawdę należy Ci się za to Nagroda Nobla. Nigdy nie poznałam dwóch takich samych osób, nigdy nie poznałam dwóch takich samych charakterów, ani osobowości. I to w jakimś stopniu piękne, nie uważasz? I właśnie to sprawia, że jesteśmy nie do zastąpienia. Każdy z nas jest na swój sposób unikatowy, a wady, które w sobie widzimy sprawiają, że jesteśmy jeszcze piękniejsi. Myślicie, że życie polega na tym, aby podążać za normami? Nie, do cholery, wręcz przeciwnie. Odważ się im przeciwstawić, odważ się marzyć, zrób to, co zawsze chciałeś zrobić, ale coś Cię zatrzymywało, udowodnij samemu sobie, że jesteś cudownym człowiekiem.

Dzisiaj, jutro, zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz