Rozdział 17

135 19 3
                                    


Kiedy tydzień później poszedłem do szpitala, czułem się tak, jakbym szedł na ścięcie. Nogi i ręce mi drżały, w gardle zaschło. Siedem dni zajęło mi oswojenie się z informacjami od ciotki Ciela. W końcu jednak czułem się w miarę gotowy, aby odwiedzić przyjaciela. Dostałem adres szpitala, w którym płynnie skłamałem, że jestem bratem leżącego tam Phantomhive'a, co umożliwiło mi odwiedziny. Pielęgniarka mimo pogardliwego spojrzenia (nie byliśmy z Cielem zbyt podobni, chyba czegoś się domyślała) zaprowadziła mnie do sali, w której leżała osoba, za którą zdążyłem się mocno stęsknić.
Nie spodziewałem się, że widok chłopaka w stanie, w jakim go zastałem, przyprawi mnie o szok i masę innych skrajnych emocji. Ciel leżał na szpitalnym łóżku, przykryty pościelą w odcieniu bieli, niemalże takiej jak jego skóra. Włosy bezwiednie opadały na poduszkę, a lekko spierzchnięte usta były lekko uchylone, niezbyt widoczne przez maskę tlenową, która pomagała mu w oddychaniu.

- Hej, Ciel. - przywitałem się bardzo cicho, jakby głośniejszy dźwięk mógł mu zrobić krzywdę.

Na stoliku nocnym położyłem bukiet białych róż, które kupiłem po drodze. Wiedziałem, że pewnie uschną nim zdąży się obudzić, lecz miałem potrzebę przyniesienia mu kwiatów, które tak wychwalał.
Potem usiadłem na krzesełku przy łóżku i ostrożnie złapałem go za zimną, równie bladą dłoń, która tak jak i cały Ciel była totalnie bez życia. Jak daleko był w swojej śpiączce? Słyszał albo czuł coś z otoczenia? A może całkowicie pochłonęła go pustka?

- Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale przez pewien czas nie wiedziałem gdzie cię szukać. - postanowiłem zaryzykować ''rozmowę'' z nim, nawet jeśli niczego nie słyszał. Zawsze warto spróbować. Przy mówieniu gładziłem spokojnie wierzch jego ręki, czując, że sobie samemu dodaję w ten sposób otuchy. - Twoja ciocia mi pomogła. Swoją drogą nigdy nie mówiłeś, że masz ciocię, ale nie gniewam się. Pewnie wielu rzeczy mi nie mówiłeś. Wiem, że nie byłeś zobowiązany do spowiadania mi się ze wszystkiego. Mimo to o swoich problemach mógłbyś mi powiedzieć. Wysłuchałbym cię i starał pomóc, na pewno nie musiałbyś radzić sobie z tym samemu. Przepraszam, jeśli nie mówiłem ci tego wystarczająco często, ale wydawało mi się, że wszystko u ciebie dobrze. Nie myślałem, że potrzebujesz takiej rozmowy.

Głaskałem go, uważnie studiując jego twarz. Z jednej strony wyglądał jakby spał, a z drugiej był znacznie bardziej zmarniały jak na zwykły odpoczynek. Czy tak właśnie wyglądają zmarli? Starałem się od siebie jak najprędzej odsunąć ową myśl, lecz było to ciężkie. On serio wyglądał, jakby nie żył, albo właśnie umierał. Podobno czasem lekarze podłączają pod aparaturę ludzi, którzy już nie mają szans i czekają jedynie na to, aż rodzina podpisze papiery o zaprzestaniu podtrzymywania funkcji życiowych. Wraz z tą myślą spojrzałem na pikające cicho i miarowo urządzenie, do którego został podłączony. Puls wydawał się w porządku, tak samo jak inne wykresy, na których się nie znałem, aczkolwiek wnioskowałem to po ich spokojnej regularności.

- Mam nadzieję, że tam, gdzie jesteś, nie jest ci źle. - kontynuowałem mówienie do niego, mając nadzieję skupić się w ten sposób na czymś innym. - Nawet jeśli jest ci tam lepiej niż tu, wolałbym, abyś mimo wszystko wrócił. Zbyt wiele rzeczy muszę ci jeszcze powiedzieć i pokazać. Mamy książkę do napisania. Swoją drogą nie potrafię jej napisać bez ciebie. Byłeś moim natchnieniem, wiesz?

Drugą, wolną dłoń przeniosłem na jego włosy, które przeczesałem palcami. Nie były już delikatne i miękkie, za to nieco dłuższe. Mimo utracenia tych przyjemnych cech nie zmieniły koloru, wciąż mając odcień będący połączeniem granatu i szarości. Nie mogłem wyjść z podziwu nad ich barwą.

- Z jednej strony jestem zły, że to zrobiłeś, ale z drugiej strony nie potrafię się na ciebie gniewać. Nie będę więc na ciebie zdenerwowany, jeśli do mnie wrócisz, wręcz przeciwnie. Bardzo się ucieszę i będę cię uważniej obserwował. - obiecałem, chyba bardziej sobie niż jemu.

Mała nadzieja, że słyszy, czuje i będzie to pamiętał kiedy się wybudzi. Nie brałem nawet pod uwagę, że nie, że już zawsze pozostanie jedynie powłoką pozbawioną życia i uczuć. Nie ma chyba nic gorszego od przyjęcia do wiadomości, że ktoś nam bliski nie żyje. To jak cios prosto w serce i zabranie pewnej cząstki z człowieka. Cząstki, która już nigdy nie wróci. Nic nie boli bardziej od bezgranicznej tęsknoty za czymś, co jest dla nas nieosiągalne.

- Obiecuję, że zawsze będę przy tobie. - szepnąłem, całując ostrożnie wierzch jego drobnej, pozbawionej kolorów dłoni.

W szpitalu przesiedziałem kilka kolejnych godzin, niemalże do zmroku. Przez cały ten czas po prostu patrzyłem na jego twarz, ciesząc oczy niepozornym pięknem, jakie posiadał. Moje źrenice były wlepione w niego jak w obrazek, niemalże tak, jakbym widział go po raz pierwszy. Widok ten, mimo że tragiczny, chciałem zachować w pamięci aż do naszego kolejnego spotkania.
Niestety po osiemnastej zostałem wygoniony przez tę samą pielęgniarkę, która mnie tutaj wpuściła. Pożegnałem się więc i z żalem wróciłem do domu. Tam czułem pustkę, która w przejmujący sposób na nowo przypomniała mi, że w moim życiu brakuje istotnego elementu. Zaskakujące jak wielki wpływ wywarł na mnie jeden człowiek.

- Znowu będzie padać. - szepnąłem sam do siebie, widząc za szybą kuchennego okna pierwsze błyskawice.

Zignorowałem to zjawisko i z kubkiem świeżo zaparzonej kawy udałem się do mojego pokoju, zasiadając następnie przy biurku, a co za tym idzie komputerze. Dawno tego nie robiłem, o czym przypomniał mi blat, który zazwyczaj zawalony notatkami dotyczącymi książki, dziś był pusty.
Kolejną godzinę sterczałem nad laptopem, dopóki na dworze nie zaczęło kropić, potem padać, a następnie lać. Nie wiem nawet, w którym momencie się rozpłakałem, pozwalając uwolnić się emocjom, które tłamsiłem w sobie od początku moich odwiedzin u Ciela. Łzy lały się ciurkiem po policzkach z powodu żalu, bezsilności i strachu o drogą mi osobę. Potem, gdy wypłakałem się i wydawałem pogodzić z samym sobą, zrobiłem coś, o co nigdy bym siebie w obecnej sytuacji nie podejrzewał. Zacząłem pisać.

ANGEL || CIELOISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz