Rozdział 21

122 15 2
                                    


Dziś znów udałem się do szpitala. Od mojej wizyty na grobie brata minął tydzień i czułem, że teraz jestem gotowy, aby zjawić się u umierającego przyjaciela. Znów podając się za jednego z krewnych, wybrałem się z bukietem białych róż na jego oddział, a następnie do znajomego pokoju. Widok Ciela bolał jak wtedy, leczy nie był takim szokiem, jak za pierwszym razem. Bardziej brutalnym sprowadzeniem na ziemię po tym, jak udało mi się nie zadręczać stanem jego zdrowia przez każdą sekundę życia.

- Cześć, Ciel. - przywitałem się, na szafce nocnej kładąc kwiaty.

Nie wyglądał najlepiej, wydawało mi się, że tak jak ostatnio. Może nawet gorzej. Jedynym co przypominało o tym, że żyje, była pikająca miarowo aparatura. Szatańskie urządzenia, mimo że to dzięki nim wciąż dychał i był pod kontrolą. Pikanie jednak niezmiernie mnie irytowało. Było jak odliczanie sekund do momentu, w którym zachwiana kreska pokazująca puls stanie się prostą linią.

- Ostatnio byłem na grobie mojego brata. - wyznałem, siadając na stołku przy jego łóżku. - Będąc tam, dużo o tobie myślałem. Wręcz nie mogłem się skupić na niczym innym. Wtedy uświadomiłem sobie, że ty też możesz tak skończyć. Jestem przerażony.

Nerwowo przełknąłem ślinę. Strach był silny, dotąd mocno się mnie trzymał i niepokoił. Gdy raz po raz przypominałem sobie grób brata, moja wyobraźnia automatycznie tworzyła identyczny nagrobek, tyle że z danymi Ciela.

- Chciałbym, abyś obiecał mi, że nie umrzesz, ale wiem, że nie jesteś w stanie. Nikt nie jest w stanie mi tego obiecać. Dlatego chciałbym, żebyś mimo wszystko spróbował się trzymać i starał się przetrwać. Wiem, że twój organizm wciąż walczy, więc jest nadzieja.

Złapałem go za dłoń i pogładziłem jej wierzch, przejeżdżając ostrożnie opuszkami palców po jej wierzchu. Gładka, lecz nie tak bardzo jak zazwyczaj. Podobnie jak jego usta, które były lekko spierzchnięte, a włosy matowe. Sądziłem, że gdy wyjdzie ze szpitala, odzyskają blask. O ile oczywiście zdoła opuścić jego mury.

***

Wracając ze szpitala, mój wzrok przykuwały różne przedmioty. Odnowione kamienice, ciekawe ozdoby, sklepowe witryny. Szczególnie jedna zwróciła moją uwagę. Została poświęcona czemuś, czego się nie spodziewałem. Musiałem aż podejść do szyby, aby szczegółowo przyjrzeć się książkom, które, położone na czarnym aksamicie, tworzyły przyciągający wzrok kontrast swoimi kolorowymi okładkami. Leżały przede mną wszystkie twory mojego życia, w równym rzędzie, po kolei przedstawiając części serii. W kilkuset stronicach zawarłem historię wielu wymyślonych przeze mnie istnień, których los aż do końca trzymał czytelnika w napięciu i nerwowym oczekiwaniu na kolejne posunięcia bohaterów. Nie zliczę, ile godzin poświęciłem na ubranie w słowa ułożonej w głowie fabuły, i ile nocy zarwałem, aby szlifować moje dzieło. Miło, że ktoś to docenia, wystawiając chłam na witrynę księgarni, mimo że jest znacznie więcej lepszych książek, jakie posiada w swojej ofercie.

- Nisko upadłem. - westchnąłem cicho sam do siebie, gdy po wejściu do środka stanąłem przy okazałej półce z dziesiątkami tomików mojej powieści. Nad nią zauważyłem czerwoną, rzucającą się w oczy kartkę.

Głosiła ona, że książki są przecenione o połowę. Domyśliłem się, że to z braku zainteresowania tytułem. Zapewne zalegał im on w magazynie i chcieli zwiększyć popyt, obniżając cenę do wręcz śmiesznej jak za książkę w twardej oprawie.
Wziąłem jedno z moich dzieł i obejrzałem, jakbym pierwszy raz trzymał je w rękach. Wydanie było ładniejsze, niż mi się wcześniej wydawało. Być może powinienem znów je przeczytać, nie ważne, jak bardzo by to bolało moją pisarską duszę?
Zaraz obok półki zauważyłem mały baner z datą premiery kolejnej powieści. Według niego do premiery książki pozostały dwa miesiące i szczerze śmiać mi się chciało, widząc tych kilka cyferek. Za dwa miesiące miała się ukazać książka, która nie powstała nawet w połowie. Fakt, w ostatnim czasie dużo pisałem i podesłałem wydawnictwu pierwsze sto stron, lecz i tak byłem zbyt wolny, aby skończyć o czasie.

- Alois Trancy? - wtem usłyszałem swoje imię wypowiedziane dziewczęcym głosem. Odłożyłem więc książkę i przeniosłem wzrok na osobę, która to powiedziała.

- Tak, to ja. - uśmiechnąłem się do stojącej przede mną nastolatki.

Oczy jej wręcz błyszczały, na policzki wstąpił rumieniec podekscytowania. Musiała długo patrzeć na moje zdjęcia na okładkach, aby zapamiętać jak wyglądam i bez problemu mnie rozpoznać. Może powinienem poprosić wydawnictwo o usunięcie moich fotografii z tyłów powieści? Wolałem zachować względną anonimowość.

- Raczej mnie pan nie kojarzy, ale byłam na targach. Miał pan tam swoje stoisko. Niestety uciekł pan, nim zdążyłam poprosić o autograf. Musiałam szybko wracać do domu. Czy byłby pan skłonny dać mi autograf teraz? - zapytała, wyjmując z torby jedną z moich powieści, po której widać było, że trochę w życiu przeszła.

Nie była jednak zaniedbana, wręcz przeciwnie. Widać było, że obchodzono się z nią ostrożnie, jednak książki czytanej wiele razy nie dało się uchronić od oznak typowych dla częstego użytkowania.
Przez nią przypomniałem sobie tamte targi i dzień, w którym dane mi było poznać Ciela. To wystarczyło, abym z radością wypisał jej autograf.

- Jasne, nie ma problemu. - odparłem z niesłabnącym uśmiechem, biorąc od niej książkę i pióro z czarnym wkładem, które jakimś cudem nosiła przy sobie. Otwierając książkę na pierwszej stronie, zapytałem: - Z dedykacją?

- Poproszę. Na imię Alicja.

Miło. Wiele osób prosi o mój zwykły podpis, chcąc kiedyś sprzedać powieść za kwotę większą niż ta, za którą ją kupili. Liczą na zarobek. Czasem jednak zdarzają się takie młode damy, dla których powieść jest podróżą i rzeczą sentymentalną. Chcą mieć egzemplarz, który będzie tylko ich, z imieniem napisanym na początkowej stronie przez samego autora. Ceniłem to, szczególnie że w młodości byłem człowiekiem, który tak jak pierwszy typ ludzi, jaki wymieniłem, prosił jedynie o autograf. Jak się okazało, nie sprzedałem ani jednej książki z tych, jakie udało mi się dostać wraz z podpisem i po czasie żałowałem, że nie miały one unikalnego dopisku będącego znakiem, że to właśnie ja byłem ich posiadaczem. Z chęcią popatrzyłbym na swoje imię pisane stylami różnych twórców.

- Jakie szczęście! Też mogę prosić o autograf? - nim skończyłem pierwszy podpis, podeszła do nas kolejna dziewczyna.

ANGEL || CIELOISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz