Budzę się następnego ranka, a Raph wciąż znajduje się przy moim boku.
- Nie masz dzisiaj żadnej ważnej rozprawy? - pytam martwiąc się o to, że przeze mnie zawali kolejny dzień.
- Przełożyłem to na popołudnie - mówi głaszcząc mnie po głowie - to teraz nieistotne Cynthia, jesteś ważniejsza od mojej pracy.
Wzdycham głęboko i przyglądam mu się z troską - nie chcę, żebyś przeze mnie zawalał.
- Nie zawalam - przeczy, a jego dłoń dotyka mojej - wszystko jest w porządku.
- Na pewno? - pytam z niedowierzaniem.
- Na pewno kochanie - potwierdza, a po chwili wstaje z krzesła - zaraz przyjdzie lekarz, przyniosę ci coś do jedzenia i picia - całuje mnie w czoło i wychodzi.
- Dzięki Raph - szepczę, gdy znajduje się już za drzwiami.
Jest tak cholernie troskliwym chłopakiem, boli mnie fakt, że znów nie jestem pewna co do swoich uczuć dotyczących jego osoby.
Zamykam oczy i próbuję uspokoić swoje myśli.
- Na pewno? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Na pewno gwiazdko - potwierdził, a jego usta znalazły się na moich.
Nagle do pomieszczenia wchodzi lekarz i sprawia, że obraz Paula zanika.
- Jak się Pani czuje?
- Chyba stabilnie, bóle głowy ustały - zaczynam się tłumaczyć, a po chwili dodaję - kiedy mogę wyjść ze szpitala?
- Myślę, że już za godzinę - mówi szczerze się uśmiechając - przepiszę pani wszystkie leki z rozpiską, o jakiej porze trzeba je brać oraz w jakiej ilości. Jest pani przede wszystkim za bardzo zestresowana, cierpisz na jakieś lęki, obawy lub po prostu dopadają cię przykre wydarzenia z przeszłości?
Nagle bóle głowy znów powracają, staram się je opanować i odpowiedzieć lekarzowi - może.
- To znaczy?
- Po prostu doświadczam dużo stresu w pracy - kłamię próbując uniknąć odpowiedzi i tłumaczeń.
- W takim razie proponuję tymczasowy urlop i przede wszystkim dużo odpoczynku w najbliższym czasie dobrze pani zrobi - uśmiecha się i po chwili wychodzi.
- Kazałeś mu powiedzieć o tym urlopie? - śmieję się, gdy do pomieszczenia wchodzi Raphael.
- Eee - zatrzymuje się i próbuje zmienić temat, na co wybucham jeszcze głośniejszym śmiechem - kawa, czy herbata?
- Raphaelu Hughes... - nie zmieniaj tematu - mówię poważnym tonem, na co chłopak zaczyna się śmiać.
- No dobra, może coś tam mu wspomniałem... - mówi, a jego kąciki ust zaczynają się znów unosić.
- Mówiłam, że prawnicy kłamią! - rzucam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- O nie skarbie - przybliża się do mnie i pochyla nad moją twarzą - ja tylko pracuję ku dobrej sprawie - całuje mnie namiętnie w usta, a moje pożądanie narasta z każdą sekundą. Jego dłoń zjeżdża coraz niżej, podwija moją koszulkę dotykając nagiej skóry.
Nagle do pomieszczenia wchodzi lekarz, ukazujący zawstydzenie - przepraszam, że przeszkadzam, ale...
Doprowadzamy się z Raphaelem do porządku, ale w środku wciąż nie mogę opanować śmiechu.
- Dostaliśmy wcześniej wszystkie rozpiski, więc może pani już wyjść - mówi próbując skupić się na sytuacji - proszę podejść jeszcze do gabinetu, a wtedy dostarczę listę i wypis - wychodzi, po czym razem z Raphaelem wybuchamy śmiechem.
- To co, wracamy do tego, czego nie dokończyliśmy? - drażni się ze mną znów dotykając mojej skóry.
- Chyba lepszą opcją będzie zakończenie w domu... przynajmniej nikt nam nie przeszkodzi - śmieję się patrząc na jego udawany smutek.
Ahh - wzdycha głęboko - dlaczego każesz mi usychać Cynthio! - łapie się za serce i udaje załamanego, na co znów się uśmiecham.
***
Po wypisie i wzięciu listy leków wychodzimy ze szpitala wchodząc do samochodu Raphaela - Jakieś życzenia dotyczące przewózki? - pochyla się całując mnie w usta.
- Mam... - szepczę zjeżdżając dłońmi do jego rozporka - ...pewne życzenia.
- Czyżby były one związane z tylnymi siedzeniami? - szepcze, a jego dłonie przemieszczają się do moich bioder podsuwając bluzkę do góry i ściągając ją jednym ruchem.
Po chwili znajdujemy się na tylnych siedzeniach samochodu. Siadam na nim w rozkroku i pozbawiam koszulki odsłaniając nagi tors. Jego dłonie zaczynają błądzić po moim ciele, a pocałunki stają się coraz bardziej namiętne. Rozpina mój stanik i ściska nagie piersi, gdy w tej samej chwili rozpinam jego rozporek.
- Tak bardzo cię pragnę Cynthio - szepcze do mojego ucha, a jego dłonie schodzą do moich bioder i zaczynają ściągać spodnie.
- Tak bardzo cię pragnę Cynthio - powiedział, a jego usta zaczęły pieścić moją szyję. Jego tors idealnie przylegał do moich nagich piersi, razem tworzyliśmy idealną całość, która współgrała ze sobą z każdym nowym ruchem naszych ciał.
Bóle głowy znów powróciły. Opieram się o klatkę piersiową Raphaela i przytulam go mocno do siebie.
- Cynthia... - zaczyna, ale nie pozwalam mu dokończyć.
- Kocham cię Raph - powtarzam na głos te słowa, aby poczuć ich moc, aby poczuć je w stu procentach.
Wtulam się w chłopaka, a ten zaczyna gładzić mnie po nagich plecach.
- Nie radzę sobie, przepraszam - wyduszam z siebie, a łzy napływają mi do oczu.
- Kochanie... - chwyta mnie za podbródek i kieruje w swoją stronę - nie zostawię cię mimo tych wszystkich sytuacji i wydarzeń, które siedzą teraz w twojej głowie. Wiem, że...
- Nie mówmy o tym Raph.
- Powinniśmy o tym rozmawiać, może... - bierze głęboki oddech - może właśnie to by nam pomogło? I przede wszystkim ci.
- Nie teraz, proszę - mówię ujmując w dłonie jego twarz i całując go delikatnie w usta.
I'm just a fool to keep on chasing after nothing great
You're just a fool to keep pretending that you're loving me
I don't know where Im supposed to go
Oh oh oh oh oh o-oh oh ~ Cavetown Fool
CZYTASZ
Dzisiaj, jutro, zawsze
Fiksi RemajaSzanowany, bogaty i cholernie przystojny narzeczony, własne mieszkanie i mnóstwo forsy, wydaje się idealnie prawda? Cynthia, to młoda kobieta pracująca jako psycholog wciąż próbująca uciec od przeszłości, jednakże ta dopada ją praktycznie w każdym m...