„Nie boję się..."

42 2 0
                                    


„Spojrzeć na to
Co jest za drzwiami
Otwieram je
Uchylam delikatnie
Światło zaczyna mnie pochłaniać
Czuję każdy promień
Na swoim nagim ciele
Czuję to
Czego bałam się czuć"

~za zamkniętymi drzwiami~

Od samego rana doskwiera mi dziwne poczucie ulgi. Dlaczego dziwne? Dawno nie czułam się tak wolna, jakby ten cały ciężar w końcu opuścił moje ciało. Wstaję wypoczęta z łóżka i zmierzam w kierunku łazienki. Przygotowuję się do pracy i zabieram ze sobą domowej roboty ciastka, które bardzo smakowały wczoraj Susan.

***

Wchodzę do kliniki, a w oczu rzuca mi się uśmiechnięty tata stojący w drzwiach.

- Co ty taka dzisiaj w dobrym humorze? - ściska mnie na przywitanie.

- Aż tak to widać? - śmieję się do niego.

- Oj bardzo - potwierdza skinieniem głowy - coś się stało?

- Rzuciłam Raphaela - wyduszam z siebie patrząc na jego zakłopotanie.

Po chwili milczenia przytula mnie do siebie i zaczyna gładzić po plecach - czuję, że podjęłaś dobrą decyzję, pamiętaj, że jestem z tobą Cynthio.

- Wiem tato - uśmiecham się do niego szczerze - dziękuję.

- Wpadniesz do nas niedługo?

- Jasne - zgadzam się i ruszam w stronę gabinetu, gdzie czeka na mnie już Susan.

- Ty też chyba jesteś w dobrym humorze, co? - patrzę na nią unosząc kąciki ust.

- Czuję dziwną ulgę. To znaczy... nie wiem jak mam to wytłumaczyć - kontynuuje ciągle się uśmiechając.

- Czujesz, że zakończyłaś jakiś rozdział i jesteś gotowa na nowy?

- Dokładnie tak.

- A więc... - wyciągam z torebki pudełko z ciastkami - zacznijmy ten rozdział wspólnie od... ciastek czekoladowych?

- Jestem na tak! - wydusza z siebie, po czym wybuchamy śmiechem.

- Dziękuję... - mówi po chwili, gdy obie zajadamy się już ciastkami.

- Nie masz za co dziękować, zrobiłam to, co mogłam.

- Zrobiłaś naprawdę wiele... i to coś cudownego, nigdy nie spodziewałabym się, że praktycznie obca osoba okaże mi tyle wsparcia... że sprawisz, że znów będę widziała jakąś nadzieję na swoją przyszłość, uświadomiłaś mnie w tym, że Dave nie umarł, że tak naprawdę ciągle jest przy mnie, wspiera mnie, pomaga, troszczy się o mnie, ba nawet do mnie mówi, słyszę codziennie jego głos, to coś naprawdę pięknego, czuję go w swoim sercu i mimo, że go tu nie ma, to i tak cieszę się, że miałam okazję go poznać. I mama też tu jest - wskazuje swoje serce - kocham ich.

- Jesteś wspaniałą dziewczyną Susan - kładę dłoń na jej kolanie i szeroko się uśmiecham - zasługujesz na wszystko, co najlepsze.

***

Po skończonym dniu pracy i rozmowach ze swoimi klientami postanawiam wrócić do domu i zaprosić do siebie swoje przyjaciółki. Moje plany przerywa nagły widok nastolatka, który próbował zrobić mi krzywdę kilka tygodni temu. Znów cała zamieram, boję się, że ten dzień nie skończy się dobrze, boję się, że tym razem nie uda mi się uciec...

Ruszam w drugą stronę ulicy, jednakże chłopak mnie dogania chwytając jednocześnie za ramię.

- Zostaw mnie! - syczę próbując się mu wyszarpać.

- Proszę... wysłuchaj mnie - patrzy na mnie przepraszająco.

- Słucham?!

- Ja... przychodziłem tu przez pewien czas, ale nigdy nie mogłem cię złapać, chciałem... - wzdycha głęboko nie odrywając ode mnie wzroku - Przepraszam... naprawdę przepraszam.

- Co? - patrzę na niego z niedowierzaniem - Mówisz... serio?

- Wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale przeholowałem z alkoholem... i nie tylko, naprawdę cholernie mi głupio, nie chciałem cię skrzywdzić... nigdy bym tego nikomu nie zrobił.

- Nie wiem, co mam powiedzieć... - wyduszam z siebie zdezorientowana.

- Nie musisz niczego mówić, chciałem tylko ci to przekazać - zatrzymuje się i przełyka głośno ślinę - nie oczekuję wybaczenia, ale zasługiwałaś na te przeprosiny - kończy zdanie, po czym się odwraca i odchodzi.

Naprawdę mnie zamurowało, nie spodziewałam się takiego czegoś. Czyli jednak... w ludzkości jest jeszcze jakaś nadzieja? Przynajmniej jej cień... - uśmiecham się sama do siebie i ruszam w stronę swojego mieszkania - Po bólu przychodzi szczęście.

Wychodzę na balkon i odpalam papierosa znów przyglądając się temu, co dzieje się aktualnie na zewnątrz. Nie wiem, czy to przez to, że moje samopoczucie stało się lepsze, czy po prostu naprawdę coś wstrząsnęło światem. Nie zauważam żadnych przepychanek, kłótni, aresztowań... Zaczynam przyglądać się parze dwojga młodych ludzi idących aktualnie przez rynek trzymając się za rękę. Uśmiechają się do siebie nawzajem szeroko, nawet z tak daleka mogę ocenić, ze darzą się naprawdę głębokim uczuciem. Na sam widok unoszę kąciki ust wspominając nasze wspólne chwile z Paulem.

- Uwielbiam patrzeć w gwiazdy, a najbardziej w tą, którą mam obok siebie - objął mnie w pasie i delikatnie pocałował.

- Dziewczyny - wymawiam, gdy odbierają ode mnie połączenie - po pierwsze rzuciłam Raphaela, po drugie, musicie do mnie przyjechać, po trzecie, będę walczyć o Paula i tym razem się nie poddam.

„Opuściłam
Kajdanki
Opuściłam
Zbędne dokumenty
Opuściłam
Rozpacz
Opuściłam
Kłamstwo
Opuściłam
Ból
Opuściłam
Złotą klatkę
W której nie mogłam być
Sobą."

~zrzucony ciężar~

Dzisiaj, jutro, zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz